Opinie klientów o W krainie tysiąca pagód

5.3 /6
40 
opinii
Intensywność programu
4.2
Pilot
5.1
Program wycieczki
5.4
Transport
4.8
Wyżywienie
5.0
Zakwaterowanie
5.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.0/6

Hanna, POLICE 29.03.2017
Termin pobytu: luty 2017

Maynmar - bogaty kraj biednych ludzi

Piękna wycieczka, która na długo zostaje w pamięci. Barwy i krajobrazy Birmy, niepowtarzalne i niespotykane zostają na zawsze pod powiekami. Wystarczy zamknąć oczy i.....jest zjawiskowo. Nie będę opisywala wycieczki dzień po dniu, gdyż inni przede mną to zrobili.Za to serdecznie polecam tę wycieczkę, dla osób którym Azji "nigdy dosyć" prawdziwa uczta:) Zachwycają świątynie, których nigdzie na świecie nie ma tylu, ze swoim bogactwem, blaskiem, złotem, poraża i zawstydza bieda ( w dzisiejszych czasach rzadko spotykana w takim wymiarze), podziw budzi spokój i pogoda ludzi, którzy tu mieszkają. Tzw. zdobycze cywilizacji dostępne są dla niewielu (oprócz smartfonów - mają je chyba wszyscy:). Nie raz i nie dwa przecierałam oczy ze zdumienia - niemożliwe, że na Ziemi istnieje takie miejsce - myślałam. Jeżeli wydaje Wam się, "że wszystko już było" jedźcie do Birmy, okaże się, że widzieliście niewiele.....

4.5/6

TOMASZ WOJCIECH, ZIELONA GÓRA 13.02.2017
Termin pobytu: marzec 2017

Birma - za malo Birmy w Birmie

2000 +++ buddyjskich świątyń 500 +++ za Birmę 500 - - - za, za Mało Birmy w Birmie i błędy organizacyjne Birma jest czarująca i najbardziej dziewicza ze wszystkich krajów, jakie odwiedziłem w Azji, jest najpiękniejsza i najbardziej mistyczna, ma duszę i duchowość, jest jak skansen. Zaskoczyła mnie wszystkim. Otwartością, przyjaznością i gościnnością ludzi, pluciem czerwonym betelem, gdzie popadnie, starymi samochodami, zacofaniem, biedą na prowincji, mistycyzmem, religijnością oraz światowej klasy zabytkami, a nawet atrakcjami turystycznymi. Mieszkańcy zaś Birmy zaskoczyli mnie imponującą pogodą i hartem ducha, otwartością na turystów i gości, ciekawością innego świata, szacunkiem dla obcokrajowców, uczynnością, gotowością do pomocy... długo by wymieniać. Największym atutem tego kraju są nie tylko wyblakle, pokryte patyną starości świątynie i stupy - te stare, starusieńkie i te odnowione czy odnawiane, ale i przewspaniale mistyczne pejzaże nizin oraz gór, meandrujących rzek, a także zaraźliwy duch Birmańczykow, których spotykasz. I to słońce! Jego blaski migocą po wodzie, po łąkach, po twarzach, a cienie nadają blasku wszystkiemu, co nas otacza. Raj dla oczu, raj dla fotografa i raj dla naszych zmysłów. Wzrok nasz podąża z uśmiechem od starożytnych stup ku kolonialnej architekturze, a na horyzoncie przyciąga jeszcze uwagę pasmo gór, a jeszcze gdzieś z boku łany płonącej w słońcu zieleni traw, a jeszcze …….I wciąż za mało czasu, by to wszystko zapamiętać. Bagan to miejsce, które jest wyjątkowe i niepowtarzalne pod względem jego historii, architektury, rozmiaru i atmosfery. Mimo, że znajduje się na szlaku największych atrakcji Myanmaru i mnóstwo tu turystów, można znaleźć miejsca, gdzie nie ma nikogo. Świątyń jest tyle, że spędzić trzeba by tu chyba rok, żeby je wszystkie zobaczyć. Na obszarze 40. km kwadratowych znajdowało się niegdyś ponad 4000 świątyń. Po najazdach mongolskich, pod koniec XIII wieku, zostało ich może ponad 2 tysiące. Ile dokładnie jest tych świątyń dziś? Trudno ocenić. Bagan to był jeden z najważniejszych powodów, dla których przyjechałem do Birmy. I nie zawiodłem się, gdyż nigdy jeszcze nie widziałem czegoś podobnego. Bagan robi ogromne wrażenie – zarówno, gdy jeździsz, jak i gdy chodzisz - czy to o świcie, czy o zmroku, a szczególnie, gdy wspinasz się po stromych schodach i co kilka metrów widzisz kolejną świątynię. Zachwyca też, gdy spoglądasz na całą okolicę z góry, a przed sobą widzisz niezwykle magiczną krainę z tysiącami bajkowych budowli. Inle. Być w Birmie i nie spędzić jednego dnia na tym niezwykle barwnym jeziorze to tak jak byćw Rzymie i nie zobaczyć Koloseum. Tutaj wszystko wciąż zdaje się być zatrzymane w czasie. Wystarczy tylko odrobinę oddalić się od najpopularniejszych miejsc, by odnieść wrażenie, że jest się tutaj jedyną „Białą Twarzą”, która pojawiła się tu po raz pierwszy od stu lat. Zmiany przypływają po śniadaniu wraz z nielicznymi jeszcze wciąż turystami. Inle byłoby tylko zwykłym jeziorem, jednym z wielu takich w Azji, gdyby nie to, że jego rozległa powierzchnia stała się domem dla 70. tysięcy ludzi. Zresztą, o ile podmokłych, rozlanych brzegów jeziora nie da się objechać, to już jego przepłynięcie (22 km długości, 12 szerokości) nie stwarza problemu. Cudowna okolica, a na jeziorze rybacy na tradycyjnych łodziach, wiosłujący nogą, widok na świątynie, domki na palach, pływające wioski. Zachwycające widoki, wspaniały sposób na spędzenie dnia. Drewniane łodzie, piękna zieleń wokół, malownicze domki na palach. Zupełnie inny świat. Mount Popa (także: Puppa) i świątynia Popa Taungkalat - Święta góra Birmy, zwana „birmańskim Olimpem”, miejsce pobytu 37 „Natów” (duchów), czyli imponująca góra z buddyjskim klasztorem na szczycie. Dla mnie jednak, powiem szczerze, lepiej prezentują się z pewnej odległości czy na zdjęciach niż z bliska, w rzeczywistości. Aby dojść do świątyni należy pokonać dokładnie 777 schodów pod blaszanym zadaszeniem, po którym skaczą małpy. Wejść na szczyt czy pozostaćw dolnych partiach schodów (tu gdzie jeszcze można chodzić w butach), a może połazikować po równie ciekawych pobliskich uliczkach - tę decyzję pozostawiam każdemu, kto znajdzie się już na miejscu. Niewątpliwie dla Birmańczyków jest to ważne miejsce kulturowe i religijne. Nazwa Popa pochodzi od słowa „puppa”, które oznacza kwiat. Nie powinno nas więc dziwić, że u podnóża góry tłumnie gromadzą się sprzedawcy kwiatów. Charakterystyczną pamiątką są główki żółtych kwiatów zamknięte w butelkach. Niemal każdy Birmańczyk, który przybywa do Mount Popa, sprawia sobie taki prezent. U podnóża góry znajduje się również jedno z sanktuariów Natów, a w nim posągi całego panteonu duchów, niektóre z nich dość kuriozalne (m.in. posąg Nata-pijaka, któremu wierni składają ofiary z whiskey). Jako miłośnik „whisky’’ naturalnie pokłoniłem się laleczce, ale whiskey, aby być zdrowym na dalsze dni wycieczki, wypiłem do dna (nie sam). Złota Skała to jedno z trzech najświętszych miejsc dla mieszkańców Birmy, zaraz obok ranguńskiego Szwedagonu i Mahamuni Paya w Mandalaj. Niezwykle popularna wśród samych Birmańczyków, dla zagranicznych turystów wciąż nie stanowi zbyt oczywistego miejsca odwiedzin – być może właśnie dzięki temu pagoda Kyaiktiyo wciąż pozostaje jednym z tych miejsc, gdzie turystyka nadal ma lokalny koloryt. My mieliśmy to szczęście, że akurat w tym dniu przypadała wielka pełnia księżyca (14 listopada 2016). Gdy przybyliśmy późnym wieczorem (via ciężarówka) na szczyt góry, wszędzie już było mnóstwo ludzi, całych rodzin, mnichów i mniszek, dzieciaków i starców. Jedni modlili się czy medytowali, inni rozmawiali półgłosem, a jeszcze inni kładli się do snu (pod gołym niebem) zarówno na głównym placu, jak i wszędzie nieopodal, gdzie jeszcze było miejsce. A dookoła wyjątkowa ciszai spokój. Natomiast widok, szczególnie o wschodzie słońca (sądzę, że również o zachodzie) zrobił, chyba na każdym, niesamowite wrażenie. Również dzięki tylko tej jednej nocy i tego jednego poranka wycieczka staje się szczególnie wartościowa ze względu na walory poznawcze. Poznaje się bowiem tę prawdziwą Birmę i jest się świadkiem wspaniałego wydarzenia, o którym wiele „Bladych Twarzy” tylko śni. Ngwe Saung Beach to miejscowość z ciągnącą się ponad 15 kilometrów szeroką piaszczystą plażą. Na tyle szeroka, że Birmańczycy bez żadnego skrępowania jeżdżą po niej skuterami, motorami czy na quadach. Sama atmosfera miejsca też jest bardzo lokalna: co kilka minut na plaży spotykamy mężczyzn na rowerach wiozących kokosy, które swobodnie rozłupują olbrzymimi maczetami, lub kobiety, które z gracją i wprawą noszą na swych głowach kosze z przekąskami. Zamierzają je oczywiście sprzedać osobom wylegującym się na plaży. A tych wylegujących nie jest wiele – plaża jest na tyle długa i szeroka, że bez problemu znajdziemy miejsce dla siebie bez otoczenia innych. Dwie małe pagody na skałach tylko dopełniają swojskości Ngwe Saung Beach. Natomiast łazikom, powsinogom i włóczęgom polecam wybranie się w czterogodzinną podroż do pobliskiej wioski rybackiej. Załatwiłem „moją podróż” w recepcji naszego hotelu i za niecałe 4$ przyjechał po mnie birmański przewodnik motorem. Aż 4km jechaliśmy super dobrą drogą „dwupasmową” (dwa motocykle mogły się wyminąć), a potem już te następne z 4, a może 6 km, najpierw po dróżkach, potem ścieżynkach, a na końcu pomiędzy drzewami i krzakami. Kilka razy przepychaliśmy motor albo specjalnie stawaliśmy, by zobaczyć takie normalne, codzienne życie, może ubogich, ale szczęśliwych Birmańczyków. To, co zobaczyłem już na miejscu, było warte tych wszystkich niedogodności. Wioseczka, chateńki, dzieciaki, rodzinna biesiada, dziesiątki załadowywanych właśnie kutrów, szeroka plaża….. widok zapiera dech w piersiach! Wreszcie zaczęliśmy się rozumiećz przewodnikiem (ja do niego po polsku, a on naturalnie po birmańsku) i może dlatego to on zaproponował mi dalszą podróż - najpierw plażą, potem wertepami, potem lakami i znów wylądowaliśmy na plaży (stojąc na niej zwróceni w kierunku wody jechać należy w lewo, a wtedy na horyzoncie widać na skalach pagody). Koniecznie trzeba wziąć kąpielówki, bo dojście do wielu miejsc wymaga żonglowania po i pomiędzy skałkami, najczęściej w wodzie.

4.5/6

KAZIMIERZ, LODZ 12.01.2020

Birma to bardzo ciekawy miejsce

Birma to jeszcze niezbyt turystyczne miejsce. Bardzo ciekawe miejsce do zwiedzania. Polecam. Niemniej program wycieczki moim zdaniem nie wykorzystuje w pełni walorów Birmy. Przydałoby się zwiększenie intensywności, szczególnie w Bagan (to wyjątkowe miejsce). Na ocenę ma jednak głównie wpływ słaba praca pilotki. Jeżdżę z Rainbow już kilkanaście lat i to moja pierwsza negatywna opinia o pilocie.

4.0/6

zosia 14.02.2016

podziekowania

Kochanej Monice i Kochanemu Marcinkowi wszysko co najpiekniejsze w Walentynki.Dziekuje za Wasze serce na ciekawej wycieczce w Birmie.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem