Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka (a raczej wyprawa) spełniła moje oczekiwania. Zanim zdecydowałam się na wybór tej konkretnej imprezy szczegółowo przeczytałam opis , przedstawiony przez organizatora oraz wszystkie opinie. Teraz, po powrocie, rozumiem, dlaczego wycieczka może budzić skrajne emocje, wyrażone w opiniach. Jeżeli dla kogoś, jako turysty, priorytetem jest wygoda, dobre hotele, smaczne i zróżnicowane jedzenie oraz spektakularne efekty, powinien wybrać inną destynację. Jeżeli chcemy poznać życie Senegalczyków takim, jakie jest ono naprawdę, godząc się na niewygody i trud podróży, biedę i standardy poniżej wszelkich znanych nam standardów- wycieczka będzie trafiona. Podróżując po świecie w większości odwiedzamy miejsca turystyczne, podkolorowane na potrzeby komercji. Na wschodzie Senegalu takich miejsc brak. Życie jest proste, bardzo biedne, a kolorytu dodają jedynie pięknie ubrane kobiety. Osoby, które nie zdają sobie z tego w pełni sprawy, mogą czuć się rozczarowane. Atutem wycieczki jest właśnie prostota i brak turystycznego lukru. Po powrocie zupełnie inaczej spojrzymy na biedę i jej definicję oraz docenimy to, co mamy w Europie. Wycieczka jest trudna, przejazdy długie i męczące- ale wszystko zgodnie z opisem. Poza tym, aby coś zobaczyć, trzeba tam dojechać. Bliżej ludzi- jak w nazwie imprezy - zdecydowanie zawdzięczamy Małgosi- pilotce, która ogarniała nie tylko grupę, ale i lokalnego przewodnika Kemo- do spółki z świetnym kierowcą. Małgosia zmniejszyła dystans pomiędzy nią a nami- turystami, dzięki czemu atmosfera była świetna. Grupa również była rewelacyjna, prawie żadnych narzekań, a malkontenci nie do końca mogli się wykazać. Pozwoliliśmy Kemo zadawać sobie pytania- czasem osobiste, co było niesamowitą lekcją socjologii, różnic kulturowych, różnic w postrzeganiu świata, ludzi, rodziny. Coś, co do tej pory było oczywiste, już takie nie jest. Wartością dodaną, poza programem, był występ właściciela hotelu w Cap Skiring wraz z zespołem. Gra na korze, innych instrumentach, śpiew i tańce – wspólne z lokalnymi kobietami- bezcenne. Kolejną atrakcją były urodziny jednego z uczestników wycieczki oraz koncert gry na korze wraz ze śpiewem, zorganizowany przez Kemo. Spontanicznie, z humorem i sympatycznie- poza programem. Największym przeżyciem była wizyta w przypadkowej wiosce- poza programem. Niezwykła serdeczność mieszkańców, rozmowy na temat tego, jak żyją, gdzie gotują, gdzie śpią itp. Później sesje zdjęciowe- my robiliśmy zdjęcia im, a oni nam. Sądzę , że dla mieszkańców tej wioski byliśmy tak samo egzotyczni, jak oni dla nas. Pomimo, iż nie mieli prądu, posiadali smartfony! I baterie słoneczne na strzechach swoich chat! Oczywiście na koniec tańce- wspólne- przy rytmach garnka i miski, które służyły jako bębenek. Ciekawym przeżyciem była wizyta w wioskach Bedik i Bassari. Godzinny trekking do wioski Bedików pod górę, w 40 stopniowym upale nie należał do najłatwiejszych. Ale wszyscy dali radę. Wioska, licząca ok 600 mieszkańców, położona przepięknie. Witało nas ogromne drzewo mango, pod którym mieszkańcy wystawili swoje rękodzieła do sprzedaży. Naszyjniki i bransoletki może nie były dziełem sztuki, ale ich zakup traktowaliśmy jako zapłatę za możliwość zrobienia sobie zdjęcia z autorem. Mieszkańcy niechętnie, bez zapłaty, pozwalają się fotografować. Ale , gdy zakupimy pamiątkę, chętnie pozują. Moją uwagę zwróciła studnia głębinowa w wiosce Bedików, wykorzystująca energię z solarów. Dzięki opłatom turystów za zwiedzanie, mieszkańcy wioski nie muszą przynosić już wody z dołu. Generalnie wioska jest bardzo urokliwie położona i warta trudów wspinaczki. Wioska Bassari też miała swój klimat. Wódz plemienia z puszką piwa był. Sympatyczny . Taniec mieszkańców… ciekawy. Co prawda stroje już nie takie, jak kilka lat temu, brak spódniczek z trawy i gołych piersi pań, jednak zawdzięczamy to sobie-Europejczykom. Dziewczyny po prostu się wstydzą. A poza tym Afryka jest jednym wielkim lumpeksem. Miejscowi noszą to, co otrzymają. Przy czym pojęcie stylu, gustu itp. jest dalece odmienne od europejskiego. Tancerze w wiosce Bassari tańczyli wiec w strojach, które były połączeniem ubrań europejskich z tradycyjnymi afrykańskimi. Ale to było naturalne. Tak po prostu zmienia się Afryka. Hitem była rękojeść z butelki po keczupie. Oraz męski chórek w podartych ubraniach – nie planowano wcześniej ich występu, śpiewali spontanicznie i to było fajne. A na drzewie tabliczka z numerem telefonu do wodza. Najwięcej kontrowersji budził park Niokolo Koba. No cóż… to nie jest Kenia ani RPA. Zwierzęta są, ale pochowane w sawannie. Nie było spektakularnie, ale było naturalnie. Bo park też jest naturalny. Oczywiście uciążliwe jest jeżdżenie przez kilka godzin w 40 stopniowym upale i każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto. Szukanie zwierząt bardziej przypominało jeżdżenie po naszym polskim lesie w poszukiwaniu jeleni, saren czy dzików. Albo je spotkamy, albo nie. Bo to w tych warunkach jest naturalne. Mnie się podobało. Widziałam pawiany, koczkodany, antylopy, guźce, krokodyle i liczne ptaki. Część naszej grupy widziała również panterę! Wodospad Dindefello- super! Po 1,5 godzinnej podróży rozklekotanymi jeepami mieliśmy trekking w asyście koczkodanów. Po drodze mijaliśmy kobiety piorące ubrania w rzece i wieszające je na okolicznych krzakach- lokalny koloryt. Na końcu sam wodospad. Robi wrażenie. Są co prawda na świecie większe i piękniejsze, ale możliwość kąpieli w lodowatej wodzie u podnóża wodospadu- bezcenne. I byliśmy tylko my- nasza grupa. Żadnych tłumów. Warto dokupić wycieczkę fakultatywną – rejs po rzece wśród lasów namorzynowych z wizytą na ptasiej wyspie. Ptaki zlatujące się na nocleg robią niesamowite wrażenie. Co do fakultatywnej wycieczki spacer z lwami osobiście mam mieszane odczucia. Z jednej strony bezpośrednia obecność tych wielkich kotów jest ekscytująca. Zdjęcia również są fantastyczne. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że jest to czysta komercja. Pod znakiem zapytania jest los tych zwierząt, po zakończeniu pracy z ludźmi, gdy osiągną określony wiek. To budzi we mnie kontrowersje. Ale wrażenie obcowania z lwami bez zabezpieczeń w postaci ogrodzenia jest niesamowite. APELUJĘ do wszystkich przyszłych turystów w kwestii PREZENTÓW dla dzieci i dorosłych! SŁUCHAJCIE PILOTÓW w tej kwestii i NIE ROZDAWAJCIE słodyczy ani innych drobiazgów!!! Robimy tym krzywdę sobie , ale przede wszystkim im!!! Przede wszystkim uczymy tubylców żebrania, a potem mamy pretensje, że są natarczywi. Pomagać należy jak najbardziej, ale rozsądnie!!! Kupujmy od nich rękodzieło, banany, orzeszki itp. Uczmy ich myślenia i tego, że pieniądze należą się za coś, a nie tylko dlatego, że oni są czarni i biedni w naszym odczuciu. Książki, kredki i zeszyty przekażmy szkole . Jeżeli mamy upominki, przekażmy je grupowo dla wodza wioski . On podzieli je sprawiedliwie pomiędzy mieszkańców. Rozdawanie cukierków z busa może być niebezpieczne dla samych dzieci, które nie rozumiejąc tego, że ilość