5.0/6 (182 opinie)
5.0/6
W dniach od 22 do 31 lipca braliśmy wraz z żoną udział w wycieczce objazdowej "Rumunia szlakiem Hrabiego Drakuli nad morze czarne" której pilotem była przesympatyczna Pani Monika Mironowicz. Postanowiłem opisać wady i zalety każdego dnia z osobna żeby w sposób rzeczowy i fachowy podejść do tematu opinii na temat tego wyjazdu. Dzień 1 Dzień dojazdu do miejsca przesiadek to jeden z dwóch najgorszych dni podczas każdego mojego wyjazdu. Po dojechaniu do miejsca przesiadek (zajazd w Woszczycach) mieliśmy dużo szczęścia bo byliśmy jednym z pierwszych autokarów i nie musieliśmy stać w gigantycznej kolejce za obiadem – organizacja pracy w zajeździe oceniam słabo. Co utkwiło mi w pamięci (duży minus) to fakt, że pewna Pani która stała w kolejce wpuszczała wszystkich pilotów i kierowców bez kolejki. Widać że dla organizatora najważniejsze jest zadowolenie ich pracowników a nie klientów. Było tyle czasu że każdy w pilotów i kierowców mógł uczciwie stanąć w kolejce i poczekać ... Same przesiadki odbyły się dość sprawnie i szybko tutaj plusik. Po ruszeniu w trasę Pani Monika nas powitała i oznajmiła, że po przekroczeniu granicy Polsko-Czeskiej przedstawi nam cały plan wyjazdu. Pani Monika rozdała każdemu uczestnikowi ramowy plan wyjazdu wraz z mapką objazdu i co najważniejsze powiedziała o której godzinie będziemy każdego dnia wyjeżdżać i przyjeżdżać do hotelu (dobra wskazówka dla pozostałych pilotów). Dzień 2 Po nocy spędzonej w autokarze Rumunia powitała nas pięknym słoneczkiem. W pierwszej kolejności zwiedzaliśmy miejscowość Alba Julia Pani Monika tak rozplanowała naszą wizyte w tym mieście abyśmy mogli załapać się na paradę muszkieterów wraz z pokazem broni palnej duży plusik dla Pani Moniki :) Po przyjeździe do Sybinu przejął nas Pan Mariusz lokalny przewodnik z którym spacerowaliśmy po całym mieście. Drugiego dnia przybyliśmy do hotelu około godziny 18:30 Dzień 3 Dnia trzeciego Pani Monika zaproponowała żeby zmienić plan wycieczki i zamiast jechać wzdłuż rzeki Olt jechać słynną transylwańską trasą transfogarawską (oczywiście wszystko wcześniej ustaliła z centralą i kierowcami) tutaj bardzo duży plus. Wyżej wspomniana trasa zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Następnie udaliśmy się do Curtea de Arges gdzie po spacerze Pani Monika po raz kolejny postanowiła zaskoczyć (rzecz jasna pozytywnie) całą grupę częstując nas Rumuńskim winem oraz Rumuńskimi obwarzankami – bardzo miły akcent :) Wieczorem dojechaliśmy do Bukaresztu tam poznaliśmy przesympatyczną Panią Eugenię (Rumunka która pracowała w Polskiej ambasadzie i doskonale mówi po polsku). Dzień 4 Kolejny dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania monumentalnego budynku parlamentu Rumuńskiego tego nie można opisać to trzeba zobaczyć na własne oczy. Wieczorem dojechaliśmy do Konstancy Pani Monika i w ten dzień wykazała się dużą organizacją i zaproponowała spacer po mieście dzień wcześniej aniżeli ten był zaplanowany aby dać nam w następnym dniu cały dzień wolny na plażowanie. Dzień 5 Tego dnia zostaliśmy podwiezieni do Rumuńskiego kurortu letniego jakim jest Mamai-a. Cały dzień spędziliśmy na plaży. Dzień 6 Dnia szóstego część grupy pojechała na fakultatywny rejs po delcie Dunaju (z