Kiedy myślę o Kalifornii, widzę bezkresny ocean, dzikie wybrzeże Big Sur i tłoczne plaże Malibu oraz zaśnieżone góry z pięknymi wodospadami i niebotycznymi sekwojami. Niesamowite parki narodowe i ciągnące się po horyzont wielkie miejskie aglomeracje. Tłoczne uliczki i tłumy turystów w Hollywood i odludne przestrzenie Doliny Śmierci. Miasto Aniołów – Los Angeles, hippisowskie San Francisco i Dolinę Krzemową z najnowszymi modelami Tesli oraz upadłe ghost towns – niemal nieistniejące już miasta-duchy z czasów gorączki złota. Blichtr celebrytów oraz ducha pionierów przedzierających się niegdyś na Dziki Zachód. Kalifornii nie da się opisać jednym zdaniem. Ten stan, liczący 423 tys. km2 i 40 mln osób, jest większy i bardziej zaludniony od Polski i jak żaden inny zasługuje na swoją własną opowieść.
Data Publikacji: 10.11.2024