Opinie klientów o Polinezja Atlantyku

5.3 /6
256 
opinii
Intensywność programu
3.9
Pilot
5.4
Program wycieczki
5.3
Transport
4.9
Wyżywienie
5.2
Zakwaterowanie
5.1
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Tomasz, WODZIERADY 07.02.2018
Termin pobytu: styczeń 2018

wypoczynek zimowy

Wspaniały pobyt /zimowe lenistwo/zwłaszcza wyspy/mały raj/

6.0/6

Bartosz, Toruń 15.02.2023
Termin pobytu: styczeń 2023

Dobra wycieczka na pierwszy kontakt z prawdziwą Afryką.

Wycieczka zgodna z opisem. Wszystkie występujące niedogodności do przeżycia. Jedynym minusem jest dużo jeżdżenia - tygodniowa wycieczka, w której 2 dni poświęca się praktycznie na przejazdy; w czasie drogi można cały czas podziwiać za oknem życie we wioskach, przez które się podróżuje. Nie spotka się na tej wycieczce, ani w tym regionie zbyt wielu afrykańskich zwierząt. Najciekawszym punktem wyjazdu były oczywiście wyspy Bijagos - świeże ryby i rajskie plaże, które zgodnie z nazwą tej wycieczki przypominają Polinezję Francuską. Należy się uzbroić w cierpliwość - dużo postojów, przejść granicznych. Na lotnisku w Banjul przy wylocie stoi się w 6-7 różnych kolejkach, panuje delikatny chaos. Miejscowy przewodnik bardzo pomocny, posiadający szeroką wiedzę, chętnie odpowiadający na pytania. Ogólnie podczas wycieczki było bardzo bezpiecznie, wbrew różnym informacjom, które można znaleźć w internecie. Na przełomie stycznia i lutego praktycznie całkowity brak komarów.

6.0/6

Paweł, --- 11.11.2019

Niezapomniane przeżycie.

Wycieczka, która otwiera oczy, ubogaca i spełniania marzenia jednocześnie. Dobra jest zarówno dla młodych jak i starszych osób, gdyż program nie jest przeładowany. Dzięki tej wycieczce możemy zobaczyć Gambię, Senegal i Gwineę Bissau, przekrój tych krajów daje nam większe pojęcie o Afryce niż w przypadku wycieczek tylko w jedne miejsce.

6.0/6

Jadwiga 06.02.2018
Termin pobytu: grudzień 2017

Z dala od utartych szlaków

Niektóre wycieczki oceniane są przez turystów w bardzo zróżnicowany sposób: jedni są zadowoleni, inni krytykują, jeszcze inni mają „mieszane uczucia”. Imprezę „Polinezja Atlantyku” właściwie wszyscy oceniają niemal tak samo, jako niezwykle udaną, niebanalną, pełną wrażeń, zapewniającą powiew egzotyki i miłe chwile odpoczynku. Także i nasza opinia o tej wycieczce jest zbieżna z poprzednimi i wysoce pozytywna, dlatego aby nie mnożyć szeroko wymienianych już pochwał i zachwytów, proponujemy garść, być może przydatnych dla planujących kolejną podróż, konkretniejszych uwag. Po pierwsze zatem, komu polecilibyśmy ten wyjazd, a komu niekoniecznie. Otóż nie zachęcalibyśmy do wyboru powyższej trasy przez osoby, które do Afryki wybierają się po raz pierwszy w życiu (mamy na myśli tę „prawdziwą”, czarną Afrykę, a więc kraje położone poniżej pasa państw leżących na północnym wybrzeżu kontynentu). Ten wspaniały kontynent kojarzy się nam z rozległymi sawannami, dzikimi zwierzętami, pięknymi parkami przyrodniczymi. Otóż tego wszystkiego w Gwinei Bissau nie zobaczymy, bo po prostu tego tam nie ma. Trasa rozczaruje także poszukiwaczy zabytków czy amatorów pięknej architektury. W Gwinei Bissau żadnych zabytków nie odnajdziemy, może jedynie resztki, pięknej zresztą niegdyś, portugalskiej architektury kolonialnej, dziś jednak bardzo zaniedbane. Komu polecilibyśmy zatem Gwineę Bissau? Wszystkim pozostałym, którzy już choć pobieżnie Afrykę „liznęli” i nie polują niecierpliwie na zdjęcie żyrafy czy antylopy. Chcieliby natomiast poznać kawałek Afryki nieco mniej „pocztówkowy”, położony dalej od utartych szlaków, bardziej naturalny i wciąż jeszcze nie zadeptany przez rzesze turystów. Dla nich to idealny wybór. O ile Senegal cieszy się jeszcze jakimś zainteresowaniem pośród turystów, o tyle Gwinea to niemal turystyczna „terra incognita”. Na całej trasie nie spotkaliśmy tam, poza nielicznymi indywidualnymi gośćmi z Francji, żadnych innych turystów, nie mówiąc już o zorganizowanych grupach wycieczkowych. W końcu można zapomnieć o tłumach rozentuzjazmowanych i niecierpliwych turystów, wiecznie depczących po piętach. Nie ma tam żadnego „przemysłu turystycznego”, sklepów z pamiątkami, luksusowych hoteli , ośrodków „spa”. Oczywiście brak infrastruktury turystycznej (np. jako takich dróg czy akceptowalnych toalet) bywa męczący, ale to cena za naturalność i egzotykę tego regionu. Wycieczka składa się z dwóch etapów, których kolejność może być odwrócona: 3 dni przeznaczone jest na penetrowanie wysp archipelagu Bijagos (Gwinea Bissau) i 3 dni na poznawanie uroków Cap Skirring w południowym Senegalu. My na wyspach zakwaterowani byliśmy w lodży dla amatorów wędkarstwa na wyspie Ilha de Rubane. Ośrodek zapewnia bardzo przyzwoity standard i całkiem niezłą kuchnię, której atutem są oczywiście ryby i owoce morza. Obszerne, wygodne domki rozrzucone są w ładnym, egzotycznym ogrodzie. Kilkadziesiąt metrów od lodży rozciąga się długa, piękna, piaszczysta i właściwie zupełnie pusta plaża. A trzeba zauważyć, że plaże są istotnym walorem tejże trasy, nić dziwnego, że dano jej tytuł „Polinezja Atlantyku”. O ile bowiem atlantyckie plaże Gambii, Senegalu czy nawet Maroka nie słyną z jakiejś szczególnej urody, o tyle te na wyspach Bijagos niewiele ustępują rajskim obrazkom z Karaibów czy Polinezji. W porze odpływu można tą plażą spacerować dobrych kilka kilometrów nie spotykając „żywego ducha”. Warto także zapuścić się z przewodnikiem w głąb wyspy, by zobaczyć szałasy mieszkańców, zgrupowane w małe, okresowo zamieszkiwane wioski (na wyspach jest bardzo bezpiecznie, a przewodnik nie jest potrzebny, aby chronić turystów przed jakimś zagrożeniem, ale głównie dlatego, że samodzielne odnalezienie dróg w zielonej gęstwienie mangrowego lasu byłoby raczej niemożliwe). Z Rubane jachtem motorowym Boba, właściciela lodży, popłynęliśmy na dwie inne spośród 88 wysp Bijagos: Bubaque i Roxa. Bubaque jest jedną z największych wysp archipelagu, są tam nawet małe sklepy, jest mikroskopijne lotnisko i rozgłośnia radiowa. Roxa natomiast to zielona „plama” na błękicie Atlantyku z kilkoma małymi wioskami animistów położonymi pośród gęstej dżungli. Zachwyca już sama plaża, zupełnie dziewicza i wprost „pocztówkowej” urody. Po długim spacerze przez gęstwinę doszliśmy do małej wioski animistów. Wypada przynieść ze sobą jakieś prezenty, ale niekoniecznie muszą to być wspominane przez innych uczestników wycieczki przybory szkolne. Po wizycie kilku grup wioska „zarzucona” jest długopisami i kolorowankami, chyba nie najbardziej przydatnymi dla jej mieszkańców. Jadąc lub wracając z Bijagos można jeszcze rzucić okiem na stolicę kraju: Bissau. Gwinea Bissau jest jednym z najbiedniejszych krajów świata, a wygląd jej stolicy potwierdza naocznie tę prawdę. Równie ciekawa jest druga część imprezy. Oczywiście najbardziej interesujący fragment Senegalu, to obszar leżący na północ od rzeki Gambia, ale i południe ma swoje uroki. Tym razem bazą jest lodża w miejscowości Cap Skirring. Choć tu turystów spotyka się nieco częściej, to nie ma mowy o tłumach i zatłoczonych plażach. Plaża w okolicy Cap Skirring jest bardzo różnorodna. W pobliżu miasteczka jest bardzo szeroka, ale dość „ubita” i niezbyt efektowna. Na południe przechodzi w piękną, piaszczystą plażę okoloną malowniczymi wydmami. Można tam spacerować wiele kilometrów, przechodząc po drodze (bez paszportu i żadnej kontroli) na stronę Gwinei Bissau. Z kolei na północy rozciąga się malownicza wioska rybacka, a za nią jeszcze inny, bardziej zielony fragment wybrzeża. Wszędzie tam można dotrzeć pieszo, choć trzeba pokonać kilka dobrych kilometrów, to wciąż jeszcze jest to tzw.”walking distance”. Z Cap Skirring organizowana jest wycieczka jeepami po okolicy (las kapokowy, wioska animistów, plaże). Kolejnego dnia płynie się w rejs rzeką Casamance, by podziwiać porośnięte lasem mangrowym wybrzeża i dotrzeć do wyspy, na której położona jest wieś Ehidje, gdzie podziwiać można lokalny folklor i koloryt. Na koniec pozostaje jeszcze krótki rzut oka na Banjul- stolicę Gambii, gdzie podziwia się panoramę miasta z łuku triumfalnego Arch 22 i odwiedza stołeczny targ Albert Market.
111121364
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem