Bez wątpienia, stolica Bośni i Hercegowiny wiele w swej historii przeszła. Szczególne piętno odcisnęła na niej wojna domowa w Jugosławii. Patrząc na wiele tutejszych budowli, wciąż widać elewacje zryte dziurami po kulach. Na szczęście, w ostatnich latach miasto przeszło duży lifting. Zwłaszcza Stare Miasto cieszy oko odnowionymi budynkami, pokrytymi charakterystyczną dachówką z kamiennego łupka.
W najstarszej historycznie części Sarajewa widać wpływy dwóch państw – Turcji na wschodzie i Austro-Węgier na zachodzie. Na pewno największe wrażenie zrobił na mnie duży ratusz, dobrze wyeksponowany w przestrzeni. Pięknie prezentuje się też Katedra Serca Jezusowego.
W Bośni i Hercegowinie atrakcją jest także synagoga oraz meczet. W poszukiwaniu autentycznych smaków i pamiątek wybrałam się na tutejszy bazar Brusa Bezistan i Grand Bazaar, na których możecie kupić miedziane tygielki do kawy, dywany, tkaniny. Na drewnianych stoiskach są pamiątki, stworzone przez lokalnych twórców. Nie martwcie się – nie znajdziecie tu żadnych chińskich podróbek, a jedynie autentyczne wyroby. Grzechem byłoby nie przywieźć do Polski tygielka do parzenia kawy (dżezvy).
Zwiedzanie Bośni i Hercegowiny nie może obyć się bez odwiedzenia meczetu. Jest to możliwe w określonych godzinach (9.00 – 12.00). Wiele słyszałam o tym, że to jeden z najładniejszych meczetów w całym Sarajewie, więc rzecz jasna – zapragnęłam go zobaczyć. Pamiętajcie, aby się stosownie ubrać i zakryć jak najwięcej ciała. Dotyczy to w zasadzie obydwu płci. Jeśli z jakichś powodów będziecie nieprzygotowani, nie martwcie się – i tak wpuszczą Was do środka, tylko uprzednio pożyczą chusty do zakrycia nóg oraz ramion. Wydadzą je w kasie biletowej. Cena wejściówki wynosi 3 marki. Tym, co najbardziej rzuca się w oczy w tym – mimo wszystko dość skromnym meczecie - jest pięknie zdobiony sufit, utrzymany w kolorze złota i granatu. Jasne ściany kontrastują z czerwonym dywanem, a balustrady balkonu wykonano z ciemnego drewna.
Jeszcze przed przyjazdem czytałam co nieco o atrakcjach Bośni i Hercegowiny, m.in. pod kątem tutejszej kuchni bałkańskiej. Przewodniki nie kłamią – ten rejon świata słynie ze świetnej kawy. Będąc już na miejscu, w Sarajewie, skosztowałam kawy po bośniacku, podawanej tu w naczyniach przypominających miedziane, tureckie tygielki. Obok, na tacy podano nam cukier w kostkach. W tutejszym zwyczaju jest popijanie kawy właśnie z cukrem. Dodatkowo zamówiliśmy po małej porcji baklawy w czterech rodzajach.
Jeżeli preferujecie inne napoje, też nie będziecie zawiedzeni – w tutejszych małych lokalach w stylu tureckich kawiarni dostaniecie też świetną lemoniadą z dużą ilością cytryny i limonki. Jest tak kwaśna, że chociaż na co dzień nie słodzę, tym razem złamałam swoją zasadę.
Kamienne miasto nad Neretwą, jak zwą niektórzy Pocitelj, zasłynęło przede wszystkim jako miejsce nakręcenia wielu filmów Emira Kusturicy. Przechodząc kamiennymi uliczkami, ze zdumieniem stwierdzam, że absolutnie wszystko, zarówno ulica, jak i elewacje okolicznych domów, wyłożone są kamienną kostką – od ziemi aż po dachy. W życiu nie widziałam jeszcze czegoś takiego! Jak okiem sięgnąć, wszędzie znajduje się kamień. Kamienne łuki, mosty i przejścia.
Co zobaczyć w Bośni i Hercegowinie? Pocitejl, jak na miasto ulokowane w rejonie wojny domowej, jest nad wyraz czyste i dobrze zachowane. Zachwycił mnie szczególnie jeden zaułek. Aż ciężko uwierzyć, że fragment tej zabudowy jest efektem prac współczesnych scenografów, jednak na tyle dobrze przemyślanym i wykonanym, że jest w pełni funkcjonalny. Widzę tu prawdziwe budowle, do których mogę wejść i napić się kawy, a nie tekturowe scenografie. Ta niezwykła architektura przetrwa jeszcze przez wiele lat.
Zaglądając do tutejszej kuchni, bardzo miło się zaskoczyłam. Okazuje się, że w tych małych kamiennych miasteczkach zachował się zwyczaj tak zwanego żywego gotowania – czyli przygotowywania posiłków na oczach gości. Smakowite widoki dają poczucie obcowania z autentyczną, tradycyjną kuchnią. Niespotykanym elementem jest głębokie naczynie do duszenia, na którego pokrywce (zwanej sacz) znajdują się rozżarzone węgle. Jest tu też półmisek przekąsek – surowa dojrzewająca szynka, ser dojrzewający w oliwie, ser z miecha, cicvara (mamałyga gotowana z serem, z dodatkiem świńskiego tłuszczu, spożywana z miodem). Do tego lampka rodzimego wina – i jestem pełna!
To jednak tylko jedna z atrakcji w Bośni i Hercegowinie. Wśród lokalnych dań nie brakuje też miejscowej kukurydzy, zwanej stodanac, bo rośnie 100 dni oraz starych odmian grochu dodawanych do sałatek. Świetnym przysmakiem jest pstrąg z rodzimych, czystych rzek, podawany ze specyficznym sosem, bardzo aromatycznym, robionym na bazie białego wina i pieprzu, zagęszczonego śmietaną. W Bośni i Hercegowinie znajdziecie też wytrawne pieczywo przypominające pączki, lecz zupełnie niesłodkie oraz podawane na ciepło. Jak widać, jest w czym wybierać.
Tutejsze zielone i ciche rejony sprzyjają rozwojowi duchowości. Nic więc dziwnego, że to właśnie w niewielkiej Medjugorie objawiła się gospa. To właśnie na jednym ze wzgórz tego niewielkiego miasteczka 24 czerwca 1981 roku trójka dzieci doznała objawienia. Choć od tych wydarzeń minęło już wiele lat, ich bohaterowie zapewniają, że każdego dnia otrzymują wskazówki od Matki Boskiej. Wierni porównują to zdarzenie do objawień fatimskich, lecz Kościół katolicki nie zajmuje jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Wydarzenia związane z objawieniami bez wątpienia przyczyniły się do rozwoju infrastruktury miasteczka. Ta atrakcja turystyczna w Bośni i Hercegowinie jest każdego roku odwiedzana przez tysiące wiernych, którzy otrzymują duchowe wsparcie, nawracają się, a niektórzy nawet zdrowieją. Wierzycie w to, czy też nie – zobaczyć Medjugorie nie zaszkodzi, choćby po to, aby zaspokoić ciekawość.
Nad Neretwą rozciąga się jeszcze jedno miasto, do którego warto zajrzeć – Mostar. Najsłynniejszy jest w nim kamienny Stary Most z XVI wieku o łukowatym kształcie, gęsto oblegany przez turystów z całego świata. Rozpięty wysoko nad rzeką, służy co niektórym śmiałkom do wykonywania popisowych skoków do wody. Nie robią tego jednak za darmo – najpierw oczekują stosownej zrzutki od publiczności. Co ciekawe, gdy kwota nie będzie zadowalająca, zrezygnują z próby i odejdą.
Dla Bośni i Hercegowiny charakterystyczny jest widok wielkich targów, na których dominują stragany z żywnością. Jeżeli chcecie kupić dobre lokalne produkty albo zrobić prezent najbliższym i przywieźć im dobry ser, wybierzcie się na targ w Banja Luce. Jest ogromnych rozmiarów i nawet w największych miastach Polski trudno uświadczyć tak wielkie bazary, bogate w dobre jakościowo produkty. Stanowiska ciągną się przez kilkaset metrów.
Co można wtedy zobaczyć w Bośni i Hercegowinie? Dominuje tu wyraźny podział tematyczny – po jednej stronie są warzywa i owoce, gdzie indziej nabiał, wędliny, a w zupełnie innym miejscu, tekstylia. Znajdziecie tu lokalne produkty, ale też gotowe potrawy, przyrządzone w domu, m.in. sery z miecha (czyli sprzedawane prosto ze skórzanego wora, w którym dojrzewa), wędzoną szynkę czy pieczone mięso. Ciekawostką jest to, że ser z miecha, w zależności od czasu dojrzewania, może mieć konsystencję zwartą lub sypko-grudkowatą (można go rozsmarować). Im starszy, tym bardziej zbity. Wyróżnia go niezwykle intensywny smak.
Rzeka Sutjeska, która wpada do Driny, stała się miejscem do życia dla licznych gatunków ryb. Wokół niej znajduje się urokliwy kanion oraz rośnie gęsta roślinność - dom dla dziko żyjących zwierząt. Park Narodowy Sutjeska to świetna okazja do aktywności na świeżym powietrzu, a zarazem jednak z najciekawszych atrakcji w Bośni i Hercegowinie. To teren idealny do wędrówek po górach. Prawdziwa atrakcja dla miłośników natury. Na obszarze chronionym znajduje się perucica – pierwotny las, dzika puszcza, w której człowiek ma zakaz jakiejkolwiek ingerencji w przyrodę. Na tych terenach rozegrała się niegdyś bitwa nad Sutjeską, o czym przypomina monument i partyzancki grób, upamiętniające te historyczne wydarzenia.
Jeżeli chcecie pobyć dłużej na łonie natury, wybierzcie się koniecznie na rejs po rzece Drinie. Malowniczy kanion rzeki jest otoczony lasami i górami. Moją uwagę przyciągnęła interesująca, zielonkawa barwa wody, piękne pejzaże, bezpośrednia bliskość przyrody, cisza i spokój. Życie toczy się tu wolnym rytmem, a okoliczne lasy dostarczają świeżych składników do lokalnych potraw. Podobno można tu spróbować dość nietypowej potrawy – gulaszu z kozicy górskiej. Ja jednak zakończyłam degustację na smażonym pstrągu. Nie tylko dobra kuchnia, ale przede wszystkim niesamowita gościnność tutejszych gospodarzy sprawiają, że bardzo chce się tu wracać.