słodyczy jest ograniczona reagują agresją w kierunku obdarowanych. Jedzenie było smaczne . Proste, ale smaczne. Głodny nikt nie chodził. Jeżeli ktoś liczy na kilka dań do wyboru- to nie ta wycieczka. Rano bagietka, jajko, dżem. Czasem serek. Kawa rozpuszczalna i herbata. Na kolację ryż albo makaron, albo frytki, sos yassa, kurczak. Smaczne , świeże i dobrze doprawione. Najlepsze jedzenie było w Cap Skiring i u sióstr . Na obiad zawsze się gdzieś zatrzymaliśmy. Raz , podczas długiego przejazdu na wschód był problem z prowiantem, ale wszyscy dali radę. Lokalni po drodze sprzedawali banany, mandarynki, orzeszki. Można coś niewielkiego wziąć z Polski, ale nie dużo, ze względu na upał. No i pieczone ostrygi podczas wycieczki na wyspę ptaków… Lokalne piwo La Gazelle smakowało nawet tym, którzy za piwem nie przepadają. Hotele o różnym standardzie. Zgodnie z opisem. Najlepszy w Cap Skiring. W Kedougou …. Standard DALEKO odbiega od europejskiego. Wiedziałam o tym od początku, w związku z tym potraktowałam go jako przygodę. Atutem był taras na dachu w dużym stołem, przy którym całą grupą świetnie się integrowaliśmy- aby nie iść do pokoi . Gekon na ścianie pokoju był dodatkową atrakcją- przynajmniej zjada komary. W ostatnim hotelu –La Kora bardzo sympatyczna obsługa, oferująca następny pobyt gratis J. Prąd był w każdym hotelu, woda również. Ręczniki były wszędzie. Jeżeli planujemy kąpiel w wodospadzie- warto zabrać swój. Osobiście polecam zabrać prześcieradło oraz mój patent na poduszkę- powłoczka od tzw jaśka, do której wkładamy kurtkę lub bluzę. Latarka przydała się jako doświetlenie pokoju, w którym była tylko jedna żarówka. Ale nie jest niezbędna. Może zdarzyć się, że w pokoju będzie tylko jedno gniazdko- warto wziąć rozgałęźnik. W Gambii gniazdko angielskie (tylko jedna, pierwsza noc). W Senegalu gniazdka są takie jak w Polsce. Co zabrać : krem z filtrem 50+, kapelusz, okulary słoneczne, coś na komary – Mugga lub Mosquito Guard- nie śmierdzi, bez DEET , a jest skuteczne i z rekomendacją WHO. Komary były- w niewielkiej ilości, ale były. DROGI PRZYSZŁY TURYSTO! Jeżeli przeczytałeś DOKŁADNIE opis wycieczki oraz opinie i POMIMO TEGO zdecydowałeś się wybrać Bliżej ludzi i w zgodzie z naturą- z pewnością BĘDZIESZ ZADOWOLONY
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Na ten objazd trafiliśmy z konieczności bo nie doszła do skutku inna wycieczka. I dobrze się stało. Braliśmy udział we wspaniałym wydarzeniu. Program objazdu w zasadzie Senegalu bardzo dobry. Naprawdę byliśmy blisko ludzi oraz blisko i zgodnie z naturą. Sympatyczni, pilot Wojtek i miejscowy przewodnik Dawid (tak się nam przedstawił) realizując program objazdu, umożliwili nam również zaglądnięcie do wewnętrza chat, w których żyli autochtoni. Byliśmy na lekcji w wiejskiej szkole. Bardzo wielka szkoda, że nic nie mieliśmy dla tych dzieci. A potrzebują wszystkiego. Jedzą jeden posiłek dziennie, i to nie zawsze. Piszą na tabliczkach, bo nie mają zeszytów. Polecam tą wycieczkę każdemu, kto chce zobaczyć z bliska trochę Afryki. Przedstawiony program w ofercie został cały zrealizowany, więc nie będę go opisywała. Na pewno niezapomniany będzie spacer z lwami i kąpiel w wodach wodospadu Dindefello. Hotele na objeździe były najlepsze jakie widzieliśmy. We wszystkich była czynna klimatyzacja i do dyspozycji baseny. Co przy temperaturach dochodzących do 40 stopni miało bardzo istotne znaczenie. Taka mała uwaga. Podejście na pod górę do malowniczego Iwol naprawdę wymaga niezłej kondycji i sprawności fizycznej. Podchodziliśmy około jednej godziny w pełnym słońcu (dobrze, że pilot zarządził wcześniejszy wyjazd i wchodziliśmy przy mniejsze temperaturze). Ale wszyscy uczestniczy wycieczki z większym lub mniejszym wysiłkiem do celu dotarli a po zejściu wszyscy wypili złocisty napój, tak dobry jakiego w życiu nie pili. Podsumowując. Bardzo udana impreza godna polecenia. Acha na koniec taka mała informacja. Uczestnicy wycieczki, niektórzy już kilka lat po siedemdziesiątce, stworzyli bardzo zgraną paczkę dzięki czemu wyjazd będę z mężem bardzo długo wspominała. Już na koniec dla tych co wybierają się do Afryki taka mała prośba, jak w domu masz niepotrzebne ubrania, maskotki to weź je ze sobą. Pamiętaj o jednym, że jak nie masz dla wszystkich dzieci prezentu to nie dawaj nikomu bo nieobdarowanemu dziecku sprawisz wielką przykrość.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Nie był to nasz pierwszy objazd, ale po raz pierwszy przejechaliśmy w tydzień 2500 km w prawie 40 stopniowym upale. Mieliśmy trochę obaw przed wyjazdem, które okazały się zupełnie niepotrzebne. Program był intensywny, ale pozwalał zobaczyć Afrykę "od kuchni" w całej swojej krasie. Odwiedziliśmy miejsca, w których to raczej my byliśmy atrakcją turystyczną. Transport, wyżywienie i noclegi okazały się lepsze niż się spodziewaliśmy. A jeśli do tego dołoży się Martę (najlepszego pilota jakiego dotychczas spotkaliśmy) to mamy objazd idealny.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka spełniła wszystkie moje oczekiwania. Pani przewodnik Małgorzata nie ważne le zarabia ale zarabia za mało. To najlepszy przewodnik jakiego spotkałem w życiu. Żadnych ustawek. Do wsi wpadaliśmy z partyzanta. Wszystko autentyczne. Jeśli ktoś oczekuje luksusów to wyjazd nie dla niego. Ale jeśli chcecie zobaczyć prawdziwa Afrykę to bezpiecznej, lepszej szansy nie będzie.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Program wycieczki dobrze dobrany jak na Senegalskie warunki.Hotele dobre i słabsze ale to afryka nie ma problemu nie ma stresu.Ta wycieczka skierowana jest do ludzi spokojnych i wyluzowanych nic na siłe jak czegoś nie ma to trzeba się z tym pogodzić.Przewodnik pani Marta rewelacja Mbake miejscowy przewodnik super kierowca Ibrahim bardzo dobry.Żeby zobaczyć prawdziwą afrykę trzeba się spieszyć już zalewają ją asfaltem tak że nie długo nie będzie jazdy w czerwonym pyle tylko zwykła droga a to już nie to.Wioska Bedik super mimo sporego podejścia.najwiekszą atrakcją Niokolo Koba był wiszący most.Cap Skirrng super plaże paru Francuzów krowy i my.Na południu Senegalu tylko francuzi w niewieikiej ilości.Miejscowi powoli uczą sie żebractwa a to wina turystów i rozdawnictwa oni już myślą że my jesteśmy bogaci to im sie należy bo oni biedni a oni nie biedni tylko leniwi.Zresztą jak ktoś coś da dziecią to zaras awantura bo zlatują się z całej wsi a każdy chce więc nie dawać im nic.Komary były wszędzie Muga dawała rade na 4 godziny a potem gryzły no ale to Afryka.Wziąść z sobą przybory do mycia nie wszędzie są.Hotel w Kedougou najsłabszy dwa dni naprawiali prysznic i nie naprawili afryka ale było wiadro z wodą no i było ok przygoda troche egzotyki.Wodospady Dindefelo miały dużo wody więc piękne.Rejs po rzece Saloum wieczorem super a spacer z lwami rewelacyjny poiecam.Jedzenie ostre ale dobre zawsze jest coś zjeść raz lepiej raz gorzej zależy od hotelu czym bardziej na wschód tym słabiej .w Kedougou przewodniczka dokupiła do śniadań puszeczki ale wfi było najlepsze tu duży plus.wypoczynek był w