opinii jakich zasięgnąłem to warto). My z żoną pozostaliśmy w Konstancy Pani pilot powiedziała nam jak możemy spędzić czas wolny (duży plus) więc wybraliśmy się w podróż odkrytym turystycznym autobusikiem (koszt 1 lej) do Mamai tam postanowiliśmy przejechać się nad mierzeją kolejką linową która góruje nad miastem. Następnie wróciliśmy do starego miasta w Konstancy gdzie po krótkim lenistwie postanowiliśmy wrócić taksówką do hotelu. Tutaj duża uwaga na ceny za kilometr gdyż są bardzo zróżnicowane i można się naciąć. My zapłaciliśmy około 2 leje za kilometr a widzieliśmy też inne taksówki które były za około 4 leje. Dzień 7 Tego dnia udaliśmy się na zwiedzanie "Perły Karpat" w Sinai. Bardzo urokliwe miejsce wnętrza na niektórych robią wrażenie. Dla mnie osobiście był tam zbyt duży przepych. Po tych dwóch pałaco-zamczyskach oprowadzał nas ponownie Pan Mariusz. Tego dnia nie było kolacji w hotelu część grupy udała się na folklorystyczną kolację Rumuńska w Braszowie. Pozostała część grupy mogła skorzystać z lokalnych restauracji które równie gościnnie wszystkich traktowały. Spaliśmy w hotelu Belvedere z pięknym widokiem na góry (polecam wjazd na 6 piętro ponieważ jest dużo większy taras widokowy niż na pietrze 7) Dzień 8 W dniu ósmym udaliśmy się do najbardziej marketingowego zamku Rumuńskiego Bran. Tam po zwiedzaniu twierdzy mieliśmy dość sporo czasu wolnego żeby pochodzić po jak to pani Monika mówiła "targowisku drakulowisku :)" Następnym punktem programu był zamek Chłopski w Rasnovie gdzie na szczyt wzgórza na którym mieścił się ów zamek dotarliśmy przy pomocy bardzo ciekawego a zarazem zaskakującego źródła transportu :) Dzień zakończyliśmy na zwiedzaniu Braszowa miasteczka rumuńskiego z bardzo malowniczą i urokliwą starówką. W drodze powrotnej do hotelu Pani Monika ostrzegła nas, iż w nocy możemy spodziewać się spotkania z niezwykłą postacią .... Tego dnia około godziny 23 koło hotelu pojawił się dziki niedźwiadek z zachowania tubylców można było wywnioskować iż jest to stały bywalec tamtejszego miejsca :) Wieczór pełen wrażeń. Dzień 9 Ostatni dzień w Rumunii rozpoczęliśmy od zwiedzania saskiego kościoła warownego. Plan dojazdu do owej świątyni został tak dopasowany abyśmy załapali się na ciekawy obyczaj zamieszkałych tam sasów a mianowicie pożegnanie duchownego i wiernych. Następnym punktem programu a zarazem ostatnim miejscem które zwiedziliśmy w Rumunii było miasteczko Sighisoara gdzie natrafiliśmy na końcówkę festiwalu średniowiecznego z pokazami walk oraz tańców z tamtejszej epoki. Zwiedzanie starówki zakończyliśmy na obiedzie (fakultatywnie) w domu gdzie urodził się sam Vlad Palownik. Obiad składał się z Rumuńskiej ciorby, na drugie danie były medaliony ala Drakula a na deser ciastko. Do tego każdy otrzymał lampkę wina (nie było również problemu z ewentualną dolewką tego trunku) oraz wodę mineralną. Tym miłym akcentem rozpoczęliśmy powrót do Polski. Dzień 10 Całodzienny powrót do miasta docelowego. Ocena Pilota: Pani Monika to pilotka jakich mało w tym biurze podróży (a szkoda) zawsze była pomocna i uczynna dla każdego. Odpowiadała na każde pytania na te proste jak i trudne. Potrafiła swoim opowiadaniem zachęcić wszystkich do słuchania tego co miała nam do przekazania w temacie Rumuni. Filmy którymi nas uraczyła były zawsze ciekawe i w tematyce Rumunii. Chciałbym aby każdy pilot firmy Rainbow podchodził do swojej pracy z taką pasją jak pani Monika niestety wiem już z doświadczenia że to jest niemożliwe. Ocena lokalnych przewodników. Pan Mariusz przewodnik z którym spędzaliśmy większą część czasu. Posiadał dużą wiedzę i co najważniejsze chętnie się nią dzielił. Odpowiadał na wszelakie pytania i opowiadał o życiu w Rumunii z Jego punktu widzenia. Bardzo pozytywny człowiek Pani Eugenia przewodniczka z Bukaresztu z historii Jej życia można by napisać bardzo ciekawą książkę. Pani która jest z pochodzenia Rumunką, pracowała w Polskiej ambasadzie przez wiele lat a języka polskiego nauczyła się przypadkiem. Pani Eugenia potrafiła swoimi opowieściami zaciekawić każdego i każdy chciał żeby mówiła więcej i więcej ... i więcej. Było widać że pomimo przejścia na emeryturę jest bardzo zżyta z Polakami i darzy ich olbrzymią sympatią. Hotele: Hotele były o dość wysokim standardzie. Pokoje schludne i ładne w większości z klimatyzacją (działającą). Jedyne zastrzeżenie jakie mam to dość duża odległość od starówki a tym samym od plaży w Konstancy, ale chyba nie można wymagać wszystkiego :) (5km). Jedzenie: Śniadania w każdym hotelu w formie bufetu szwedzkiego, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Obiady serwowane zawsze była zupa, drugie danie i mniej lub bardziej smaczny deser. I w tym miejscu po raz kolejny muszę wspomnieć hotel w Konstancy gdzie restauracja była tak mała, iż musieliśmy jeść śniadania na raty a kucharz był momentami nieprzyjemny i arogancki. Podsumowując nie biorąc pod uwagę tych kilku niuansów, które mi się nie podobały to Rumunia szlakiem Hrabiego Drakuli nad morze czarne mnie zaciekawiła i mogę tą wycieczkę z czystym sumieniem polecić każdemu kto lubi aktywnie spędzać czas. Każdy znajdzie tam coś dla siebie gdyż intensywność wycieczki w mojej ocenie jest na umiarkowanym średnim poziomie.
5.0/6
Cóż mam napisać? Wybierzcie się a sami zobaczycie :) My sie nie zawiedliśmy! Przywieźliśmy z kraju Ceausescu i Drakuli wiele pięknych wspomnień i pozytywnych wrażeń. Polecam osobom nieulegającym stereotypom i otwartym na nieodkryte miejsca, do których komercja jeszcze tak mocno nie dotarła. Jeszcze, bo wszystko wskazuje na to, że to się niebawem zmieni, w związku z czym polecam decyzję o odwiedzinach tych pięknych rejonów podjąć jak najszybciej! :)
5.0/6
Mimo, że zmieniono nam wycieczkę , mieliśmy Rumunię i Bułgarię nad Morzem Czarnym, jesteśmy z wyjazdu zadowolone i polecamy wszystkim,aby poznali ten mało promowany kraj, a przecież to Rumunia w czasie II wojny bardzo nam pomogła.
5.0/6
Świetna okazja, aby skonfrontować się ze stereotypami na temat Rumunii i Rumunów. Nie przeszkadzają nawet architektoniczne blizny po komunizmie, a nawet sprawiają, że Polak czuje się dość swojsko. Przyroda, starówki miast siedmiogrodzkich i 300 metrowa, czysta plaża Mamai, sprawiają, że imprezę warto polecić. Przez przypadkową konieczność zmiany planów wycieczki, trafiła nam się Droga Transfogarska. Niezapomniane wrażenia. Warto zastanowić się, czy nie wprowadzić tego jako stałego punktu wycieczki. Liczba monastyrów i kościołów jest i tak wystarczająca. Gorąco polecam.