Opinie klientów o Gruzja, Armenia - spod szczytów Kaukazu w doliny Armenii

5.3 /6
63 
opinie
Intensywność programu
4.2
Pilot
5.3
Program wycieczki
5.4
Transport
5.2
Wyżywienie
5.2
Zakwaterowanie
5.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Rafal Ryszard Wujek, Krakow 12.07.2019

Kupowac i leciec!!!

Jezeli czytasz te opinie, i zastanawiasz sie nad wyjazdem, to przestan czytac, zamawiaj, kup i jedz, bo naprawde warto, a moze sie wycieczka rozejsc jak przyslowiowe cieple bulki bo czarter zabiera tylko 180 osob...

6.0/6

Aneta, Poznań 29.09.2016

Kuszenie i Uwodzenie

Program poznawczo starannie wyważony. Spełnione zostały 3 najważniejsze warunki: poznanie Gruzji, poznanie Armenii, a wszystko to w spokojnym rytmie, bez wyścigu z czasem. Dobrą decyzją jest pokazanie turystom wpierw Gruzji – kraju pięknego, zielonego i rozsmakowanego. Połączenie zwiedzania „prowincji” z dużymi i religijnie ważnymi miastami i ośrodkami pozwala dostrzec różne oblicza kraju. Daje też skalę porównawczą z biedniejszą ale jakże urzekającą Armenią. Przylot do Batumi odbył się w naszym przypadku wcześnie rano. W programie zawarta została informacja, iż po zakwaterowaniu w hotelu będziemy mieli czas wolny. I na to wszyscy się nastawiliśmy. Natomiast w realu pilot – Pan Wojtek, zaprosił nas na wspólne zwiedzanie Batumi, które rozpoczęliśmy wizytą w kantorze, aby dokonać pierwszej wymiany. Pomysł świetny, czas do udostępnienia nam pokoi w hotelu zagospodarowany perfekcyjnie, tylko … wystarczyłoby wiedzieć, a wszyscy byśmy się odpowiednio przepakowali, aby ruszyć na miasto (i skorzystali z toalety, bo na tzw. „mieście” były jeszcze zamknięte ;-). Dzięki spacerowi po Batumi przed południem mogliśmy samodzielnie ruszyć po południu do miasta mając już odniesienie do tego, co widzieliśmy i co nam jeszcze do zobaczenia zostało. Dalsza trasa objazdu jest już tylko uwiedzeniem naszych zmysłów pięknymi, w przeważającej mierze górskimi krajobrazami i widokiem rozkosznych krów rozpłaszczonych na ciepłych asfaltowych drogach, stających do boju z pędzącym żelastwem. Czasami stworzenia te reagowały na klaksony i leniwie ustępowały, ale bywało, że wydawały wojnę nerwów, bo ani drgnęły, a samochody zmuszone były wykonać nerwowe manewry omijające. Widok codzienny dla Gruzji i Armenii, ale dla nas niezwykły i bardzo sympatyczny. Pierwsze dni spędza się zbliżając do Wielkiego Kaukazu i mijając po drodze urokliwe kompleksy klasztorne m.in. w Gelati, katedrę Bagrati w mieście Kutaisi. Potem tylko Gori z muzeum Stalina, które niestety przemieniono w mini-ośrodek kultu i niesamowite Uplisciche, Stepantsminda, Mccheta. Żadnymi słowami nie opiszę jak barwne i urzekające swą prostotą są to miejsca. Dodatkową atrakcją jest wjazd do kościółka Cminda Sameba samochodami terenowymi. Krajobraz groźny i srogi, drogi obiecujące katastrofę, kierowcy z twarzą pokerzysty mknący ostro pod górę, a na miejscu cudowny kościółek i otulone w futro z chmur szczyty górskie. Innym klimatem ugości wszystkich Tbilisi, miasto które chyba nigdy nie śpi. Dobrym pomysłem jest poznawanie Tbilisi piechotą schodząc ze wzgórza pilnowanego przez Mateczkę Gruzję w kręte uliczki starego miasta, zwiedzając meczet, napotykając wodospad, mijając piękne budynki łaźni – wszystko to oddaje klimat i urok tego miejsca. Mało udanym punktem programu jest Signagi – na mnie nie zrobiło wrażenia, ale w klasztorze w Bodbe pochowano patronkę Gruzji św. Nino, więc rozumiem pewną spójność programową. W Signagi