Opinie klientów o W krainie tysiąca pagód

5.3 /6
40 
opinii
Intensywność programu
4.2
Pilot
5.1
Program wycieczki
5.4
Transport
4.8
Wyżywienie
5.0
Zakwaterowanie
5.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.0/6

Robert Rafał, Łódź 18.03.2019

Birma – W krainie tysiąca pagód 22.02–10.03.2019

Dzień 1 23.02.2019 (sobota) Zbiórkę na lotnisku w Warszawie wyznaczono nam tym razem na 12:30 (czyli trzy godziny przed planowanym odlotem). Na lotnisku zajrzałem na stanowisku Rainbow (wg wcześniejszej informacji z biura miały tam na nas czekać birmańskie wizy), ale nic tam nie dostałem (promesę wizową mieliśmy dostać od pilotki w Tajlandii) i zostałem skierowany bezpośrednio do stanowisk odprawy. Przeszedłem zatem stosowne procedury związane z odprawą i oczekiwałem na wylot do Bangkoku, który zaplanowano na godzinę 15:30. Nasz samolot oderwał się ostatecznie od ziemi o 15:57. Lot był charterowy, lecieliśmy samolotem Boeing 787 Dreamliner (z układem siedzeń 3+3+3) należącym do naszego narodowego przewoźnika – LOT-u. Podczas lotu w cenie wycieczki mieliśmy dwa posiłki (jeden większy i drugi w postaci kanapki) i wodę. Inne przekąski czy napoje można było nabyć odpłatnie. Na wyposażeniu mieliśmy koc i poduszkę, a do swojej dyspozycji indywidualne centrum rozrywki z wyborem filmów, muzyki, gier, a także informacjami o locie. Skorzystałem z tego oglądając 2 filmy fabularne i słuchając muzyki. Dzień 2 24.02.2019 (niedziela) Kontynuowaliśmy nasz lot. O 1:23 czasu polskiego (czyli 7:23 czasu tajlandzkiego) wylądowaliśmy na lotnisku w Bangkoku. Tam musieliśmy wypełnić karty wjazdowo-wyjazdowe (ostemplowaną część wjazdową należało zachować do czasu opuszczenia Tajlandii) i przejść odprawę paszportową. Po odebraniu bagaży przeszliśmy do części ogólnodostępnej, gdzie czekała na nas nasza polska pilotka – Zofia i towarzyszący jej przewodnik miejscowy o imieniu John. Na lotnisku chętni mogli również skorzystać z okazji do wymiany waluty. Potem udaliśmy się już do autokaru i po 9-tej zaczęliśmy krótkie zwiedzanie Bangkoku. Najpierw podjechaliśmy do Złotej Góry (Wat Saket), którą następnie zwiedziliśmy. Jest to jeden z najstarszych buddyjskich zespołów świątynnych w Bangkoku (pochodzi z czasów królestwa Ayutthaya). Znajduje się tam sztucznie usypana, licząca 79 m wysokości góra, którą wieńczy złota chedi. Prowadzi do niej 318 schodków. Znajdująca się na wierzchołku wzgórza chedi spoczywa na kwadratowym cokole. Wewnątrz podstawy, na środku niewielkiego pomieszczenia, stoi mała, złota chedi z czterema niszami, w których znajdują się posążki Buddy. Mała chedi zawiera relikwie Buddy odkryte w 1897 r. na granicy z Nepalem. Po zwiedzeniu Złotej Góry pojechaliśmy do przystani, gdzie przesiedliśmy się do łodzi, którą wyruszyliśmy w rejs po klongach (kanałach, które w przeszłości stanowiły alternatywny system komunikacyjny Bangkoku). W trakcie rejsu zatrzymaliśmy się przy Muzeum Barek Królewskich, z kolekcją unikatowych, długich łodzi wiosłowych. Jest tam łącznie 8 bajecznie udekorowanych barek (podczas naszej wizyty były akurat w renowacji przed jakimiś zbliżającymi się uroczystościami). Każda wykonana została z drzewa tekowego, ozdobiona mitycznymi istotami na dziobach, bogato złocona i misternie inkrustowana drobnymi kawałkami szkła i porcelany. W muzeum obejrzeliśmy też krótki film opowiadający o historii barek królewskich. Potem kontynuowaliśmy rejs. Zatrzymaliśmy się jeszcze po drodze na karmienie wielkich sumów pływających w klongach (obsługa łodzi wręczyła nam w tym celu chleb, który kruszyliśmy i wrzucaliśmy do wody w ciżbę kłębiących się ryb). Na koniec rejsu dopłynęliśmy do restauracji, w której zjedliśmy lunch (w cenie wycieczki). Po posiłku przeszliśmy do autokaru, którym pojechaliśmy już do hotelu Bangkok Palace będącego naszym pierwszym miejscem zakwaterowania. Dotarliśmy do niego przed 14-stą i przed zakwaterowaniem wpłacaliśmy jeszcze pilotce obowiązkowy pakiet w wysokości 260 USD. Potem mieliśmy już czas wolny. Po odpoczynku po 16-stej wyszedłem na spacer po mieście. Dotarłem do kościoła katolickiego (Holy Redeemer Church), w którym od 17:30 uczestniczyłem we mszy świętej w języku angielskim. Potem wróciłem do hotelu (dotarłem do niego po 19-stej) i udałem się na spoczynek. Dzień 3 25.02.209 (poniedziałek) Po śniadaniu w hotelu (ok. 6:30) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (ok. 7:40) autokarem na lotnisko. Podczas jazdy pilotka wręczyła nam promesy wizowe do Birmy. Nieco po 8-smej dotarliśmy do jednego z lotnisk Bangkoku. Tam musieliśmy stać w długiej kolejce do odprawy. Przy późniejszej kontroli paszportowej oddawaliśmy wypełnione wcześniej i podstemplowane przy wjeździe do Tajlandii karty wyjazdowe. Planowy wylot do Mandalay mieliśmy wg rozkładu o 11:10. Faktycznie wylot nieco się opóźnił. Lecieliśmy samolotem Airbus A320-200 należącym do tanich linii lotniczych Air Asia. Podczas lotu dostaliśmy posiłek i wodę. Na lotnisku w Mandalay w Birmie wylądowaliśmy o 13:02 czasu tajlandzkiego czyli o 12:32 czasu birmańskiego. Po przejściu formalności wjazdowych i odbiorze bagażu była też okazja do wymiany waluty. Na lotnisku oczekiwał na nas przedstawiciel birmańskiego kontrahenta Rainbow (Amazing) o imieniu Zozo, który towarzyszył nam podczas podróży po Birmie. Z bagażami przeszliśmy do autokaru, którym ok. 13:30 wyjechaliśmy z lotniska i ruszyliśmy w drogę do Mingun (inna nazwa to Mingwan). Po dotarciu do przystani wsiedliśmy do łodzi, którą udaliśmy się w rejs po rzece Irawadi. Po drodze mieliśmy możliwość podziwiania malowniczych widoków. Po przybiciu do brzegu najpierw minęliśmy szybko stojącą przy brzegu rzeki pagodę Pondaw. Następnie doszliśmy do imponujących rozmiarami przedstawień chinthe czyli bóstw opiekuńczych o ciałach w połowie smoczych, w połowie lwich. Potem dotarliśmy do pozostałości niedokończonej 150-metrowej pagody PaHto Daw Gyi (jej budowę rozpoczęto w 1790 r.). W zamierzeniu króla Bodawpayi miała być to największa pagoda na świecie. Król zmarł jednak w 1819 roku, kiedy wzniesiono zaledwie 1/3 całej konstrukcji. Prace wtedy przerwano, a trzęsienie ziemi w 1838 r. spowodowało powstanie pęknięć w ceglanej bryle. Mimo tego pagoda nawet w obecnej postaci robi imponujące wrażenie. Wspólnie obeszliśmy ją z zewnątrz, a następnie przeszliśmy do pobliskiego miejsca, w którym obejrzeliśmy największy działający dzwon świata. Lubiący demonstrować swą wielkość król Bodawpaya zlecił jego odlanie w 1808 r. Waży on 90 ton. Po wspólnym zwiedzaniu mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego, podczas którego m.in. zwiedziłem wnętrze pagody PaHto Daw Gyi i wspiąłem się na nią usytuowanymi obok niej schodami, co dało mi możliwość podziwiania pięknych widoków na okolicę (w tym m.in. na szczyt stojącej w okolicy pagody Hsinbyume z 1816 r.). Potem wróciliśmy do łodzi i odbyliśmy rejs powrotny do przystani. Po opuszczeniu łodzi pojechaliśmy autokarem do Mandalay. Tam udaliśmy się na zwiedzanie pagody Maha Myat Muni (Manhamuni). W świątyni tej znajduje się słynny posąg Buddy Manhamuni - największa świętość w Birmie. Każdego dnia przybywają tam setki wiernych, by nakleić na ponad 4-metrowy posąg płatki złotej folii (przywilej ten dotyczy tylko mężczyzn). Zgodnie z legendą (fakty historyczne oczywiście temu przeczą), posąg powstał przy udziale samego Buddy, dzięki czemu jest jego najlepszym wizerunkiem. Po zwiedzeniu świątyni podjechaliśmy do restauracji Golden Duck (z widokiem na cytadelę w Mandalay), gdzie zjedliśmy kolację (w cenie wycieczki). Potem udaliśmy się już autokarem do hotelu, zatrzymaliśmy się jeszcze tylko na krótki postój przy sklepie, gdzie była okazja do zrobienia zakupów spożywczych. Ok. 20:20 dotarliśmy w końcu do hotelu Sakura Princess, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Wieczorem wpłaciłem jeszcze birmańskiemu przewodnikowi 340 USD na fakultatywny lot balonem w Bagan. Dzień 4 26.02.2019 (wtorek) Po śniadaniu w hotelu (ok. 6:25) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (ok. 7:30) autokarem na dalsze zwiedzanie Mandalay. Najpierw podjechaliśmy do pagody Kuthodaw, znanej jako „największa księga świata”, w której przechowuje się 729 marmurowych tablic z całym kanonem buddyjskim. Teksty na marmurowych płytach wyryto na polecenie króla Mindona (panował w latach 1853-78). Każda płyta chroniona jest przez małą stupę. W centrum kompleksu znajduje się złocona stupa wysokości 57 m wzorowana na pagodzie Shwezigon z Baganu. Po zwiedzeniu pagody podjechaliśmy (po drodze minęliśmy jeszcze ładny budynek klasztoru Atumashi, zbudowany na polecenie króla Mindona w 1857 r.) do pobliskiego klasztoru Shwendaw Kyaung (Golden Palace Monastery) będącego jednym z najpiękniejszych przykładów birmańskiego budownictwa drewnianego. Ten tekowy budynek był niegdyś królewskim apartamentem w kompleksie pałacowym wewnątrz murów. Należał do króla Mindona, który zmarł w nim 1878 r. Jego syn rozkazał budynek rozmontować i ponownie wznieść poza murami. W 1880 r. obiekt zaadaptowano na potrzeby klasztorne. Klasztor słynie z pięknych płaskorzeźb przedstawiających sceny z Jataki, czyli opowieści o poprzednich wcieleniach Buddy. Po zwiedzeniu obiektów w Mandalay ok. 9-tej wyruszyliśmy w dalszą drogę do pobliskiej Amarapury (inna nazwa tego miejsca to Amayabuya). W latach 1783-1857 była tu stolica Górnej Birmy, nazywana Miastem Nieśmiertelności. Na miejscu najpierw udaliśmy się do klasztoru Mahagandhayon, gdzie kształci się ok. 1,5 tys. mnichów. Mieliśmy tam możliwość podejrzenia codziennego życia mnichów, obserwowaliśmy m.in. ich procesję do refektarza, podczas której zbierali dary na potrzeby swoje i klasztoru. Następnie pieszo udaliśmy się do słynnego mostu U-Bein. Jest to najdłuższy most na świecie z drewna tekowego, ma 1,2 km długości. Łączy brzegi jeziora Taungthaman, które w zależności od pory roku jest sporym akwenem lub wyschniętą niecką (podczas naszego pobytu bliżej było tej drugiej wersji). Na żyznej ziemi miejscowi uprawiają tam warzywa. W czasie wolnym mogliśmy pospacerować po moście i jego okolicy. Ok. 11:50 ruszyliśmy w dalszą drogę. Ok. 13:30 zatrzymaliśmy się przy restauracji Tree Jade, gdzie mieliśmy okazję do spożycia lunchu (dodatkowo płatnego). Była tam również możliwość obejrzenia ciekawych eksponatów skamieniałego drewna. Przed 14:30 ruszyliśmy dalej. Po drodze mieliśmy jeszcze jeden postój przy stacji benzynowej. Wpłaciłem też pieniądze (15 USD) na wycieczkę fakultatywną w Bagan – przejazd bryczkami plus obserwacja zachodu słońca. Ok. 17-stej dotarliśmy do hotelu Amata Garden Resort w Bagan, w którym spaliśmy przez 3 kolejne noce. O 18:15 wyruszyliśmy pieszo z hotelu do restauracji The Secret Home, w której zjedliśmy kolację (w cenie wycieczki). Podczas niej mieliśmy okazję oglądać pokaz różnych birmańskich tańców w wykonaniu tancerek w pięknych strojach. Po kolacji wróciliśmy do hotelu i na tym zakończyliśmy program tego dnia. Dzień 5 27.02.2019 (środa) Śniadanie w hotelu zjadłem tym razem ok. 7-mej. Po 8-smej wyruszyliśmy autokarem na zwiedzanie Bagan (funkcjonuje również nazwa Pagan). Najpierw podjechaliśmy do miejscowego targu Nyaung Oo, gdzie najpierw pochodziliśmy trochę wspólnie, a potem mieliśmy jeszcze czas wolny. Wybór towarów na targu był bardzo duży, począwszy od płodów rolnych i innych artykułów spożywczych, po rozmaite pamiątki i wyroby rękodzieła. Chętni mogli oczywiście dokonać zakupów. W dalszej drodze napotkaliśmy uroczystą procesję odprowadzającą małych chłopców oddawanych do klasztoru. Zatrzymaliśmy się na chwilę, aby popatrzyć na to widowisko i zrobić zdjęcia. Potem dojechaliśmy już do „strefy archeologicznej” Bagan, gdzie w dobrym stanie zachowało się około 2 tysięcy świątyń rozrzuconych na znacznym obszarze. Naszym pierwszym punktem zwiedzania na tym terenie była pagoda Shwezigon. Budowa tej świątyni zaczęła się za panowania króla Anawrahty (rządził w latach 1044-77), a zakończyła w 1102 r., gdy rządził jego syn - król Kyanzittha. Została wzniesiona w stylu, który później stał się typowym dla wszystkich stup w Birmie. Pagoda łączy w sobie tradycje dwóch różnych religii: dawnych wierzeń birmańskich i buddyzmu. Świątynia wybudowana została, aby przechowywać kolekcję świętych relikwii, m.in. kość czołową i replikę zęba Buddy, którą władca Birmy otrzymał w darze od króla Sri Lanki, a także szmaragdowy posąg Buddy z Chin. Pagoda zbudowana została z kamiennych bloków, a nie jak większość świątyń buddyjskich z cegły. Świątynia stoi pośrodku dużej platformy, na której znajdują się inne, liczne świątynie. Konstrukcja składa się z 3 kwadratowych tarasów, ośmiobocznej podstawy środkowej oraz kwadratowej bazy z kopułą. Pagodę otacza mur z 4 bramami, zwróconymi w 4 kierunkach świata. Przy zachodnim wejściu na teren świątyni stoją dwie figury kamiennych lwów. Złota kopuła w formie dzwonu, ustawiona jest na kwadratowej bazie. Zdobią ją różnego rodzaju wzory i ornamenty, w tym motyw płatków lotosu. Kopułę wieńczy tradycyjna, złota iglica w formie parasola (hti). Wszystkie tarasy zwrócone są w cztery strony świata. Dekorują je terakotowe, emaliowane panele, przedstawiające 550 scen z życia Buddy. Na płytkach dominuje kolor zielony. Z czterech stron pagody znajdują się schody prowadzące na szczyt platformy. Naprzeciwko schodów, na najwyższej platformie, znajdują się 4 świątynie. Z każdej z czterech stron pagody, znajdują się niewielkie świątynie, zwrócone w 4 kierunkach świata. W każdej z nich znajduje się pozłacany, 4-metrowy posąg Buddy. Każdy z posągów to wizerunek innego wcielenia Buddy. Po wschodniej stronie kompleksu stoją dwie kamienne, kwadratowe płyty zawierające na każdym boku inskrypcję w języku Mon. Płyty ustawione zostały na polecenie króla Kyanzittha i opisują historię powstania pagody. W południowo-wschodniej części platformy znajduje się sala 37 natów – duchów, wywodzących się z tradycyjnych birmańskich wierzeń. Wewnątrz sali znajdują się wizerunki natów oraz duży, kamienny posąg ich króla - Thagyamin. Najpierw zwiedzaliśmy Shwezigon wspólnie, a potem mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego na indywidualną eksplorację tego niezwykłego miejsca. Następnie podjechaliśmy do świątyni Ananda, z czterema posągami Buddy przedstawiającymi kolejne etapy osiągania nirwany. Świątynię zbudowano w latach 1090-1105 na polecenie króla Kyanzittha. Należy do największych, najlepiej zachowanych i najpiękniejszych w Bagan. Budowla o wysokości 51 m jest też jednym z najważniejszych miejsc kultu dla współczesnych mieszkańców Birmy. Stupa jest zdobiona scenami z Jataki. W świątyni Ananda również najpierw zwiedzaliśmy wspólnie, a potem mieliśmy trochę czasu wolnego. Potem dotarliśmy jeszcze do świątyni Manuha. Świątynia powstała w 1059 r. (jest jedną z najstarszych w Bagan) na zlecenie króla Manuha. Jest to prostokątny budynek o dwóch kondygnacjach. Znajdują się w nim 4 duże posągi Buddy, w tym trzech w pozycji siedzącej i jeden przedstawiający leżącego Buddę. Tę świątynię również najpierw zwiedzaliśmy wspólnie, a potem mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego. Na tym zakończyliśmy zwiedzanie świątyń tego dnia i pojechaliśmy do restauracji The King Sithu nad rzeką Irawadi, gdzie spożyliśmy lunch (w cenie wycieczki) podziwiając przy okazji ładne widoki na okolicę. Po lunchu pojechaliśmy do wytwórni wyrobów z laki U Ba Nyein Lacquerware Workshop. Najpierw mogliśmy się zapoznać z procesem produkcji tych wyrobów, a potem była możliwość zakupów w sklepie. Potem wróciliśmy do hotelu, dotarliśmy do niego ok 14:40. W czasie wolnym skorzystałem z możliwości leżakowania i kąpieli w hotelowym basenie. O 16:30 wyruszyłem autokarem na wcześniej wykupioną wycieczkę fakultatywną. Dojechaliśmy do miejsca w okolicy świątyni Ananda, w którym przesiedliśmy się do konnych bryczek. Poza woźnicą na jednej bryczce jechały 2 osoby. Podczas przejażdżki bryczką mogliśmy oglądać liczne świątynie (w tym jakiś ładny drewniany klasztor), których nazw niestety nie jestem w stanie podać. Czasem się przy nich zatrzymywaliśmy na zdjęcia. W trakcie przejazdu mogliśmy się też trochę przyjrzeć (przejeżdżając przez wioskę) codziennemu życiu tamtejszych ludzi. Na koniec przejażdżki dotarliśmy do wzgórza (tam pożegnaliśmy nasze bryczki), z którego następnie obserwowaliśmy zachód słońca nad Bagan. Po tym spektakularnym widowisku wróciliśmy autokarem do naszego hotelu (dotarliśmy do niego ok. 18:40) na nocleg. Dzień 6 28.02.2019 (czwartek) Tego dnia musiałem wstać bardzo wcześnie, gdyż już o 5:15 miałem wyjazd z hotelu na wycieczkę fakultatywną w postaci lotu balonem. Przyjechał bus, który dowiózł uczestników wycieczki na miejsce startu balonu. Tam w oczekiwaniu na przygotowanie balonu do lotu mieliśmy poczęstunek złożony ze słodkiego rogalika, słodkiego ciasteczka i herbaty. Potem załadowaliśmy się do balonu i unieśliśmy się w powietrze. Nasz balon pilotował sympatyczny Szwajcar – Rene. Oprócz niego w balonie leciało 12 pasażerów. W trakcie ok. godzinnego lotu mogliśmy podziwiać wschód słońca nad Bagan, z góry popatrzeć na liczne świątynie, płynącą w oddali rzekę Irawadi, a także (w dalszej części lotu) na tereny wiejskie na obrzeżach Bagan. Obserwowaliśmy też liczne inne balony unoszące się w powietrzu, co było wspaniałym spektaklem. Po wylądowaniu mieliśmy jeszcze jeden poczęstunek, podczas którego zaserwowano ciasto, owoce i francuskiego szampana. Potem busem wróciliśmy do hotelu (dotarliśmy do niego ok. 8:20), gdzie udałem się jeszcze (mimo wcześniejszych przekąsek) na hotelowe śniadanie. Tego dnia część uczestników naszej wycieczki skorzystała z fakultatywnego wyjazdu na motorikszach ze zwiedzaniem świątyń Bagan (kosztowało to 30 USD i obejmowało lunch). Ponieważ trwało to tylko ok. pół dnia i w programie było zwiedzanie jedynie 5-6 świątyń, stwierdziłem, że wybiorę dłuższe zwiedzanie „na własną rękę” (przygotowałem się do tego już w Polsce drukując mapki z zaznaczonymi najważniejszymi świątyniami). W tym celu za pośrednictwem hotelowej recepcji wynająłem na cały dzień rower (kosztowało to 5000 kyatów), którym ok. 9:30 wyruszyłem na długą przejażdżkę pośród świątyń Baganu. Podczas niej widziałem kilkadziesiąt świątyń i innych budowli. Wymienię jedynie niektóre: pagoda Shwe San Daw - biała świątynia w kształcie piramidy (składa się z 5 tarasów zwieńczonych cylindryczną stupą), legenda głosi, że stupa jest relikwiarzem ze złotym włosem Buddy, została zbudowana w 1057 r. na polecenie króla Anawrahty, świątynia Taung Guni - zbudowana w 1190 r. za panowania króla Sithu II, duża dwukondygnacyjna konstrukcja z dziedzińcem otoczonym murem, świątynia Dhammayangyi - największa świątynia w Bagan zbudowana na polecenie króla Narathu (panującego w latach 1163-65), zbudowano ją w 3 lata, monastyr Shwe Nan Yin Taw- zbudowany w końcu XII w. za panowania króla Narapatisithu, świątynia Loka Hman Kin (inna nazwa to Ywa Haung Gyi) - dwukondygnacyjna, zbudowana w XIII w., główne wejście otoczone jest ceglanym murem, wnętrze ozdobione jest licznymi malowidłami, w wewnętrznej świątyni znajduje się posąg Buddy siedzącego pod namalowanym drzewem Bodhi, brama Tharabar - najlepiej zachowana pozostałośćmurów miejskich wzniesionych w 850 r., po obu jej stronach umieszczono przedstawienia Natów: Pani o Złotej Twarzy i Przystojnego Pana, świątynia Shwe Gu Gyi (czyli Złota Grota) - zbudowana w 1140 r. za panowania króla Alaungsithu, świątynia Thatbyinnyu - najwyższa świątynia w Bagan, mierzy 63 m, wzniesiono ją na polecenie króla Alaungsithu w 1144 r., świątynia Nathlaung Kyaung - dawna świątynia hinduska, wzniesiono ją w X lub XI w., była związana z kultem Wisznu, świątynia Gaw Daw Palin - budowlę zaczęto wznosić z inicjatywy króla Narapatisithy, dokończył ją inny władca, Htilominho, w 1227 r., dwupiętrowa świątynia jest drugą najwyższą w całym kompleksie, ma łącznie 7 tarasów, świątynia Myet Taw Pyay - zbudowana za panowania króla Kyanzittha (czasy jego panowania to lata 1084-1112), wewnątrz mieści się duży posąg Buddy, pagoda Bu Paya - stoi nad brzegiem rzeki Irawadi i jest najstarszą budowlą dawnego kompleksu religijno-pałacowego, ma kształt cylindryczny i wykonano ją w stylu architektonicznym typowym dla Pyu (grupa miast-państw istniejących na terenie dzisiejszej Górnej Birmy w okresie od ok. II w. przed Chr. do ok. połowy XI w. po Chr. ), nie ma zgodności, co do daty jej powstania, daty graniczne to III w. i 850 r., świątynia Maha Bodhi – zbudowana w 1215 r. za panowania króla Zeyatheinkha (znanego też jako Nadaungmyar lub Hitlominlo), jest to dwupoziomowa struktura o wysokości ok. 43 m, jej architektura była wzorowana na świątyni Maha Bodhi w Bihar w Indiach, na niższym poziomie znajduje się posąg siedzącego Buddy, na wyższym posąg stojącego Buddy, Golden Palace - rekonstrukcja dawnego pałacu królewskiego (wstęp płatny – 5000 kyatów), ukończona w 2008 r., świątynia Gubyauk Gyi – zbudowana w 1113 r. na polecenie księcia Yazakumara, nazwa tej świątyni nawiązuje do dobrze zachowanych kolorowych rysunków z początku XII w., w obiekcie wyraźne są wpływy indyjskie, Po wielu godzinach męczącej (w kurzu i spiekocie), ale zarazem bardzo fascynującej wycieczki rowerowej, ok. 17:50 dotarłem z powrotem do hotelu, gdzie zwróciłem rower. Po 18-stej wyruszyłem jeszcze pieszo do miejscowej restauracji „Mimosa”, gdzie zjadłem kolację (płatną oczywiście indywidualnie). Po 19-stej wróciłem do hotelu. Dzień 7 01.03.2019 (piątek) Po śniadaniu w hotelu (ok. 6:30) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (ok. 7:30) autokarem na niewielkie lotnisko w Bagan (z zewnątrz przypominające raczej jakiś dworzec autobusowy). Dojazd zajął ok. 15 minut. Nie przechodziliśmy tam klasycznej odprawy. Po wejściu do budynku lotniska wszystkie bagaże naszej grupy przejęli miejscowi bagażowi i nie musieliśmy się dalej o nie troszczyć. Co ciekawe bilety na lot, które następnie dostaliśmy od pilotki, nie miały wskazanego konkretnego miejsca, można było zająć dowolne wolne miejsce w samolocie. Wg rozkładu mieliśmy wylecieć o 8:50. Faktycznie nasz samolot oderwał się od ziemi już o 8:34 czyli mieliśmy do czynienia z niespotykanym u nas wylotem przed oficjalnym czasem. Lecieliśmy samolotem ATR 72-600 (z układem siedzeń 2+2) należącym do linii Golden Myanmar Airlines. Podczas lotu zaserwowano nam drobną przekąskę i wodę. O 9:07 wylądowaliśmy na lotnisku w Heho. Zupełnie bez naszego udziału przeniesiono nasze bagaże główne z lotniska do autokaru (nawet tego nie widzieliśmy). My przeszliśmy do autokaru jedynie z bagażem podręcznym. O 9:38 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Po drodze mieliśmy jeden postój „toaletowy” przy stacji benzynowej. W końcu dotarliśmy do Kakku, jednego z najbardziej magicznych miejsc w Birmie. Najpierw udaliśmy się tam do restauracji, w której zjedliśmy lunch (dodatkowo płatny). Potem udaliśmy się na zwiedzanie, najpierw z lokalnym przewodnikiem, a potem dodatkowo w ramach czasu wolnego. Spacerowaliśmy tam wśród ponad dwóch tysięcy stup (regularnie rozmieszczonych na obszarze 1 km2), które wyglądają jak ogromy kamienny las. Wg legendy pierwsza stupa powstała w XII w. z inicjatywy króla Alaugsithu. W rzeczywistości większość z nich pochodzi z XVII i XVIII w., choć jest też kilka wcześniejszych. Pomimo upływu stuleci stupy zachowały się w dobrym stanie. Większość nie ma już dekoracji, ale na niektórych widoczne są wyszukane zdobienia w postaci zawiłych wzorów. Ponadto liczne są figury Buddy, dewów, muzyków i tancerek wyrzeźbione w stiuku. Stupy powstały jako wyraz religijności ludu Pa-O zamieszkującego ten teren. Po zwiedzaniu ok. 14:30 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Ok. 16-stej dojechaliśmy do winiarni Aythaya (założonej w 1998 r.). Zwiedziliśmy winiarnię, a potem chętni (ja się do nich zaliczałem) mogli skorzystać z odpłatnej degustacji (w cenie 3000 kyatów). Obejmowała ona cztery wina: dwa białe, jedno różowe i jedno czerwone. Ich smak specjalnie nie zachwycał. Po 17-stej ruszyliśmy w dalszą drogę. O 17:48 dojechaliśmy do hotelu Nyaung Shwe City Hotel (w miejscowości Nayung Shwe), który był naszym miejscem noclegu przez 2 kolejne noce. O 19-stej wyruszyliśmy pieszo do restauracji Golden Kite, gdzie zjedliśmy kolację (w cenie wycieczki). Do hotelu wróciłem ok. 20:30. Dzień 8 02.03.2019 (sobota) Po śniadaniu w hotelu (ok. 6:40) po 8-smej wyruszyliśmy pieszo z hotelu do pobliskiej przystani. Tam wsiedliśmy do łodzi (po 4-5 osób + sterujący łodzią w jednej łodzi), którymi wyruszyliśmy w rejs. Rzeką dotarliśmy do wyjątkowego i magicznego jeziora Inle, położonego 900 m n.p.m. i długiego na ponad 20 km. Na jego wodach widzieliśmy rybaków z grupy etnicznej Intha stosujących charakterystyczny sposób wiosłowania przy użyciu nóg. Nie brakowało też ptactwa wodnego. Mogliśmy też oglądać liczne domy zbudowane nad jeziorem na palach oraz życie codzienne żyjących w nich ludzi. W trakcie rejsu mieliśmy kilka postojów. Najpierw zatrzymaliśmy się przy tkalni i sklepie z wyrobami z liści lotosu i jedwabiu. Następnie odwiedziliśmy wytwórnię cygar. Potem dopłynęliśmy do pagody Phaung Daw U, którą także zwiedziliśmy. Jest to najważniejsza świątynia w tym regionie, w swym wnętrzu mieści pięć antycznych przedstawień Buddy, które na skutek nawarstwienia się naklejanych na nie płatków złotej folii mają nieomal owalny kształt. Do tych przedstawień figuralnych bezpośrednio zbliżyć się mogą tylko mężczyźni. W dalszej części rejsu dopłynęliśmy do wytwórni i sklepu z wyrobami ze srebra i złota. Potem jeszcze do sklepu z rozmaitymi wyrobami rękodzieła, gdzie dodatkową atrakcję stanowiły pracujące tam kobiety z plemienia długich szyi. Następnie zatrzymaliśmy się przy restauracji Golden Kite, gdzie zjedliśmy lunch (dodatkowo płatny). Po lunchu pieszo przeszliśmy do pobliskiego monastyru Nyaung Oak i pagody Inlay Shwe Inn Tain otoczonej lasem stup (jest ich ponoć 1054), przypominającym ten widziany przez nas wcześniej w Kakku. Stupy w większości pochodzą z XVII i XVIII w. Mimo, że wiele z nich jest podniszczonych i tak tworzą niepowtarzalny widok. Potem wróciliśmy na łodzie i płynęliśmy m.in. wśród wspaniałych pływających ogrodów. Są one utworzone z mat unoszących się na powierzchni jeziora. Członkowie grupy etnicznej Intha uprawiają tam kwiaty, pomidory oraz inne warzywa i owoce. Następnie dotarliśmy jeszcze do pięknego drewnianego klasztoru Nga Hpe Kyaung. Znajdują się w nim zabytkowe przedstawienia Buddy w stylu szańskim, tybetańskim, Pagan i Inwa. Potem ruszyliśmy już w rejs powrotny do przystani w Nayung Shwe, a stamtąd pieszo wróciliśmy do hotelu (dotarliśmy do niego o 18:18). O 19:30 mieliśmy w hotelu kolację (w cenie wycieczki) z jednym alkoholowym drinkiem do wyboru w cenie. Dzień 9 03.03.2019 (niedziela) Po śniadaniu w hotelu (ok. 6:30) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (ok. 7:30) autokarem na lotnisko w Heho. Dojechaliśmy do niego po niecałej godzinie. Bagaże główne zabrano z autokaru do samolotu zupełnie bez naszego udziału. Również i tym razem dostaliśmy bilety bez przydzielonych konkretnych miejsc w samolocie, przeszliśmy dość pobieżną (nie konfiskowano np. wody) kontrolę bezpieczeństwa. Wylot naszego samolotu został zaplanowany na 9:50 i nastąpił mniej więcej punktualnie. Lecieliśmy samolotem ATR 72-600 (z układem siedzeń 2+2) należącym do linii Golden Myanmar Airlines. Podczas lotu zaserwowano niewielki posiłek i wodę. Potem podano jeszcze cukierki. O 10:34 wylądowaliśmy na lotnisku w Rangunie. Bagaże główne tym razem musieliśmy odebrać sami. Ok. 11:30 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Podczas niej mieliśmy jeden postój „toaletowy” przy stacji benzynowej. Ok. 13:10 zatrzymaliśmy się w Bago (inna nazwa tego miast to Pegu), dawnej stolicy Monów przy pawilonie mieszczącym mierzącego 55 m leżącego Buddę Swethalyaung. Posąg ma 16 m wysokości. Wg legendy ufundował go król Mgadeikpa, który rządził Monami w X w. Obejrzeliśmy posąg w ramach czasu wolnego i ruszyliśmy dalej. Ok. 14-stej zatrzymaliśmy się na lunch (dodatkowo płatny) w restauracji Royal Taste. Następnie podjechaliśmy do Złotego Pałacu Kanbawzathadi, który także zwiedziliśmy. Na terenie dawnego kompleksu pałacowego zrekonstruowano tam kilka obiektów, w tym wielką salę audiencyjną i salę tronową. Ok. 15:30 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. po drodze mieliśmy jeszcze jeden postój „toaletowy” przy jakiejś restauracji. Przed 18-stą dotarliśmy na „dworzec” w Kyaiktiyo. Tam opuściliśmy nasz autokar z bagażami podręcznymi (główne zostały na noc w autokarze) i przesiedliśmy się na „pakę” ciężarówki, którą następnie wjechaliśmy na Złotą Górę. Jazda była emocjonująca, gdyż prowadziła po bardzo krętych (i o dużym nachyleniu) górskich drogach. Po ponad półgodzinnej jeździe opuściliśmy „pakę” i jeszcze musieliśmy przejść pieszo spory kawałek, zanim dotarliśmy (ok. 18:50) do hotelu Kyaik Hto. Po szybkim zakwaterowaniu mieliśmy o 19:30 kolację w hotelu (w cenie wycieczki). Po kolacji odbyliśmy spacer do słynnego sanktuarium buddyjskiego na górze Kyaiktiyo. Na wierzchołku góry znajduje się tzw. Złota Skała, która jest celem pielgrzymek wiernych z całej Birmy. Niestety w trakcie naszego pobytu była ona otoczona bambusowymi rusztowaniami przez co zupełnie straciła swój urok. Ciekawsze było zatem obserwowanie licznych buddyjskich pielgrzymów i toczącego się wokół życia. Z powrotem do hotelu dotarłem ok. 20:40. Dzień 10 04.03.2019 (poniedziałek) Jeszcze przed śniadaniem z balkonu mojego pokoju podziwiałem rozległą panoramę okolicznych gór. Śniadanie mieliśmy o 6-stej. Po jego zjedzeniu podziwialiśmy jeszcze wschód słońca nad górami i ponownie obserwowaliśmy licznych pielgrzymów. Po wykwaterowaniu z hotelu ok. 7:15 ruszyliśmy pieszo na „dworzec”. Tam znowu wsiedliśmy na „pakę” i zjechaliśmy na dół krętymi górskimi drogami. Tam czekał już na nas nasz autokar, którym kilkanaście minut po 8-smej ruszyliśmy w dalszą drogę. po drodze mieliśmy jeden postój „toaletowy”. O 12:10 zatrzymaliśmy się przy sklepie Lady Luck w Rangunie, gdzie była możliwość zakupu rozmaitych pamiątek i biżuterii. Potem ruszyliśmy dalej i po 13-stej zatrzymaliśmy się przy chińskiej restauracji Royal Garden, gdzie zjedliśmy lunch (w cenie wycieczki). Następnie ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie. Po 14:30 zatrzymaliśmy się nad sztucznym jeziorem Kandawgyi, skąd mogliśmy podziwiać ładne widoki, m.in. na imponującą replikę Barki Królewskiej Karaweik (mieści się w niej ekskluzywna restauracja) oraz pagodę Shwedagon. Potem podjechaliśmy do pagody Chaukhtatgyi z ogromnym posągiem leżącego Buddy. Ma on 65 m długości. Budda ma spokojny wyraz twarzy, ręką podpiera głowę, na której znajduje się korona wysadzana diamentami i innymi cennymi kamieniami. Następnie przed 16-stą dotarliśmy do najsłynniejszej pagody w byłej stolicy Birmy (obecną jest Neypyidaw) – Shwedagon. Jest to zespół świątyń będący najważniejszym miejscem kultu dla wyznawców buddyzmu w Birmie (jest to jedno z sanktuariów przechowujących relikwie Buddy). Kompleks wzniesiono na wzgórzu Singuttara, przez co stał się najważniejszym elementem pejzażu miasta. Wg archeologów pierwsza stupa powstała w tym miejscu pomiędzy VI a X w., a jej twórcami byli Monowie. Z uwagi na liczne trzęsienia ziemi stupy były wielokrotnie niszczone i ponownie odbudowywane. Cały kompleks świątynny zajmuje 46 ha. Prowadzą do niego 4 zadaszone chodniki, przy każdym stoją dwa 9-metrowe posągi chinthe (leogryfy strzegące pagody). Ze schodów trafia się na marmurowy taras główny. Centralna pagoda (niestety podczas naszej wizyty była akurat w renowacji, w dolnej części osłaniały ją maty, a w górnej bambusowe rusztowania) liczy sobie prawie sto metrów wysokości. Składa się z kilku członów, z których każdy ma symboliczne znaczenie. Świątynię pokrywa 13 tys. złotych płytek, a wierzchołek pagody ozdobiony jest prawdziwymi diamentami i szlachetnymi kamieniami (między innymi 76-karatowym diamentem). Podstawę otaczają 64 mniejsze stupy oraz ołtarze z opiekunami ludzi urodzonych w konkretny dzień tygodnia. Całość zdobiona jest posągami słoni, lwów, ogrów, naga i innych istot mitycznych. W północnej części kompleksu działa niewielkie muzeum, w którym wystawiono liczne posągi Buddy. Najpierw zwiedzaliśmy kompleks świątynny wspólnie, a potem mieliśmy tam jeszcze czas wolny do 17-stej. Wspomnę jeszcze, że w cenie biletu do tej świątyni była butelka wody i wilgotna chusteczka do wytarcia nóg. Po zwiedzaniu przejechaliśmy do hotelu Summit Parkview (dotarliśmy do niego ok. 17:30), w którym następnie się zakwaterowaliśmy. Wieczorem część uczestników wycieczki skorzystała z wycieczki fakultatywnej (w cenie 40 USD) w postaci kolacji połączonej z pokazem lokalnych tańców ludowych. Ja wieczór przeznaczyłem już na odpoczynek. Dzień 11 05.03.2019 (wtorek) Po śniadaniu w hotelu (ok. 6-stej) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (kilka minut po 7-mej) autokarem w drogę do Ngwesaung. Po drodze mieliśmy 2 postoje toaletowe. Droga była dość uciążliwa, gdyż nie tylko trwała kilka godzin, ale czasami prowadziła bardzo kiepskimi drogami, szczególnie w końcowym fragmencie trasy, gdzie w dodatku było mnóstwo zakrętów. Ok. 13:50 dotarliśmy w końcu do hotelu Aureum Palace Resort. Popołudnie przeznaczyłem na odpoczynek po podróży i dojście do siebie po problemach zdrowotnych, które mnie dopadły w Rangunie. Wieczorem wybrałem się na spacer po Ngwesaung. Wstąpiłem też do polecanej w Internecie restauracji Table 5, w której zjadłem obiadokolację (oczywiście płatną we własnym zakresie). Dzień 12 – 14 06-08.03.2019 (środa – piątek) To były dni błogiego wypoczynku. Leżakowałem na szerokiej piaszczystej plaży nad Zatoką Bengalską, kąpałem się w oceanie i hotelowym basenie, spacerowałem wzdłuż brzegu oceanu (dotarłem m.in. do dwóch stup stojących na skałach nad brzegiem oceanu) i po miasteczku, podziwiałem piękne zachody słońca nad oceanem. Śniadania mieliśmy w cenie w hotelu, na inne posiłki chodziłem do wspomnianej wcześniej restauracji Table 5. Raz odwiedziłem też hotelowe SPA, gdzie zafundowałem sobie masaż całego ciała. Dzień 15 09.03.2019 (sobota) Po śniadaniu w hotelu (ok. 7-mej) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (kilka minut po 8-smej) autokarem ruszyliśmy w drogę powrotną do Rangunu. Po drodze mijaliśmy ciekawe krajobrazy, m.in. liczne pola ryżowe. Na trasie mieliśmy trzy postoje toaletowe przy restauracjach. Ok. 14:40 dojechaliśmy do lotniska w Rangunie. Tam przeszliśmy odprawę bagażową i oczekiwaliśmy na lot, który zaplanowano na 17:35. W sklepach na lotnisku pozbywaliśmy się ostatnich kyatów. Nasz samolot oderwał się ostatecznie od ziemi o 17:45. Lecieliśmy tym razem samolotem Airbus A320-200 należącym do tanich linii lotniczych Air Asia. Podczas lotu dostaliśmy posiłek i wodę. W jego trakcie wręczono nam również do wypełnienia karty wjazdowo-wyjazdowe do Tajlandii. O 18:40 czasu birmańskiego (czyli 19:10 czasu tajlandzkiego) wylądowaliśmy na lotnisku w Bangkoku. Po przejściu procedur wjazdowych i odbiorze bagażu spotkaliśmy ponownie naszego tajskiego przewodnika Johna, który zaprowadził nas do autokaru. Tuż po 20-stej ruszyliśmy w drogę do hotelu Bangkok Palace. Dotarliśmy do niego po ok. 40 minutach jazdy. Tam się zakwaterowaliśmy i zjedliśmy w hotelu pożegnalną kolację (w cenie wycieczki). Dzień 16 10.03.2019 (niedziela) Po śniadaniu w hotelu (o 5:45) i wykwaterowaniu wyruszyliśmy (o 6:24) autokarem na lotnisko. Dotarliśmy do niego po ok. półgodzinnej jeździe. Tam odprawiliśmy bagaże, odstaliśmy swoje w długich kolejkach do kontroli bezpieczeństwa i paszportowej (tam oddaliśmy karty wyjazdowe) i oczekiwaliśmy na wylot, który miał nastąpić wg planu o 9:30. Niestety trochę się opóźnił i nasz samolot oderwał się od ziemi o 10:09, a w trakcie lotu jeszcze powiększył opóźnienie. Lecieliśmy ponownie samolotem Boeing 787 Dreamliner (z układem siedzeń 3+3+3) należącym do naszego LOT-u. Tym razem nie dostaliśmy koców i poduszek na czas lotu. Tak jak poprzednio w cenie wycieczki zagwarantowano nam 2 posiłki i wodę. Resztę można było dokupić odpłatnie. Podczas lotu korzystałem z indywidualnego centrum rozrywki, obejrzałem 2 filmy fabularne, jeden film dokumentalny i jeden program rozrywkowy. Posłuchałem też trochę muzyki. O 22:05 czasu tajlandzkiego (czyli 16:05 czasu polskiego) wylądowaliśmy ostatecznie (wg planu mieliśmy lądować o 15:10) na lotnisku w Warszawie i tak się zakończyła moja kolejna zagraniczna podróż.

5.0/6

Teresa, Warszawa 07.02.2016

Złota Birma

Birma to kraj bardzo interesujący i pełen kontrastów. Unikalne zabytki oraz ich ogromna ilość robią wrażenie. W sąsiedztwie bardzo bogatych pozłacanych świątyń, mieszkają w szałasach z bambusa i liści palmowych biedni ludzie. Krajobraz czasami psują sterty śmieci rzucanych gdzie popadnie. Organizacja wycieczki bez zarzutu, co w dużej mierze było zasługą polskiej pilotki oraz birmańskiego przewodnika. Pilotem była Pani Dagmara - osoba bardzo kompetentna z dużą wiedzą o regionie oraz umiejętnością jej przekazywania. Przy tym miła, kulturalna, zawsze uśmiechnięta oraz wyrozumiała dla turystów. Reasumując wycieczka godna polecenia każdemu, kto lubi zwiedzać.

5.0/6

Grzegorz Ryszard, Warszawa 08.01.2020

w krainie 1000 pagód

Swietna wycieczka wsrod wspanialych tubylcow. wbrew wczesniej czytanym opiniom ( byc moze Rainbow zmienil na duzo lepsze) hotele bardzo dobre. Jesli pominac lunch w chinskiej restauracji na barce to jedzenie wystarczajaco dobrej jakosci. Odpoczynek nad morzem w bardzo dobrym hotelu nad samym , cieplutkim, czystym morzem. Wycieczka wg mnie bardzo warta polecenia. Jedyny makament to pilotka p. Paulina Madej. Zupelny brak profesjonalizmu.

5.0/6

Piotr, Czeladź 28.03.2014

miło

Rewelacyjny teren, fascynujacy kraj, Swietny przewodnik. Z minusów rejs do Mandalay to nieporozumienie 16 godzin straconego czasu i nic po drodze.(Wiem niska woda - ale pewnie o tej porze roku taka jest). A można samochodem albo przy tak nielicznych grupach jeepami, i cos po drodze zobaczyc. Przydałby się jeszce jeden dzień w Baganie.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem