Opinie klientów o Witajcie w Serbii!

5.1 /6
123 
opinie
Intensywność programu
4.7
Pilot
5.4
Program wycieczki
5.2
Transport
5.2
Wyżywienie
4.6
Zakwaterowanie
4.6
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Jacek, Otwock 22.06.2019

Bardzo fajna wycieczka!

Wycieczka przerosła moje oczekiwania... Wyjeżdżałem niechętnie za namową małżonki, ale absolutnie obawy były niepotrzebne. Fantastyczne widoki, relatywnie krótkie przejazdy, doskonałe jedzenie, rewelacyjna Pani Karolina i nieco powiew orientu - gwarantują świetną zabawę.

6.0/6

Marcin 28.10.2016
Termin pobytu: kwiecień 2017

Super Serbia

Świetna wycieczka. Na początku nie zapowiadała się dobrze - brzydka pogoda, odrapane domy, słabe oprowadzenie po Belgradzie. Ale w miarę upływu czasu było coraz lepiej. Pani Beata, obdarzona dużą charyzmą, potrafiła przekonać do Serbii wszystkich malkontentów. Serbię poznajemy od podszewki - bezpośrednio ludzi (Sremski Karlovci, Kapetan Miśin Breg, Rajacke Pimnice, Modlitva), przyrodę (Żelazne Wrota, Resavska Pećina, Uvac), historię (Subotica, Sremski Karlovci, Belgrad, Smederevo, Felix Romuliana, Petrova crkva w Nowym Pazarze) oraz wspaniałe monastyry (Velika Remeta, Manasija i Studenica). Wcześniej nocna wycieczka po Budapeszcie, a potem jeszcze Bośnia - tutaj wspaniały most na Drinie w Viśegradzie, stare miasto w Sarajewie oraz oczekujące na wpisanie na listę UNESCO Jajce. Niestety Sarajewo, będące jednym z najjaśniejszych punktów programu, za dopłatą. Zabrakło kilku innych historycznych miejsc - lepszego oprowadzenie po Belgradzie (tutaj, poza cerkwią św. Sawy i trwierdzą Kalemegdan, prawie nic nie widzieliśmy ;/), Nowego Sadu, zamku Golubac (ale to akurat wina remontu), Lepenskiego Viru (już prawie miał być jako alternatywa Tabuli Traiana, ale tego też nie żałuję), kilku innych monastyrów (Sopoćani, Mitrovica itp.), ruin Starego Rasu oraz południowej Serbii (Nisz itd.). Ale dzięki temu istnieje powód by powrócić do Serbii ;)

6.0/6

Dorota, Kraków 12.01.2016

Urzekająca Serbia

WITAJCIE W SERBII! to piękna, ciekawa i różnorodna wycieczka. Z pełnym przekonaniem polecam ją osobom zainteresowanym tą częścią Europy. Podczas wyjazdu zobaczyć można nie tylko miasta, monastyry, twierdze ale również urzekające cuda przyrody. Poznaje się rodzimy folklor oraz życie codzienne mieszkańców, którzy są ludźmi gościnnymi i życzliwymi. Z praktycznego punktu widzenia jest to też wycieczka dla każdego - brak długich, męczących dla niektórych osób, przejazdów, poza oczywiście wyjazdem i przyjazdem do Polski. Już w dniu wyjazdu zwiedza się Budapeszt, w związku z czym dzień nie polega tylko na pokonaniu trasy, a powrót do Polski odbywa się nocą – z Jajce wyjechaliśmy o 18tej, by o 10tej być już w miejscu przesiadek. Na dodatek podróż odbywała się nowym, bardzo wygodnym autokarem, więc na warunki podróżowania nie można było narzekać. Poniżej opis kilku wybranych miejsc, które zrobiły na mnie największe wrażenie, choć tak naprawdę wypadałoby opisać wszystkie. Pierwszym punktem zwiedzania Serbii jest Subotica, a dokładnie jej secesyjne centrum z okazałym ratuszem, z którego wieży można podziwiać całe miasto. W dniu, w którym byliśmy w Suboticy odbywało się święto zboża Dužijanca, dzięki czemu mogliśmy przyglądnąć się pochodowi Serbów w ludowych strojach. Dla mnie była to duża wartość dodana do wizyty w Suboticy. Następnie udaliśmy się w kierunku regionu Fruszka Gora, by zwiedzić jeden z monastyrów, a następnie do miasta Sremski Karlovci, by zobaczyć barokowe centrum miasta oraz Kościół Pokoju, w którym został podpisany Pokój Karłowicki. W międzyczasie miała miejsce degustacja win i regionalnych przysmaków. Drugi dzień w Serbii był jeszcze bogatszy w atrakcje a rozpoczął się od wizyty w Belgradzie, podczas której zobaczyliśmy twierdzę Kalemegdan i największą cerkiew prawosławną – cerkiew Sawy. Obowiązkowo jednak w czasie wolnym należy udać się głównym deptakiem w kierunku parlamentu, za którym znajduje się gmach poczty chowający za sobą przepiękną cerkiew św. Marka. Moja sugestia do biura podróży to uwzględnienie tej cerkwi w planie zwiedzania. Tak naprawdę zwiedzając jedynie twierdzę Kalemegdan oraz cerkiew Św. Sawy nie można nic powiedzieć o Belgradzie, może jedynie, że jest to brzydkie miasto. Spacer głównym deptakiem, pojawienie się na placu, przy którym stoi parlament oraz stary i nowy pałac, a przede wszystkim dotarcie do cerkwi św. Marka zmieniają ocenę Belgradu. Warto dodać, że koło cerkwi św. Marka znajduje się malutka cerkiewka zwana rosyjską – polecam zajrzeć do środka. Z Belgradu udaliśmy się do Smedereva, gdzie zwiedzaliśmy największą średniowieczną twierdzę na Bałkanach. Koniecznie należy wejść na mury, by z tej perspektywy popatrzeć na Dunaj. Przemieszczając się do kolejnego punktu zwiedzania - średniowiecznej twierdzy Golubac (aktualnie odrestaurowywanej) jedziemy wzdłuż Dunaju. Po jego drugiej stronie rozciąga się Rumunia. Twierdza Golubac to miejsce śmierci Zawiszy Czarnego, a więc jednocześnie miejsce nawiązujące do historii naszego kraju. A tak przy okazji: można tutaj złapać tańszy roaming :) Na dodatek to nieostatni punkt tego dnia – odwiedziliśmy również bosonogiego artystę w jego domu w eko-wiosce Kapetan Miśin Breg, gdzie degustując serbskie przysmaki (m.in. panierowaną pokrzywę) podziwialiśmy przepiękne widoki z Dunajem w roli głównej. Naprawdę trzeba się w czepku urodzić by mieszkać w takim miejscu. Zapomnijcie o pięknych widokach z okien hotelowych obiecywanych w folderach turystycznych, raj na ziemi jest właśnie tutaj .. ach i jeszcze w kanionie rzeki Uvac ale o tym w dalszej części recenzji :) Największą atrakcją trzeciego dnia pobytu w Serbii były dla mnie Rajaczkie Piwnice, czyli wioska, którą tworzą piwniczki z winami, a których właściciele mieszkają we wsi położonej poniżej. Miejsce wydało mi się urodziwe ze względu na niecodzienny, bezludny klimat i niską, kamienną zabudowę. Nie był to jednak pierwszy punkt programu tego dnia – dzień rozpoczął się od rejsu po Dunaju w Żelaznych Wrotach. Zobaczyliśmy największą skalną rzeźbę w Europie przedstawiającą Decebala oraz Tablicę Trajana. Jednak najbardziej zapadła mi w pamięci mijana w trakcie rejsu cerkiew, pięknie komponująca się z wodą, skałami i roślinnością. Po rejsie spędziliśmy chwilę w małym miasteczku Donji Milanovac a następnie, przed wizytą w Rajaczkich Piwnicach zatrzymaliśmy się Negotinie. Kolejny dzień to kolejne hity, a były nimi monastyr Manasija i Jaskinia Resavska. Droga do monastyru wydaje się stosunkowo długa i kręta ;) ale piękno tego klasztoru z nawiązką to wynagradza. Wszystkim bez lęku wysokości (a to ze względu na brak zabezpieczeń) polecam wejście na mury. Stamtąd klasztor wygląda naprawdę przepięknie. Tak samo wyjątkowa jest Jaskinia Resavska, ale uwaga należy pamiętać o zabraniu cieplejszej odzieży. Temperatura, do której przyzwyczailiśmy się to prawie 40 stopni, a w jaskini nie osiąga nawet 10-ciu. Z kolei przy zwiedzaniu Felix Romuliana przyda się nakrycie głowy i butelka wody. Ruiny te znajdują się na otwartej przestrzeni a słoneczko operowało bardzo konkretnie. Żeby zamknąć dzień dodam, że rozpoczęliśmy go od wizyty w Muzeum Narodowym w Zajaczerze. Szósty dzień wycieczki a piąty w Serbii był równie zachwycający. Odwiedziliśmy piękny średniowieczny klasztor Studenica - największy i najbogatszy w Serbii. Na jego terenie znajdują się aż 3 cerkwie: Cerkiew Królewska, Cerkiew Bożej Bogurodzicy i Cerkiew św. Wojciecha. Moją uwagę zwróciły przede wszystkim detale architektoniczne Cerkwi Bożej Bogurodzicy oraz kamienne budynki w obrębie murów klasztoru. Ze Studenicy udaliśmy się w kierunku Novego Pazaru, w którym zwiedzaliśmy najstarszą cerkiew Serbii - cerkiew św. Piotra z IX w. Poza samą cerkwią duże wrażenie robią kamienne, nagrobne krzyże zgrupowane po jednej stronie cerkwi, a po drugiej ustawione np. po dwa. Kolejny punkt programu to rejs meandrami kanionu rzeki Uvac – nie bez przyczyny w opisie odwiedzanych miejsc napisano, że jest to najpiękniejsze miejsce w Serbii. Tak samo zostało ocenione przez uczestników naszej wycieczki. A część z nas miała to szczęście, że zamiast płynąć łódką mogła wsiąść na ponton, co stanowiło bez dwóch zdań dodatkową atrakcję wyprawy. Udało nam się także zobaczyć sępy białogłowe, które mieszkają na półkach skalnych kanionu. Kolejnego dnia oglądaliśmy kanion i rzekę z innej perspektywy - z punktu widokowego Modlitwa. Podziwianych widoków nie da się opisać słowami, ich uroku nie oddadzą też żadne zdjęcia - tam prostu trzeba być i samemu się o tym przekonać. W siódmym dniu wycieczki odwiedziliśmy również wieś Zlakusa, słynącą z tradycji garncarskiej. Urzekła mnie tutaj folklorystyczna architektura domków składających się wraz z ich kolorowym otoczeniem na uroczy etno-park. Mieliśmy również możliwość zobaczenia jak zawodowy garncarz w 15 minut wykleja sporej wielkości naczynie. Po tym pokazie udaliśmy się do Drvengradu - drewnianej wioski zbudowanej przez reżysera Emira Kusturicę. W wiosce tej faktycznie wszystko jest drewniane, nawet chodniki. Spodobało mi się bardzo to miejsce, podobnie jak kolejne (i nieostatnie podczas tej wycieczki :) a mianowicie zabytkowa stacja kolejowa Mokra Gora. I tutaj muszę zaznaczyć, że spaliśmy na dworcu… Zakwaterowanie ma bowiem miejsce w budynkach stacji :) Z hotelu wychodzi się bezpośrednio na peron, z którego kolejnego dnia wyruszyliśmy na przejażdżkę zabytkową kolejką wąskotorową zwaną Szargańską Osmicą. Widokowa trasa wiedzie przez liczne tunele i mosty, a pociąg zatrzymuje się w kilku ciekawych miejscach. Jeszcze przed wyruszeniem w podróż kolejką warto zajrzeć do wagonów stojących na stacji Mokra Gora – każdy jest zabytkowy i każdy jest inny. Po podróży nie będzie na to czasu, gdyż od razu wyjeżdża się w stronę Bośni i Hercegowiny. Jej zwiedzanie rozpoczęliśmy od Wyszegradu z najsłynniejszym mostem na Bałkanach oraz Adrićgradem, stanowiącym kolejną realizację pomysłu Emira Kustruricy. W odróżnieniu od Drvengradu, Adrićgrad jest murowany. Na swoje potrzeby określam go „śródmieściem białej architektury”. Śródmieściem, gdyż stanowi część Wyszegradu (podobno ma szansę zostać jego „rynkiem”), „białej architektury”, gdyż kamienice, fontanna, cerkiew, chodniki są jasne lub po prostu białe. Spacerując po Andrićgradzie miałam wrażenie, że chodzę po gładkiej, lśniącej terakocie. Z Adrićgradu wyruszamy w kierunku Sarajewa. Zwiedzanie Sarajewa jest fakultatywne, domyślam się, że jedynie z tego względu, że nigdy nie wiadomo ile czasu zajmie przekraczanie granicy Serbia - Bośnia i Hercegowina, i o której dojedzie się do Sarajewa. O ile bowiem Andrićgrad zdąży się zwiedzić za dnia, o tyle Sarajewo niekoniecznie. Nam się to udało. Jeśli chodzi o mnie, to wydaje mi się dziwne, że można nie ująć w programie stolicy Bośni i Hercegowiny i nie zwiedzać jej chociażby po zapadnięciu zmroku. Jeśli ktoś będzie się zastanawiał czy warto opłacić zwiedzanie Sarajewa, to wg mnie warto, choć można również wybrać się na spacer samemu (pod warunkiem, że hotel będzie ulokowany tak jak nasz, ok. 20-30 minut na piechotę od centrum). Jedynym minusem była szybkość zwiedzania. Przewodniczka opowiadała co prawda bardzo ciekawie, ale za to biegła przez miasto, co było trochę niezrozumiałe i denerwujące biorąc pod uwagę, że zapłaciliśmy za to zwiedzanie, a zdecydowała się na nie większość grupy, więc pieniędzy na pełny, ustalony czas przewodnika nie mogło braknąć (mam nadzieję, że organizator wycieczki zwróci na to uwagę). Ostatni dzień zwiedzania rozpoczęliśmy spacerem po rezerwacie źródeł rzeki Bosny. Był to zarazem pierwszy i jedyny dzień, w którym nie dopisała nam pogoda, niemniej utrzymująca się mgła dodała rezerwatowi uroku. Następnie zatrzymaliśmy się w równie urokliwymi i malowniczym miejscu - przy młynkach na rzece Pliva. Ostatni punkt programu to położone na wzgórzu nad wodospadem miasto Jajce, w którym zabytki (ruiny fortecy i szczątki obwarowań średniowiecznych, romańska dzwonnica i katakumby z kryptą królewską z XV w.) przeplatają się z na co dzień zamieszkałymi budynkami, i w którym odbyliśmy bardzo sympatyczny spacer wąskimi uliczkami. Z Jajce wyjechaliśmy już niestety w kierunku Polski a żegnały nas wspaniałe widoki podziwiane podczas przejazdu przez kanion rzeki Vrbas. Podsumowując: Najmocniejsze punkty programu: kanion Uvac, monastyr Manasija, cerkiew św. Marka w Belgradzie (nie ma w programie), Zlakusa - wieś słynąca z tradycji garncarskich, Kapetan Miśin Breg i wizyta u bosonogiego artysty, ratusz w Suboticy, Rajaczkie Piwnice, zabytkowe budynki stacji i kolejka wąskotorowa czyli Mokra Gora i Szargańska Osmica, Drwengrad i Andrićgrad oraz Jaskinia Resavska. Najsłabszy punkt programu: brak. Zabrakło jedynie wieczoru z muzyką serbską, który w programie występował jako fakultet. To chyba na tyle w wielkim skrócie. Może dodam jeszcze jedynie tylko kilka uwag praktycznych: Dla osób, które nie są pewne sytuacji politycznej w regionie Serbii i Bośni i Hercegowiny, istotna będzie informacja, że obecnie jest tam bezpiecznie. Echa wojny widoczne są jedynie w niszczonych i ostrzelanych obiektach oraz niechęci do języka angielskiego. Podczas wycieczki trzeba się też przygotować na kilka smutnych czy ponurych obrazów, np. podziurawione kulami domy w miejscowości Travnik (na trasie Jajce – Banja Luka) lub przy Alei Snajperów w Sarajewie; masa bezdomnych ale zarazem łagodnych psów, przyzwyczajonych do tego, że są dokarmiane przez turystów i miejscową ludność; śmietniska – Serbia to z jednej strony urokliwy, z drugiej niestety brudny kraj. Jako, że nasza wycieczka odbywała się w terminie, w którym aktualnym tematem byli (i póki co są nadal) uchodźcy, przejeżdżając przez Belgrad widzieliśmy jak wygląda życie (jeśli to życiem można nazwać…) ludzi koczujących na dworcu. Jeśli ktoś nie jest mięsożerny i nie przepada za codzienną porcją ziemniaków, tudzież frytek proponuję dodać uwagę podczas zapisywania się na wycieczkę, że jest się wegetarianinem. Jednostajne obiadokolacje w Serbii składające się z mięsa, ziemniaków/frytek i białej kapusty to chyba jedyny słaby punkt całej wycieczki. Na pocieszenie dodam, że można wybrać coś ciekawego w piekarniach, nie wydając przy tym dużych pieniędzy. Proponuję też skosztować owoców, które mają zdecydowanie lepszy smak niż nasze (lub nie nasze, jeśli są skądś sprowadzane ;) Na koniec wszystkim osobom, które wybiorą wycieczkę Witajcie w Serbii! życzę takiego zadowolenia i takich wrażeń jak moje :)

6.0/6

Kinga 29.05.2016

Polecam

Wspaniała wycieczka. Właściwie najlepsza na jakiej byłam z biurem Rainbow. Piękne widoki. Wspaniali, otwarci ludzie. Mała grupa ułatwiała integrację podobnie jak degustacje wina. Żal wracać. A do następnego urlopu tak daleko....
19101131
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem