Podobno nazwa Kalifornii pochodzi od legendarnej królowej Calafii, która rządziła plemieniem walecznych kobiet, zamieszkujących pewną bardzo długą i obfitującą w złoto wyspę. Traf chciał, że pierwsi odkrywcy, którzy przybyli na te tereny natrafili na początku na Półwysep Kalifornijski i przekonani, że to wyspa kobiet-wojowniczek nadali mu – i całej tej krainie – nazwę na część ich królowej.
Po odkrywcach przybyli chrześcijańscy misjonarze, po których na Zachodnim Wybrzeżu pozostały liczne sakralne nazwy, jak chociażby San Francisco – św. Franciszek, Santa Barbara – św. Barbara, San Diego – św. Jakub czy nawet Los Angeles. Pełna nazwa Miasta Aniołów to bowiem El Pueblo de Nuestra Señora la Reina de los Ángeles del Río de Porciúncula, czyli Miasto Naszej Pani Królowej Anielskiej nad rzeką Porciuncula. Uff, na szczęście najczęściej mówi się tu po prostu LA.
We wszystkich tych miejscach franciszkanie założyli swoje misje, a przy nich winnice. Braciszkowie potrzebowali bowiem świeżej dostawy wina mszalnego i w taki oto sposób zrodziły się słynne wina kalifornijskie. Te najbardziej znane pochodzą z Napa Valley. Delikatne kalifornijskie merlot sączone przy zachodzie słońca – poezja!
Na dobre Kalifornia zaczęła się jednak rozwijać dopiero w połowie XIX wieku, w momencie, kiedy w górach Sierra Nevada odkryto zloto, a stan przyciągał poszukiwaczy cennego kruszcu – i przygód. Gorączka złota sprawiła, że rozwinęły się setki mniejszych i większych miast, a dwa z nich, San Francisco i Sacramento, stały się prawdziwymi metropoliami swoich czasów. To ostatnie, mimo że wcale nie największe, ale za to najważniejsze historycznie, jest zresztą stolicą Złotego Stanu.
Po poszukiwaczach złota do Kalifornii zaczęli ściągać reżyserzy i aktorzy, którzy upodobali sobie tutejsze słońce – idealne do kręcenia filmów. Wraz z nimi pojawił się luksus i blichtr.
To wszystko sprawiło, że Kalifornia jest najbogatszym stanem w całym USA. Gdyby była oddzielnym krajem, jej gospodarka byłaby 4. najsilniejszą na świecie, ustępując jedynie takim potęgom jak m.in. Niemcy czy same Stany Zjednoczone. Dla miłośników win – byłaby też w pierwszej piątce największych producentów win na świecie. To tu znajduje się również słynna Sillicon Valley – Dolina Krzemowa, a po ulicach miast jeżdżą najnowsze modele i prototypy samochodów elektrycznych. W Kalifornii są także najdroższe nieruchomości w całych Stanach Zjednoczonych, luksusowe hotele i topowe miejsca. To świetne miejsce do inwestowania, ale przede wszystkim do życia i do wypoczynku.
Zapraszam Cię w (na razie) wirtualną podróż, w czasie której poznasz największe atrakcje Kalifornii!
Kalifornijskie miasta, tak jak i cały stan, są niezwykle różnorodne i niekoniecznie takie, jak przedstawia się je w hollywoodzkich filmach. Niektóre z nich, jak chociażby Santa Barbara czy Los Angeles, położone są przy samej plaży, inne, jak Sacramento, nieco bardziej w stronę gór Sierra Nevada. Jedne są wyjątkowo słoneczne, inne – tu należy wspomnieć wietrzne San Francisco – cóż… powiedzmy, że nieco przeczą stereotypowi wiecznie słonecznej Kalifornii. To, co łączy je wszystkie to fakt, że można w nich spędzić cały dzień!
Turyści, którzy lądują na zachodzie USA, to od niego najczęściej zaczynają zwiedzanie Kalifornii. Miasto Aniołów – Los Angeles, największe miasto Kalifornii i jedno z najbardziej znanych w całej Ameryce, słynie z pięknych plaż i przede wszystkim – z pełnego aktorów i celebrytów klimatu.
Któż z nas nie kojarzy Alei Gwiazd, bielącego się na wzgórzach napisu Hollywood, luksusowego Beverly Hills czy pełnego ekskluzywnych butików Rodeo Drive? Kto nie marzy o zabawie w pełnym rozrywek Universal Studio, na plaży Santa Monica czy słynącej z hip-hopowych teledysków i lekcji surfingu Venice? Los Angeles to absolutny must see przy planowaniu podróży do Kalifornii!
By w pełni doświadczyć tego olbrzymiego, 16-milionowego miasta, warto jednak wybrać się także poza utarty szlak – na punkt widokowy położony na wzgórzach Hollywood, do oszałamiającego ilością dzieł sztuki Muzeum Getty, czy do położonej w Malibu wiernej kopii rzymskiej wilii z Pompejów. Los Angeles słynie z tego, że znajduje się tam najwięcej muzeów w przeliczeniu na jednego mieszkańca w całym USA. Jest tam nawet Muzeum Śmierci, w którym znajduje się makieta przestrzelonej głowy Kennedy'ego. Można je odwiedzić na Hollywood Boulevard.
Najbardziej lubiane miasto Ameryki – tak nazywane jest San Francisco i jest w tym sporo prawdy. Ognistopomarańczowy most Golden Gate, wylegujące się na nadbrzeżu słonie morskie, zabytkowe tramwaje linowe i więzienie Alcatraz – całe miasto jest jednym wielkim symbolem USA.
Mało kto wie jednak, ale na Most Golden Gate można wejść. Miasto oferuje możliwość wjazdu na pylon mostu, ale wstęp tam jest bardzo ograniczony, a lista oczekujących w związku z tym niezwykle długa. Zwiedzania mostu nie można umówić na konkretny termin. Informacja o możliwości wejścia na Golden Gate wysyłana jest z jedynie 24-godzinnym wyprzedzeniem, co sprawia, że atrakcja jest praktycznie niedostępna dla zwykłych turystów.
Nic jednak straconego – jako że położone jest na wzgórzach, San Francisco uważane jest za jedno z najbardziej malowniczych miejsc w USA i można je podziwiać z licznych punktów widokowych, z których najsłynniejszy jest Twin Peaks (zbieżność nazw z filmem przypadkowa) oraz wzgórze o nazwie Hawk Hill.
Poza tym w całej Kalifornii nie znajdziesz lepszego chleb i lepszej kawy niż tutejszy chleb na zakwasie i espresso z włoskiej dzielnicy. San Francisco słynie także z doskonałej zupy z owoców morza – clam chowder, a dla miłośników wina – z doskonałych trunków z pobliskiej Doliny Nappa.
Mało w Polsce znane, a szkoda! Malownicze San Diego to bowiem istna perełka na mapie Kalifornii. To najstarsze miasto Kalifornii, założone już w 1769 roku. Znajduje się tu nie tylko wspaniała plaża i położony tuż przy niej zabytkowy, drewniany hotel Coronado, największy port natywny marynarki wojennej USA, pełen muzeów Park Balboa, gdzie corocznie odbywa się słynny festiwal komiksów Comicon.
Przede wszystkim jednak malownicze stare kolonialne miasto przywodzące na myśl pobliski Meksyk. Spotkasz tam pomalowaną w trupie motywy Catrinę, mariachi w wielkich sombrero i – co najważniejsze – doskonałe meksykańskie knajpki! To pozostałość po czasach, kiedy Kalifornia jeszcze nie była amerykańska, a Złoty Stan należał do południowego sąsiada.
Stolica Kalifornii to niezwykłe miejsce przypominające o barwnej historii stanu! To tutaj ściągali bowiem swego czasu poszukiwacze złota z całego świata! Dziś trochę zapomniane, niegdyś było ważnym punktem na mapie zachodniego wybrzeża USA. Docierała tu kolej pacyficzna, znajdowała się stacja końcowa pony express, a także liczne saloony i domy publiczne, w których ci, którym się poszczęściło, mogli wydać trochę grosza.
Tutejsze stare miasto to unikat w skali samej Kalifornii – nie tylko najlepiej się zachowało, ale do dziś, pełne knajpek i sklepików, tętni życiem. Warto odwiedzić także Kapitol stanowy – kopia tego z Waszyngtonu, gdzie na ostatnim piętrze wiszą portrety byłych gubernatorów stanu, w tym Ronalda Reagana i Arnolda Schwarzeneggera!
To niepozorne miasteczko, położone w samym sercu pustyni Mojave, tuż przy trasie z Los Angeles do Las Vegas, stanowiło niegdyś duże centrum wydobycia srebra. Jednak wraz ze spadkiem cen tego kruszcu zaczęło podupadać i pewnie zupełnie przestałoby istnieć, jak wiele innych ghost towns – miast-duchów w Kalifornii, gdyby nie to, że zdecydowano o stworzeniu z niego atrakcji turystycznej.
Dziś w Calico można zobaczyć autentyczny szyb kopalniany, pociąg towarowy wywożący urobek, saloon, oryginalny kościół, szkołę i wiele innych ciekawych budynków z czasów gorączki złota. Wszystko okraszone amerykańskimi flagami i indiańskimi motywami, co sprawia, że można się tu poczuć jak na prawdziwym Dzikim Zachodzie!
Skandynawska wioska w samym sercu słonecznej Kalifornii! Założone przez Duńczyków Solvang to mały kawałek Europy w USA. Przybyli tu oni na początku XX wieku w poszukiwaniu słońca i do dziś wielu mieszkańców odznacza się tu typowo skandynawską urodą.
W Solvange stoi – bardzo mały – posąg Małej Syrenki, wierna kopia tego z Kopenhagi, popiersie Hansa Christiana Andersena. Są też duńskie wiatraki, domy z pruskim murem i przede wszystkim – liczne sklepiki sprzedające skandynawskie pamiątki. Nie ukrywam, że dużym atutem Solvang są także duńskie kawiarenki sprzedające przepyszne lokalne słodycze.
Kalifornia to jednak nie tylko miasta, ale i oszałamiająca przyroda. Jest tu i najstarsze jezioro Ameryki Północnej – liczące 2,5 mln lat tektoniczne jezioro Tahoe, i słynąca z księżycowych krajobrazów Dolina Śmierci, i wpisany na listę UNESCO Park Narodowy Yosemite, gdzie zobaczyć można najwyższy wodospad w całym USA, a także Park Narodowy Sekwoi – gdzie z kolei znajduje się największe drzewo na świecie.
Jako że takie przyrodnicze atrakcje i perełki w Kalifornii są niemal na wyciągnięcie ręki, nic dziwnego, że niejednokrotnie miejsce, które w innych krajach byłoby automatycznie uznane za park narodowy, tu może co najwyżej być chronione jako park stanowy, czy nawet rezerwat przyrody.
Przykładem jest tu choćby malownicze wybrzeże, słynące z małych zatoczek i ostrych skał – Big Sur, wysokogórskie jezioro Lake Tahoe, obok którego rozciąga się popularny kurort czy skryte wśród gór Sierra Nevada unikalne Mono Lake. Jego wyjątkowość polega na tym, że znajdują się na nim dwa nieczynne stożki wulkaniczne oraz że na skutek działalności człowieka odsłoniły się tam z dna przypominające nieco stalagmity charakterystyczne formacje skalne. Pro tip: żeby je podziwiać: najlepiej udać się na malowniczą plażę Navy Beach.
Tym, co do Kalifornii przyciąga turystów, są jednak przede wszystkim przepiękne parki narodowe. Ze wszystkich 63 parków narodowych w całych Stanach Zjednoczonych w Kalifornii znajduje się ich aż 9.
Malownicza dolina położona w samym sercu wysokich gór – tak najprościej można opisać to miejsce. Zjeżdżając w dół doliny, można się wprost przenieść do innego świata – otoczona drzewami rzeka, urwiste skały i spadające z nich wodospady tworzą iście bajkową scenerię.
Najważniejszym, bo i największym w całej Ameryce, jest liczący sobie 739 m Wodospad Yosemite. Stromo spada on dwoma połączonymi kaskadami i daje początek strumieniowi płynącemu przez dolinę. Niegdyś była ona zresztą zamieszkana – jakże by inaczej – przez Indian i poszukiwaczy złota, a ślady ich bytności można tam zobaczyć do dziś.
Co najważniejsze – ten i inne parki narodowe USA, można zwiedzać nie tylko pieszo, czy na rowerze, ale równie popularne są tu wspinaczka, spływy kajakiem czy pontonem po rzece, a nawet zwykłe kąpiele. I to w samym sercu parku narodowego!
W tym parku narodowym poczujesz się jak mała myszka. Naukowcy ustalili bowiem, że człowiek stojący naprzeciwko sekwoi proporcjonalnie jest tak niewielki, jak mysz stojąca naprzeciwko człowieka. Mamutowców olbrzymich – bo tak fachowo nazywane są tutejsze sekwoje, jest tu całe mnóstwo, najbardziej jednak wyróżniają się te położone przy tzw. Alei Generałów. Rośnie tam m.in. General Sherman – 84-metrowy gigant wysokością dorównujący ratuszowi w Gdańsku.
Sekwoje są jednak nie tylko wysokie, co przede wszystkim bardzo masywne. Nie na darmo nazywane są mamutowcami – ich pień u podstawy przypomina bowiem stopę tego olbrzymiego zwierzęcia! W kilku z nich wydrążono tunele, przez które można przejść, a nawet przejechać samochodem! Gdyby do wnętrza Generała Shermana wlać wodę to wystarczyłaby ona na codzienną kąpiel w wannie przez 27 lat.
Bliźniaczy park położony tuż obok Parku Narodowego Sekwoi – tu atrakcji jest tyle samo, a tłumy turystów mniejsze. Warto więc tak zaplanować wycieczkę, by i on znalazł się na Twojej trasie. Największą atrakcją są oczywiście sekwoje, a największym drzewem – generał Grant – liczący 81 metrów wysokości i, bagatela, niemal 2 tysiące lat. Tym jednak co odróżnia go od sąsiedniego parku, są dziewicze tereny, urwiste skały i dzikie zwierzęta – zdarzyło mi się tu zobaczyć niedźwiedzicę z młodym, na pewno występują także pumy i kojoty.
Redwood, czyli sekwoje wieczniezielone. Mimo że to już kolejny park z sekwojami na naszej liście, to tutejsze drzewa wyglądają zupełnie inaczej niż ich mamucie kuzynki, są to bowiem kompletnie inne gatunki. Wysmukłe redwood nie są masywne, ale za to najwyższe. Rekordowe drzewo, o nazwie Hyperion, mierzy sobie ponad 115 metrów wysokości.
Co ciekawe, dokładna lokalizacja 5 najwyższych sekwoi jest nieznana – naukowcy, starając się je chronić przed intruzami, zdecydowali się nie podawać tego do publicznej wiadomości. Wiadomo jednak, że rosną w Parku Narodowym Redwood. Można ich jednak poszukać, spacerując licznymi szlakami turystycznymi przebiegającymi przez park.
Księżycowe krajobrazy w Dolinie Śmierci to coś, co pozostaje w pamięci na zawsze. Znajduje się tu najniżej położony punkt w całej Ameryce Północnej, minus 86 metrów poniżej poziomu morza, nieoczekiwanie wyrastające wśród skał wydmy – Mesquito Flat Sand Dunes i jezioro słynące z wędrujących kamieni – zagadka ich przemieszczania wciąż nie została rozwiązana.
Turyści najbardziej zachwycają się jednak przede wszystkim różnokolorowymi pejzażami, które podziwiać można z punktu widokowego Zabriskie Point. Kolory tutejszych skał warunkują liczne minerały w nich zawarte. Bardzo popularnym miejscem do zdjęć jest także słynny termometr pokazujący aktualną temperaturę w Dolinie Śmieci – mimo że najwyższa zanotowana wynosiła 56.7 stopni Celsjusza – światowy rekord, to mi udało się zobaczyć maksymalnie „zaledwie” 50 stopni.
Dolina Śmierci to jedno z najlepszych w USA miejsc do obserwacji nocnego nieba – ze względu na znaczne oddalenie od większych miast widać tu idealnie całą Drogę Mleczną. Niektórzy zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że to także najlepsze miejsce do spotkania z kosmitami. Niedaleko bowiem znajduje się owiana mgłą tajemnicy Strefa 51.
Drzewa Jozuego – symbol pustyni Mojave, spotkać można w kilku miejscach w Kalifornii, ale tylko w Parku Narodowym Joshua Tree jest ich tak dużo. Ta niezwykła roślina przypomina nieco kaktusa, jednak najbliżej spokrewniona jest ze… szparagami. Pierwszym osadnikom, członkom konserwatywnego kościoła Mormonów, skojarzyła się z wyciągającym do nieba ręce Juze i stąd ta biblijna nazwa. Unikalne drzewa rosną tu wśród skał i skalnych ostańców, można je więc podziwiać z licznych punktów widokowych – stanowią doskonałe miejsce na zdjęcia. Lepiej ich jednak nie dotykać, ponieważ są nieco kłujące.
Oprócz wielkich miast i wspaniałych parków narodowych w Kalifornii można także znaleźć także inne, nieco mniej znane miejsca. Wszystkich takich atrakcji Kalifornii nie sposób tu jednak przedstawić, dlatego skupimy się tylko na kilku z nich.
Tutejsze kościoły misyjne to niejednokrotnie przekształcone na muzea perełki architektury, z których można się wiele dowiedzieć o historii Kalifornii, jak i całych Stanów Zjednoczonych. Polecam zwłaszcza to w Carmel By the Sea – małej, lecz bardzo luksusowej miejscowości, w której burmistrzem był niegdyś sam Clint Eastwood. Jeśli jednak nie interesuje Cię przeszłość i wolisz zaglądać w przyszłość, to i tu Kalifornia ma Ci coś do zaoferowania.
Chcesz zobaczyć start rakiety kosmicznej? Proszę bardzo, nie musisz jechać na Florydę i Cape Canaveral, w Kalifornii jest to możliwe. Wystarczy odwiedzić okolice Bazy Vanderberga, skąd ostatnio wystrzelona była rakieta kosmiczna Falcon 9 niosąca Starlinki – satelity Elona Muska. Jej przelot można było podziwiać nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów.
W Fort Bragg, 3 godziny jazdy na północ od San Francisco, znajduje się niebywała atrakcja – Glass Beach, czyli Szklana Plaża. Mimo że to unikane miejsce przyciąga co roku setki turystów, którzy urządzają sobie tam całe sesje zdjęciowe, to historia jej powstania związana jest z tutejszym wysypiskiem śmieci.
Wezbrane wody oceanu podmywały istniejące tu bowiem niegdyś składowisko odpadów i mimo że zdecydowano w końcu o jego zamknięciu i uprzątnięciu, to kawałki pokruszonego szkła pozostały. Z biegiem lat woda wyszlifowała je na tyle, że dziś wyglądają jak małe, różnokolorowe diamenty. Co ciekawe, szklana plaża stała się na tyle popularną atrakcją turystyczną, że w Fort Bragg utworzono nawet Muzeum Szkła Morskiego! Można w nim zobaczyć różnorodne szklane znaleziska, które przez lata znajdowały się pod wodą.
Pod skromną nazwą „biblioteka” kryje się naprawdę olbrzymie muzeum poświęcone temu prezydentowi. Znajdują się tam zarówno prezenty podarowane mu przez innych przywódców, osobiste pamiątki jego, jak i jego rodziny, ale także ciekawe informacje o trudnych czasach zimnej wojny i upadku komunizmu, w jakich przyszło mu władać krajem. Jest więc też wątek Lecha Wałęsy.
Co najważniejsze, muzeum słynie z prezydenckiego samolotu Air Force One. Ustawiony w specjalnym hangarze jest udostępniony do zwiedzania, tak więc można do niego wejść. Jest tam także wykorzystywany przez niego helikopter, Marine One, jego limuzyny i samochody oraz replika gabinetu owalnego, a nawet prezydencka mównica. Atrakcją będzie więc zrobienie sobie zdjęcia w prezydenckim stylu.
Jako że muzeum położone jest na wzgórzach, to rozciągają się stamtąd wspaniałe widoki. Niedaleko przebiega także słynna Autostrada Słońca – nadmorska trasa, z której można podziwiać kalifornijskie plaże.
Malownicza, prywatna trasa widokowa wiodąca nad samym oceanem. Skalne zatoczki, wciśnięte w nie małe plaże i bujna nadmorska roślinność, a do tego cała masa zwierząt – to tutejszy krajobraz. Z pewnością spotkasz tam pelikany, lwy morskie, sarny i susłouchy, gryzonie przypominające polskie wiewiórki. Jako że mieszkają one w norkach umiejscowionych na samym brzegu, to przyzwyczaiły się do obecności turystów i nawet dają się karmić z ręki. Tutejsze cyprysy kalifornijskie – majestatyczne drzewa są z kolei fantazyjnie powyginane przez wiatry i niejednokrotnie pokryte zwisającymi z nich porostami.
Tym, co wyróżnia ten rejon spośród innych, jest jednak nie tylko przyroda, ale przede wszystkim piękne wille zbudowane nad oceanem oraz liczne pola golfowe, na których rozgrywane są turnieje. Grał tam sam Tiger Woods. Cytując klasyka: „tu jest jakby luksusowo!”.
Przy okazji warto zajrzeć też do słynącego z wielkiego akwarium Monterey, gdzie można nie tylko zjeść pyszne owoce morza, ale także zanurzyć się w akcję powieści Steinbecka. Amerykański noblista związany jest bowiem z tymi okolicami. Na południe od 17 Miles znajduje się z kolei już tylko Big Sur – dzikie i trudno dostępne wybrzeże oferujące niezapomniane widoki.
Położony w Anaheim, w samej aglomeracji Los Angeles, park rozrywki Disneyland Park jest wielką atrakcją nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Jako jedyny powstawał pod czujnym nadzorem samego Walta Disneya, a oprócz słynnego zamku z bajek znaleźć tam można kolejki górskie, diabelskie młyny, nawiedzony dom i całą masę innych atrakcji związanych z disneyowskimi bajkami, ale nie tylko. Park podzielony jest bowiem na części tematyczne nawiązujące m.in. do Nowego Orleanu, Gwiezdnych Wojen, Indiany Jonesa czy Kubusia Puchatka. Dzieci, a z pewnością i niejednego dorosłego, ucieszy także możliwość zrobienia sobie zdjęcia z postaciami z kreskówek.
I co? Przekonałam Cię, że Kalifornia to unikalne miejsce w USA? Takie miejsca można wymieniać godzinami, atrakcje w Kalifornii są bowiem niezliczone. Zakochaj się w tutejszych parkach narodowych, doświadcz, jak gorąco jest w Dolinie Śmierci, zobacz na żywo Więzienie Alcatraz i tramwaje linowe w San Francisco, a zwiedzanie Kalifornii zakończ na pięknej plaży w Napa Valley, Big Sur czy w większych miastach. Koniec podróży – niezależnie od tego, gdzie wypadnie, z pewnością pozostawi Ci uczucie niedosytu.
Chcesz mieć pewność, że wykorzystasz swój pobyt w Kalifornii maksymalnie? Skorzystaj z pomocy profesjonalistów i wybierz się na wakacje w USA z Rainbow! W ofercie naszego biura podróży znajdziesz wiele wariantów objazdówek po Kalifornii (np. wycieczkę California Dreams) i nie tylko. Nie zwlekaj i zarezerwuj swój wyjazd już dziś – pozwól nam zaplanować podróż i spełnić Twój amerykański sen!