zatrzymaliśmy się także na obiedzie połączonym z degustacją czaczy (= bimber pędzony chałupniczo ;-) i wina domowego – przemiła supra (uczta) a wznoszonym toastom przez naszego gruzińskiego przewodnika końca nie było ;-) Po Tbilisi program prowadzi nas do Armenii – sąsiadujący kraj a jednocześnie tak inny i odmienny. Już pierwsze zwiedzane miejsce – klasztor Haghpat wyraźnie odcina się od poznanych zespołów klasztornych w Gruzji. Z zewnątrz małe, urokliwe kościółki, w wewnątrz surowy i piękny świat zaklęty w kamieniu z dumnymi chaczkarami rozsianymi wszędzie. Gruzja urzeka pięknem świątyń, zaś Armenia uwodzi ascetycznym, dumnym i milczącym pejzażem klasztornym. Trudno mi zdecydować, który klasztor, czy też miejsce było piękniejsze od tych już widzianych i równie pięknych. Moim osobistym wyborem jest armeński Geghard i Tatew – wszędzie było niesamowicie, ale w te dwa miejsca natychmiast bym wróciła. Najbardziej rozczarowuje Erywań – miasto młode, wyzute z tkanki historycznej, eklektyczne i bez uroku. Ale ma też swoje mocne strony – przejmujące Muzeum Ofiar Ludobójstwa 1915 i zwiedzaną fabrykę brandy Ararat ( połączoną z degustacją). Dziwolągiem jest Kaskada – miło było to miejsce zobaczyć, ale jeśli jest to jeden z głównych punktów miasta, to od razu widać, że niewiele ich ma do zaoferowania. Wracając z Armenii do Gruzji zagląda się jeszcze programowo do skalnego miasta Wardzia (najjaśniejszej perły wśród pereł) i Borjomi, gdzie faktycznie przez moment można wczuć się w klimat uzdrowiskowego świata popijając życiodajną wodę przy strumieniu i pomniku Prometeusza. W tym miejscu świat zwalnia i zaprasza do błogiego lenistwa. Wszędzie na trasie spotykały nas nowe doznania i dodatkowe atrakcje – w Geghard kręcono film / serial ? historyczny i można było sobie popatrzeć na długowłosych i brodatych Panów przyodzianych w peleryny i sandały rzymskie, w Garni wysłuchaliśmy mini koncertu na duduku we wnętrzu świątyni boga Mitry, w górskim Gudauri ruszyliśmy na zwiedzanie w temperaturze +4°C, aby zakończyć je w upalnej dolinie przy + 25°C, w Tbilisi byliśmy świadkami uroczystości zaślubin wraz ze śpiewem chóru męskiego, w Mcchecie odbywało się akurat nabożeństwo prowadzone przez Patriarchę, w Erywaniu … rozpoczęły się demonstracje i zamieszki, których jednak nie odczuliśmy. Piękna to była trasa, świetnie skomponowana i jeszcze lepiej przez Pilota poprowadzona, cudowne wakacje, które utrwalą się we wspomnieniach. Baza hotelowa – bardzo dobra. Wszędzie czysto, pokoje o przyzwoitej wielkości aż do przestronnych i baaardzo dużych. W większości z balkonami, gdzie wieczorem można było poobserwować życie codzienne mieszkańców. Tylko w Kutaisi hotel miał bardzo małe pokoiki i klaustrofobicznie małą łazienkę. Ale to właśnie w tym rodzinnym hoteliku ugoszczono nas pierwszą kolacyjną ucztą podając przepyszne regionalne potrawy do skosztowania. A skoro o jedzeniu mowa – śniadania we wszystkich hotelach smaczne, urozmaicone i w wystarczających dla każdego ilościach. Kolacje to już było istne szaleństwo – sporadycznie bufet, najczęściej podawano na stół półmiski, a stoły uginały się pod ilością serwowanych przystawek, zup i dań głównych (tych mięsnych i niemięsnych), na deser obowiązkowo arbuzy, picie (woda, kawa i herbata) bez dodatkowych opłat. Smacznie, pysznie i obficie – trzeba porzucić wszelkie myśli o diecie, bo i tak się nie uda :-) Hotele położone najczęściej na obrzeżach miasta, ale świetnie skomunikowane (w Tbilisi np. 3 stacje metrem i jest się w samym centrum, w Batumi krótka przejażdżka maszrutką i jest się na promenadzie, pozostałe hotele umożliwiają dotarcie do śródmieścia spacerkiem krętymi uliczkami mieszkalnych dzielnic). Wyjątkiem są hotele górskie – w Gudauri wysoko i do miasteczka daleko, ale można pospacerować i podziwiać pasące się owce i cudowne śnieżne szczyty górskie, w armeńskim Goris też wysoko ponad miastem, ale hotel dysponuje sympatycznym wielkim tarasem dla wszystkich, co zachęciło nas do integracyjnego spotkania przy zebranych na trasie napitkach (wino, brandy i co kto jeszcze miał). W Erywaniu hotel na obrzeżach miasta, ale za to z widokiem na szczyt Araratu :-) Koło każdego hotelu znajdowały się sklepiki spożywcze, gdzie można było uzupełnić zapasy picia, a w przypadku lokalizacji górskich zatrzymywaliśmy się w ostatniej miejscowości z marketami i robiliśmy zakupy na wieczór i następne przedpołudnie. Możliwość zrobienia szybkich zakupów zawsze była stałym punktem programu. Pilot – Pan Wojciech Blumhoff. Zorganizowany, dysponujący szeroką wiedzą, opowiadający ze swadą o historii i czasach współczesnych, z fantastycznym poczuciem humoru, pełen życzliwości do Grupy jako całości i każdego z nas z osobna, nie pozwalał nam odczuć zbędnego pośpiechu, dbając jednocześnie o punktualność i realizowanie programu, który był tak modyfikowany, aby zobaczyć więcej i więcej i jeszcze ciut ciut :-) Poświęcił nam np. prywatny czas proponując wspólne wyjście w Tbilisi na wzgórze, z którego można było podziwiać wieczorną panoramę miasta (sami byśmy tam zapewne tak łatwo nie dotarli) i zawsze doradzał, co można jeszcze indywidualnie zobaczyć, gdzie pójść, jak dotrzeć. Myślę że to dzięki niemu nasza Grupa była punktualna, fantastycznie zorganizowana i nastawiona na poznanie krajów do których się wybrała. Przewodnik gruziński – Nodari –życzliwie pomocny, wszędzie tam gdzie można było coś jeszcze dopowiedzieć lub pokazać lub zaprowadzić – na Nodarim mogliśmy polegać. W Armenii dołączyła do nas Eliza biegle posługująca się językiem angielskim, a jak się później okazało również rosyjskim i włoskim. W wolnych chwilach stanowiła kopalnię wiedzy o życiu codziennym Ormian, dla nas narodu bardziej egzotycznego i nieznanego niż by mogło się to wydawać. Kierowca dbał o nasze bezpieczeństwo (a na drogach gruzińskich i dziurach armeńskich nie łatwo jest uniknąć sytuacji drażliwych i niebezpiecznych), podstawiając autobus zawsze przed czasem i wysprzątany. UWAGI końcowe: Legenda o tym, że Bóg oddał Gruzinom ziemię, którą zamyślił zostawić sobie, na pewno jest prawdziwa !!!

6.0/6

Agnieszka, PŁOCK 29.08.2016

Rewelcyjna froma poznania zabytków, historii oraz kultury Gruzji i Armenii. Sąsiednie karaje, a tak różnorodne - inna przyroda, kuchnia i temperamenty mieszkańców. Mieliśmy szczęście do opiekującej się nami ekipy - skarbnicy wiedzy, Łukasza i ciepłej Gai. Świetnie ułożony program. Uroczy pobyt w rodzinnych hotelach. Trzynastoletnia córka nie tylko nie zmęczyła się codziennym zwiedzaniem (również w ostatni wolny dzień - i to dobrowolnie), ale też wyraziła rozczarowanie bądąc na koloniach we Włoszech...tam nie było takiego przewodnika...duża strata, a przecież nie będzie leżeć na plaży i się smażyć cały czas :). Bakcyl podróżnika połknięty! Dziękujemy!

5.5/6

Ewa, Zawiercie 05.07.2022

Gruzja i Armenia

Wycieczka bardzo ciekawa , przewodnik z ogromną wiedzą, sympatyczny, pomocny, jesteśmy bardzo zadowoleni.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem