5.3/6 (260 opinii)
6.0/6
Podróż życia. Przeżyliśmy wspaniałe chwile w strefie podzwrotnikowej z bogatą florą i fauną. Nasza pilotka Monika była empatyczna a zarazem profesjonalna. Na wyspie Gwinei Bijagos ugoścł nas Bob i Sabina świeżo złowionymi codziennie rybami, pysznośći doskonale przygotowane i podane. Towarzyszom podróży też dziękujemy. Cała grupa była zgrana. Pozdrowienia dla wszystkich, których poznaliśmy podczas podróży. Teresa i Adam
6.0/6
6.0/6
"Polinezja Atlantyku" to idealna wycieczka dla osób które chcą odwiedzić jedną z tych części świata do której w dalszym ciągu dociera niewielka garstka turystów, ale jednocześnie nie są gotowe na ekstremalną wyprawę. Celem podróży jest Gwinea Bissau, która niepodległość odzyskała dopiero w 1984 r., a dokładniej archipelag 80 wysp Bijagos, zwanych Polinezją Atlantyku. Wyjazd rozpoczyna się 7-godzinnym lotem czarterowym do stolicy Gambii. Pierwszą noc spędziliśmy w Hotelu FIFA, o którym chodzą plotki, że jest najgorszy z dostępnych. Moim zdaniem wcale nie jest taki najgorszy – fakt, lata świetności ma za sobą, ale na jedną noc jest absolutnie wystarczający. Podane w nim posiłki były dobre i sycące – a to było najważniejsze po długiej podróży. Moja grupa realizowała program w wersji odwróconej, więc kolejne 3 noclegi spędziliśmy się w jednym hotelu na wyspach Bijagos, a kolejne 3 w hotelu w Cap Skiring w Senegalu. Jest to ogromny plus, gdyż nie ma gonitwy z codziennym pakowaniem i rozpakowywaniem bagażu. Transfer łodzią na wyspy wymagał zostawienia części bagażu w Bisssau – w przypadku podróżowania w parach, możliwe było przepakowanie się do jednej walizki na te 3 dni. Pobyt na wyspach Bijagos i potem w Cap Skiring był bardzo przyjemny, a realizowany program nie był intensywny – odwiedzaliśmy lokalne wioski i poznawaliśmy miejscowe zwyczaje. Przekonana przez innych uczestników zdecydowałam się dołączyć do dodatkowej wycieczki na łowienie ryb na Bijagos. Nasza czteroosobowa drużyna wędkarska złowiła w sumie 3 ryby, z czego dwie miały po 10 kg i 15 kg. Reszta współtowarzyszy wyprawy była pod wrażeniem, tym bardziej, że troje z nas pierwszy raz trzymało wędkę w ręku. To była niesamowita przygoda, a przyrządzona na kolację ryba którą sami złowiliśmy smakowała najlepiej na świecie. W Gwinei Bissau warto zaopatrzyć się w orzechy nerkowca, jeśli ktoś jest amatorem. Kawoszom polecam szukanie w sklepikach Cafe Tuba – lokalnej kawy z przyprawami, która jest wspaniała. Tą którą przywiozłam, przygotowana w zwykłym ekspresie ciśnieniowym, delikatnie posłodzona – smakuje dokładnie tak jak kupowana w centrum Cap Skiring od lokalnego sprzedawcy. Warto również zainteresować się afrykańskimi tkaninami, które charakteryzują się fantastycznymi wzorami i kolorami. Nie polecam jednak szycia na miejscu – lepiej albo kupić gotowy produkt, albo przywieźć materiał i skorzystać z usług krawcowej w kraju. Afrykańska dbałość o szczegóły odbiega od naszych europejskich oczekiwań. Polecam wyjazd, szczególnie z pilotką Anią, która wszystkich zaraziła charyzmą i miłością go Afryki. Plusy: - działająca klimatyzacja w busie, - niezwykle charyzmatyczna pilotka Ania Minusy: - wycieczka była tak dobrze zorganizowana, że jej największym minusem było to, że była za krótka. W tym rejonie - Gambia, Senegal, Gwinea Bissau jest tyle ciekawych rzeczy (o czym świadczy również ilość realizowanych programów), że aż prosi się aby zrobić dłuższy objazd - dwutygodniowy będący połączeniem dwóch wycieczek np. "Polinezja Atlantyku" i "Przez wydmy Dakaru" Informacje dodatkowe: - warto wziąć "coś cieplejszego", jak bluza czy kurtka wiatrówka, gdyż w czasie płynięcia łodzią na wyspy Bijagos i potem w Cap Sikirng (rano i wieczorem) wiało i było dość chłodno.
6.0/6
Było cudnie i przyjemnie i ciepło i dziwne