hoteluHoliday Beach Club dobry jedzenie takie sobie plaża zła na piaży 300 metrów w prawo bez kamieni leżaki darmo a piwo 50 dalasi 10 mniej jak w hotelu.Pieczywo przy wyjściu z hotelu w iewo po prawej stronie50 metrów dalej buda niebieska wieikości garażu tam kupują lokalni bagietka 7 dalasi w markietach drogo kupują tyiko europejczycy taniej przy drogach ale miejscowi i tak mają taniej ale i tak super.Małpy w hotelu jedzą z ręki masa ich się kręci .Warto się wybrać na farme krokodyli chodzi się między nimi coś innego.Wyjazd warty poświęcenia niewygód i cenny może to ostatni czas by zobaczyć coś jeszcze nie zniszczonego i nie zepsutego przez turystykę masową.Gorąco polecam
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Świetne, egzotyczne wakacje w subsaharyjskiej Afryce pozwalające na eksplorację, tej jeszcze nie do końca odkrytej części Czarnego Lądu.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jeżeli chcesz poznać prawdziwą Afrykę ten wyjazd jest dla Ciebie.Fantastyczna wyprawa która na długo zostanie w pamięci.Osobiście byłam zaskoczona całkiem przyzwoitą bazą noclegową .Nie spodziewałam się że będzie aż tak dobrze .Zawsze była ciepła woda,prąd -chociaż w opisie imprezy jest zaznaczone że nie zawsze tak jest.Nie prawdą jest że w Niokolo Koba nie ma zwierząt- patrz zdjęcia.Moja wyprawa życia stała się również wyprawą życia mojego męża ,którego notabene przymusiłam do tego wyjazdu,Oboje byliśmy zachwyceni wyjazdem. Szczerze polecamy.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wyjazd rewelacja! Świetny przewodnik-p. Gosia, osoba z ogramna pasja i zaangażowana w to żeby każdy z uczestników wyniósł jak najwięcej z wyprawy. Program dosyć intensywny, ale warty zrealizowania. Można zobaczyć jak żyją ludzie w prawdziwej Afryce. Ludność miejscowa bardzo przyjazna, ale już nastawiona na prezenty od turystów. Transport dosyć wygodny-bus z klimatyzacją. Rewelacyjny kierowca Nuha, podróż szybką, ale bezpieczna 7
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Do dnia dzisiejszego żyję tą wycieczką. Po powrocie ogarnęła mnie "depresja cywilizacyjna". Gromadzimy tak wiele niepotrzebnych rzeczy a tak nie wiele jest potrzebne do życia. Otaczamy się dobami, o których istnieniu prawdopodobnie Senegalczycy żyjący na wschodzie kraju, nie mają żadnego pojęcia. Wycieczka dla osób chcących poznać tą część kraju, gdzie ludzie mieszkają w chatynkach ulepionych z gliny,pokrytych strzechą bez dostępu do cywilizacji. Gdzie duże miasta wyglądają jak rozsypujące się garażowisko. Gdzie nie ma nic...., poza uśmiechem i życzliwością mieszkańców. Moje podziękowania: dla Pani Mai za pomoc medyczną dla Kemo za pomoc w odnajdywaniu toalet dla Nico za bezpieczną podróż w tych niebezpiecznych warunkach
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wspaniała przygoda program zrealizowany w 100% SUPER grupa która doskonale orientowała się gdzie jest i w jakim celu-pozdrowienia dla wszystkich DOSKONAŁY -profesjonalny przewodnik pan Marcin z pasją - autentyczny w przekazie /w super duecie z lokalnym przewodnikiem i kierowcą który dosłownie połykał kilometry Klimatyczne wioski - jeszcze nieskomercjalizowane , trekking nie taki straszny - trochę niedosytu z lokalną fauną Hotele przyzwoite - a 2 jeśli chodzi o położenie można powiedzieć PREMIUM Wycieczka dla aktywnych i otwartych na bardzo sympatycznych lokalsów - a reakcje dzieciaków w wioskach bezcenne dodatkowy plusik dla biura Rainbow za tak ukierunkowanych i profesjonalnych pilotów /kolejny nasz udany wyjazd /