5.2/6 (43 opinie)
6.0/6
Niezapomniane wrażenia, wspaniały opiekun Pani Ola poświęciła nam dużo czasu i pokazała nam ciekawe miejsca
6.0/6
Mówią, nie ważne gdzie, ważne z kim. Faktycznie objazdówka Rum-kawa-czekolada okazała się bardzo udana, szczególnie, że stworzyła się przemiła, 15-osobowa grupa wyluzowanych ludzi z genialnym opiekunem Bartolome, nazywanym po prostu naszym Bartkiem. Już na wstępie tłumaczył, że w Wenezueli nie tylko poczucie godzin ale i dni jest bardzo płynne, co faktycznie spełniło się nam już po przylocie, pierwszego dnia wycieczki. Początkowo mieliśmy popłynąć z Margarity na ląd statkiem. Później statek został zamieniony na samolot. Z różnych względów tym samolotem jednak nie polecieliśmy, więc Bartek zmienił nam kolejność zwiedzania - pierwszego dnia zwiedzaliśmy Margaritę, a na ląd popłynęliśmy statkiem następnego dnia. Ale jednodniowe przesunięcie wcale nie okazało się wywrotowe, a dzięki improwizacji Bartka upłynęło pod znakiem uśmiechu, rumu i innych dodatków ;-) Już tego pierwszego dnia, wiedzieliśmy, że będzie to niezwykła wycieczka, z super pilotem i pozytywnymi ludźmi. Hotele po drodze okazywały się być tak przyjemne, że aż szkoda było wyjeżdżać po jednej nocy. Tym bardziej, że niemal w każdym z hoteli byliśmy traktowani jak VIPy, z którymi robi się zdjęcia na wjeździe i wyjeździe. Podobnie zostaliśmy przyjęci na plantacji kakao, gdzie czekał na nas specjalny, powitalny taniec. Plantacja kawy to z kolei luz, mała-czarna w dłoni i niezwykły zapach palonych ziaren. Wizyta w destylarni rumu Carupano była nieco hermetyczna, ze względu na konieczność długich spodni, pełnych butów i czepków na głowach, co w upale trochę męczyło, ale za to zdjęcia z degustacji okazały przezabawne. Fajne wrażenie było w jaskini Guacharo. Już przy wejściu, przyroda wtopiona w otaczające skały sama wołała o zdjęcia, ale całość wrażeń czekała na końcu spaceru, gdy w całkowitej ciemności kraczące ptaki kontynuowały swój jazgoczący koncert wzmacniany akustyką jaskini. Zdjęcia nie miały tam sensu, ale nagranie samych dźwięków jest niezwykłą pamiątką. Jednak największe wrażenie zrobiła na nas Canaima. Mimo, że to fakultatywna wycieczka, powinna być oznaczona jako obowiązkowa! Już sam lot kilkunastoosobowym Jetstreamem w kanionie robił niezwykłe wrażenie. Widok gór Tepui wystających sponad obłoków i majaczący wodospad Salto Angel był niezwykłym, duchowym wrażeniem. A cielesnym wrażeniem okazały pozostałe wodospady, gdzie kompletnie mokrzy kluczyliśmy przed, za, nad i pod potworną siłą spadającej wody. Faktycznie skarpetki i wodoszczelna osłona na aparat, czy komórkę są tam niezbędne. Canaima okazała się więc najważniejszym punktem naszego wyjazdu do Wenezueli. I oczywiście nasza wspaniała grupa podróżników! Wiemy więc już, że ważne jest gdzie i ważne z kim!
6.0/6
Powiem jedno, fajnie było. Można dużo fajnych rzeczy zobaczyć i doświadczyć. Pomijając jakość hoteli, która wcale nie jest zła, reszta jest super. Ważna jest też osoba, która jest Waszym przewodnikiem. Unikajcie byłej nauczycielki. Nie jest dobrym organizatorem. Pozostałe rzeczy są świetne, warto zobaczyć kraj wychodzący z tak ciężkiego kryzysu.
6.0/6
Polecam serdecznie każdemu, objazdówka, jeszcze w takim towarzystwie i pilotką Olą, warta wszystkich pieniędzy ;-)