4.8/6 (106 opinii)
2.5/6
Kierunek Mega fajny. Ludzie tam mieszkający również mega sympatyczni i ciepli. Wycieczka natomiast już nie taka powalająca. Może opiszę jeden z dni, a nawet prawie dwa. Wstajemy wcześnie rano i jedziemy na wschód słońca w Indiech. Wszystko ładnie pięknie pływamy łodziami itp itd. Wracamy na śniadanie po śniadaniu pakujemy się do autobusu i jeździmy wysiadając co jakiś czas zobaczyć coś tam i tak do godziny 18tej. Jemy kolacje i dla odmiany pakujemy się do autobusu którym jedziemy następne 12h aż do rana (nocleg w autobusie , zamiast w pociągu sypialnym który nie dotarł a dla mnie w sumie jednym z fajniejszych punktów programu miał być, pomijając kwestję wygody spania w pociągu sypialnym a w autobusie w pozycji w której od 5tej rano jeździliśmy, ale to też jeszcze ok no trudno). P.S nie przyjechał to nie przyjechał, padła prośba czy mogli byśmy chociaż gdzieś dworzec zobaczyć gdzie te tłumy a przy odrobinie szczęścia zobaczymy z zewnątrz chociaż te sławne przeładowane pociągi o których nam opowiadano w autobusie dość sporo. No i w odpowiedzi usłyszeliśmy że tu w każdym mieście są dworce (ale w to to już muszę uwierzyć na słowo bo w końcu nie pojechaliśmy nigdzie zobaczyć) Dojeżdżamy na miejsce i po tej fajnej dobie (w sumie z 17h z 24h typowo w autobusie reszta to wyjścia na zwiedzanie i posiłki) tak dla wypoczęcia czekam na klucz do pokoju 4k w holu, następnie dostaje 30min na rozpakowanie i kąpiel i znowu jedziemy. Dojeżdżamy do Taj Mahal (jak wiadomo jeden z cudów świata) gdzie dostajemy 1h na zwiedzenie w biegu całego kompleksu Taj Mahal, porobienie zdjęć , chwilę żeby usiąść i popodziwiać ten piękny obiekt lub zamiennie na toalaetę (bo jednego i drugiego to raczej się nie dało czasowo) do której w kolejce czekało się 10min (wiem mogłem odpuścić sobie toaletę i poczekać do wieczora w hotelu ;)), na moją sugestię że może zdziebko dłużej dowiedziałem się że musimy lecieć bo nie zdążymy do następnego miejsca (szkoda że nie latali tak ci z kluczami jak siedziałem 4h w holu w hotelu, dla porównania w sklepie z dywanami spędziliśmy 1,5h a ile osób kupiło sobie indyjski dywan do domu do Polski to chyba nie muszę pisać ;) ) I taka może sugestia że może lepiej robić niespodziankę niż kilkukrotnie coś tam wspominać o indyjskim weselu a później się kończy tak jak z zobaczeniem dworca ;) Podsumowując kierunek super, a z tym czy innym biurem to pozostawiam Państwu do samodzielnej decyzji i Pozdrawiam.
1.5/6
INDIE I NEPAL Oba kraje piękne i pełne magii. O tym wyjeździe marzyłam od dawna jednak wyjazd okazał się najgorszym wyjazdem na jakim byłam ,a z tym biurem byłam już kilka razy. Zacznę może od najgorszego. Czwartego dnia objazdu rozłożyła mnie jak i siedem innych osób choroba żołądkowa, nie były to problemy żołądkowe spowodowane inna florą bakteryjną jak to twierdzi biuro Rainbow lecz było to zatrucie pokarmowe spowodowane jedzeniem hotelowym w Katmandu, chcę dodać że problemy żołądkowe miał też nasz nepalski przewodnik a on przecież jest przyzwyczajony do tamtejszej flory bakteryjnej. Osiem osób pozostało w hotelu w Katmandu na trzy dni, reszta grupy pojechała do parku Chitwan, tam po drodze następne osoby męczyły się z problemami żołądkowymi. Moje dolegliwości przeszły dopiero po kilku dniach po zastrzyku i antybiotykach (dodam jeszcze że nigdy nie miałam takich problemów nawet w Wietnamie,Kambodży czy Tajlandii a tam jadłam nie tylko w hotelu a także poza nim, w Nepalu nie jadłam nic poza hotelem) Te trzy dni wykluczyły nas z realizowania dalszego programu wycieczki za co biuro Rainbow nie zwróciło nam żadnych pieniędzy, choć w odpowiedzi biura na moją reklamację pilotka twierdzi że oddawała nam pieniądze. NIKT Z NAS NIE OTRZYMAŁ ZWROTU ZA NIE ZREALIZOWANY PROGRAM! Hotelu w Delhi,w którym nas zakwaterowano odbiegał od jakichkolwiek norm. Brudna pościel, brudne ręczniki, zasikana deska sedesowa, brak ciepłej wody, grzyb na ścianach i do tego potworny smród stęchlizny, a także wypalone dziury w suficie . Takie pokoje otrzymała większość grupy, musieliśmy spać w nich aż dwie noce. Pilotka osobiście oglądała stan naszych pokoi jednak nie zostały one zmienione na inne. Dopiero po naszej interwencji w pokojach została zmieniona tylko pościel. Biuro tłumaczyło ten hotelowy syf dużym obłożeniem w tym czasie. Mogę wytłumaczyć brak ogrzewania w hotelu w Nangarkot specyfikacją miejsca ,ale stanu w hotelu w centrum Delhi nie można w żaden sposób wytłumaczyć. W tym hotelu grupa była dzielona na dwie tury ponieważ hotel nie posiadał wystarczającej ilości miejsc do zjedzenia posiłku. Biuro Rainbow kusi wylotem z Doha, a w rzeczywistości jest to wylot z Istambułu z 6 godzinami czekania na przesiadkę do Katmandu. Sześć godzin czekania na następny lot to przynajmniej o połowę za długo tym bardziej ze zaraz po przylocie do Katmandu czekało nas zwiedzanie. W hotelu w Jajpur zostałam okradziona, dzięki pomocy kolegi odzyskałam pieniądze , choć biuro napisało w swojej odpowiedzi na moją reklamację ze to dzięki pani pilot pieniądze zostały mi oddane, sęk w tym ze pani pilot w tym czasie nie było w hotelu ponieważ była na wycieczce opcjonalnej. Kolejną rzeczą nie do przyjęcia jest usytuowanie samej kobiety podróżującej w przedziale w czteroma hindusami, zresztą cała grupa została rozsypana po kilku wagonach. Biuro powinno zapewnić grupie miejsca obok siebie lub blisko siebie a nie w kilku wagonach . Poza tym przed przejazdem na dworzec kolejowy grupa została rozdzielona i część grupy pojechała sama bez pilota, miał z nimi jechać hindus który miał z nimi dojechać do celu ale zostawił ich na dworcu zanim przyjechał pociąg. Bramę Indii oglądaliśmy z autokaru a wioski Abhanerii nie zobaczyliśmy wogóle. Brak czasu wolnego na zakupy za to kilka godzin zmarnowanych w drogich sklepach narzuconych przez program. Składaliśmy reklamację grupowa jednak biuro całą winę za uchybienia zwala na lokalnych kontrahentów.
1.5/6
Gdyby nie nieodpowiedzialna przewodniczka, być może znieślibysmy lepiej tą kiepsko logistycznie zaplanowaną wycieczkę. Oceniamy ją bardzo źle. I nie jest to pojedyncza opinia, w poczekalni w Katmandu na lotnisku na koniec co najmniej 16 osób z grupy 25-os. miała takie samo zdanie. Pani Paulina "nie ogarnia". Może i interesuje się historią Indii, podaje sporo opisów itp ale to za mało, aby być przewodnikiem dużej grupy ludzi za granicą. Przykłady? W drugim dniu po noclegu i jedzeniu w dziurze nie hotelu, w New Delhi, wszyscy mieli zatrucie pokarmowe prócz może 3-5 osób które od razu brały odpowiednie środki. Zgłaszali to, bez oddźwięku. W końcu jedna z pań wymiotowala na siebie w autobusie, sąsiad zareagował - "niech pani pomoże, zatrzyma autobus! może trzeba lekarza, środki itp?" p.Paulina: "no co ja tu zrobię, jedziemy dalej". Zero pomocy. Chora musiała potem wyrzucić swoje zarzygane ubranie. Przecież mamy wykupione ubezpieczenie, czemu nie wypisano nam u lekarza mocnych, odpowiednich środków? Lokalna przewodniczka Ash w końcu porozdawała leki typu No-Spa z Metindolem, co nie leczy ostrej infekcji jelitowej tylko łagodzi kolki jelitowe. Nakłoniła nas do zbyt dużej wymiany po niespecjalnym kursie dolarów na rupie. Potem był problem w Nepalu aby zużyć indyjskie rupie. Ale marżę od faceta który wymieniał dolce miała... Dramat z chorobą jelit dopiero zaczął się w pociągu do Varanasi. Mówiąc kolokwialnie - sraczka, rzyganie całą noc. Około 10 rano po przybyciu do Varanasi czekało nas przebijanie się autobusem przez 2-godzinne korki a potem zwiedzanie na chwiejnych nogach. Przewodniczka niewiele sobie robiła z potrzeb uczestników. Wzruszanie ramionami, głucha na problemy. Inny przykład - zapewniała że sprawdzała pogodę przed wizytą w Taj Mahal. Niestety padał deszcz, ale powiedziała, że nie wolno brać parasolek. Ludzie mokli, klęli bo zobaczyli, że wielu innych zwiedzających miało parasole - być może wypożyczone za bramkami policyjnymi, ale mieli. Czy przewodnik w tej sytuacji może odpowiadać "przecież jesteście dorośli i trzeba wiedzieć jak się ubrać" zamiast pomagać? spytać miejscowych gdzie można pożyczyć parasol? Ludzie byli wściekli na nią. Kolejna rzecz - w opisie wycieczki była suma 40 dolarów na wejścia i pozwolenia fotografowania, filmowania. Przewodniczka zakazywała filmowania lub trzeba było samemu płacić. Wtedy nikt specjalnie nie doczytywał warunków rozlegle opisanych na stronach umowy z Rainbow. To wykroczenie ze strony p.Pauliny. Najbardziej jednak bulwersująca sytuacja miała miejsce w Nepalu. Opis wycieczki zakładał m.in. wjazd kolejką - wyciągiem na platformę widokową w okolicy Katmandu, w drodze powrotnej z Chitwan. Była też możliwość lotu samolotem celem podziwiania Himalajów. Ewidentnie zniechęcała do wjazdu wyciągiem na platformę widokową, natomiast wielokrotnie, do znudzenia mówiła o wpłacaniu 240 dolarów za lot widokowy nad Himalajami. Ponieważ wcześniej widzieliśmy jej pekuniarne nastawienie bez liczenia się z potrzebami uczestników wycieczki, potwierdziliśmy nasze podejrzenia o pewną marżę, jaką miała za skłonienie jak największej liczby ludzi do drogiego lotu za 240$. Jest to oburzające, bo dla realizacji własnego zysku zmieniła nastawienie ludzi do korzystania z różnych możliwości tej wycieczki. Potem usadziła nas zbyt wcześnie w odległym hotelu, gdzie nie było ani gdzie wyjść ani cokolwiek kupić, marnując czas wycieczkowy. Czy tak postępuje opiekuńcza przewodniczka?? To szczyty nadużycia, nigdy nie spotkaliśmy się z takim pazernym zachowaniem! Poza tym samo chodzenie za nią by wysłuchać opisu jakiegoś miejsca, było daremne. Grupa 25 osób miała słuchawki TGSy więc często odległość od przewodniczki była około 20-40 metrów np z powodu tłumów ludzi. Nie miała zbyt dużo wyobraźni mówiąc do nas "tutaj widzimy..." "a teraz skęcamy tam", "tam się spotkamy"... Jak ktoś stał przy niej, to widział o co chodzi. Powinna używać określeń - na prawo, lewo, przy tym posągu, płocie itd, odnosząc się do widzianych przez wszystkich dalej stojących ludzi, celów. Mimo uwag, nie rozumiała, o co chodzi. Aby być przewodnikiem, trzeba mieć też odrobinę wyobraźni, jak ktoś może coś widzieć, trzeba to opisać. Dlatego nie każdy nadaje się na przewodnika! Czemu na koniec nie rozdała ANKIETY OPINII o wycieczce i o jej przewodniczeniu?? sama wypełniła za nas?? ludzie szykowali się na opisanie wielu sytuacji oraz jej zachowań negatywnych, a tu masz, schowała ankiety! Kończąc, warto zauważyć, że w Nepalu straciliśmy dwa dni!! na jeżdżenie do Chitwan i z powrotem do Katmandu, zamiast poświęcić ten czas na zwiedzanie bliższych okolic lub samego Katmandu, pełnego wspamniałych zabytków, powłóczenia się po słynnej dzielnicy Thamel, zrobienia zakupów, wyleczenia sraczki itp. Ktoś, kto układał plan tej całej wycieczki, nigdy chyba sam nie doświadczył wrażeń z idiotycznej jazdy pociągiem 14 godzin w tzw "kuszetce" czy rozklekotanym autobusem 8 godzin od rana do g.16 tracąc piękny dzień na dotarcie do mało atrakcyjnego miejsca. Albo pobyt w Varanasi, gdzie stężenie czarnego dymu z rur 30-letnich diesli plus dymu z ognisk i pyłu ulicznego zatykało maski antysmogowe, prowokowało do rzygania i wszyscy mieli tyłki czarne od brudnych riksz snujących się w niesamowitym hałasie klaksonów. Nigdy więcej!! Gdybyśmy wiedzieli, po co tłuczemy się w obskurnym pociągu całą noc aby potem oglądać smród palących się stosów - nigdy bym tam nie pojechał! Wiele osób to samo powiedziało! To pomyłka proponować taki scenariusz wycieczki. Jakie plusy? woda butelkowa w autobusie i hotelu do woli. Dobra temperatura na zwiedzanie. Trochę fajnych scen i widoków zabytków. To tyle. Niech zatem Rainbow zmieni p. Paulinę na osobę bardziej odpowiedzialną oraz nie proponuje tak źle logistycznie pomyślanej wycieczki. Niech zapewni pomoc lekarza na miejscu. Za to płacimy duże pieniądze. A panią Paulinę może dać na zwiedzanie Pienin? Bo inne kierunki będą ją kusiły do załatwiania swoich handlowych interesów. Tylko czemu naszym kosztem?
1.5/6
Marzenia o Indiach a zderzenie z rzeczywistością okazały się dla nas, ale także dla całej grupy, bardzo przykre. Zwalił nas z nóg już pierwszy dzień, gdy zakwaterowano nas w hotelu w Delhi. Nie mam pojęcia, kto zaakceptował ten obiekt jako hotel 3-gwiazdkowy. Szara pościel, zółta cuchnąca woda, w której nie dało się wykąpać i pseudo-restauracja. Bo to, co zaserwowano na poziomie -1 trudno nazwać restauracją. Do napojów podano plastikowe, szare, chyba brudne kubki (byly tak szare, że nie wiadomo, czy to osad, ale na pewno był to brud), plastikowe talerze do posiłków. Przeżyliśmy zmęczeni ten koszmar. Na drugi dzień obiad - wydawało się, że w miarę czystym obiekcie. Wieczorem wyjazd pociągiem do Waranasi. To prawdziwy folklor, prawdziwe Indie, ale dla nas zaczął sie koszmar. Prawie całą grupę,(niektórych pół dnia później) łącznie z pilotką dopadły potworne wymioty i biegunka. Cała noc nieprzespana, zbieganie z piętrowych łóżek do "toalety". Pani pilot nie wezwała na miejscu lekarza, a było to przecież zbiorowe zatrucie. Podwiozła nas pod aptekę twierdząc, że możemy kupić leki na własną odpowiedzialność. Farmaceuta tłumaczył, że trzeba brać przez 5 dni i jest to jakiś antybiotyk. Zrezygnowaliśmy bez konsultacji z lekarzem. Dość obszernie opisuję ten początek, wydaje się on mało istotny, ale - niestety - to zatrucie przysłoniło całą wycieczkę. Bardzo długie przejazdy, np. 180 km uczciwie powinny być określone jako 6-7 godz. przejazdu i ciągłe przystanki na toaletę. Trudno zachwycać się nawet Taj Mahalem, gdy boli brzuch, człowiek rozgląda się za toaletą, żeby na marmurach nie zwymiotować. Mam strasznie mieszane uczucia, bowiem marzyłam o Indiach i byłam świadoma, co tam możemy zobaczyć i niestety - wszystkie marzenia rozbiły się jak bańka. Nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się tam wrócić. Biuro zastrzega sobie, że program może się zmienić. Ok, rozumiem. Ale czy może się aż tak zmienić, że zwala z nóg turystów? Z Waranasi mieliśmy lecieć do Jajpuru. Okazało się, że nie lecimy rano, a wieczorem przez Dehli z godzinną przesiadką. A jakże. Samolot z Waranasi wylecial z ponad godzinnym opóźnieniem i w Delhi zobaczyliśmy tylko dym, jaki po samolocie do Jajpuru pozostał. Czekaliśmy na lotnisku ok. 3 godz., aby podstawiono nam autokar.Potem tłukliśmy się w ogromnym hałasie 7 godz. do Jajpuru. Wykończeni przejazdem, chorzy, staraliśmy się jeszcze coś zobaczyć, ale gdyby nie zdjęcia, nie wierzyłabym, że tam byłam. Ogromna szkoda. Pewno Indie są piękne, ale trudno je podziwiać będąc od samego początku tak chorym. Czy warto tak oszczędzać i tak narażać turystów? Od ponad 20 lat zwiedzamy z Rainbowem cały świat. Tym razem zawód zupełny. Czyżby biuro poszło w ilość, a nie w jakość? Do zdrowia przyszliśmy ok. 5 dni po powrocie.Dopiero po zażyciu antybiotyku niszczącego zakażenie jelitowe. Ciąg dalszy badań za tydzień. Pozostałe hotele, (w Dehli spaliśmy jeszcze tydzień później) do przyjęcia. Także w Nepalu. Ogólnie - zbyt długie, męczące przejazdy, szczególnie jak zmieniony zostanie program. A nam to zaserwowano. Pani pilotka miła w bezpośredniej rozmowie, ale też nie do końca doinformowana. Wszystkie grupy miały w Taj Mahal parasolki (padało), my otrzymaliśmy informację, że żadnych parasoli nie wolno brać, nawet na bramce zabrano nam z głów folię. Miała dużą wiedzę związaną z wierzeniami, ogólną nt. zabytków, nic poza to. Wróciliśmy do Polski nie dowiedziawszy się nic więcej o tych zapewne interesujących krajach poza tym, co zobaczyliśmy. Nic o realiach dzisiejszego dnia. Pani pilot nawet nas nie pożegnała, jak to zwykle czynią piloci na koniec wycieczki, nie otrzymaliśmy także ankiet do wypełnienia. Wiedzieliśmy przed wyjazdem, że świątynie zwiedza sie na boso, ale w niektórych nie wolno nawet założyć skarpet, to oprócz choroby jelitowej dopadło niektórych ( w tym mnie) przeziębienie. To inna bajka, bo z tym można sobie jakoś poradzić, ale trudno zachwycać się pewno pięknymi i ciekawymi krajami będąc po prostu bardzo zmęczonym i chorym.