5.0/6 (182 opinie)
5.5/6
Na wstępie należy zaznaczyć, że Rumunię po prostu trzeba zobaczyć. Pełna sprzeczności naraz przyciąga i odrzuca, smuci i zachwyca.Pierwszego dnia, po długiej i niezbyt dobrze przespanej nocy w autobusie, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam w moim odczuciu dramat. Natura jak u nas, droga wąska, w lesie przy drodze śmieci, obdrapane budynki, zapach spalin wokół, no bieda. Kompletnie zrezygnowana postanowiłam przetrwać twierdząc, że biuro zrobiło tę wycieczkę po to, żebyśmy docenili, jakim pięknym krajem jest Polska ;) Ale kiedy zajechaliśmy do pierwszego miasta - Alba Julia, dostrzegłam pierwsze zajawki 'czegoś ładnego", choć jeszcze wtedy z zachwytu nie śpiewałam. Później Sybin, no ładne miasto, ogólnie jechaliśmy idealnie według opisanego planu wycieczki, dlatego drugiego dnia był monastyr Cozia, zapora na jeziorze Vidraru w górach i cerkiew w Curtea de Arges. I wtedy właśnie zrozumiałam, że przepadłam. Widoki były piękne, wyjątkowe i cieszyły oko. Trzeba się z tym liczyć, ze natura jest podobna do naszej, ale to nie znaczy, że nie zachwyca. Ogólem wycieczka potrafi bardzo zaskoczyć. Tam nic nie jest jednoznaczne i oczywiste. Pobyt w Bukareszcie i Konstancy dostarcza wiele informacji na temat historii kraju dzięki lokalnym przewodniczkom. Któż by pomyślał, że Rumuni uwielbiają Polaków i Polskę? I że Rumuni i Cyganie, to inni ludzie? Że "Rumunia czuje się jak Polska kiedyś", kiedy wychodziliśmy z objęć komunizmu? Nawet historia zdawałoby się znanego nam Draculi nie jest tak oczywista, jak zdaje się być na pierwszy rzut oka, gdzie znamy go jako okrutnego, mrocznego władcę, mistrza brutalnych tortur. W każdej brzydkiej skorupce skrywa się drugie dno, które dostrzega się dopiero wtedy, kiedy się do środka zajrzy.Co zabawne, to w Rumunii mieszkają prawdziwi poligloci. Dla nas ich język jest abstrakcyjny, zupełnie naszemu niepodobny. Dlatego - jak tylko nie usłyszą odpowiedzi po rumuńsku, dopytają jeszcze po angielsku i rosyjsku, aby w końcu zapytać, skąd jesteś i za chwilę wykrzyknąć "Polska, dzień dobry!" :)Cóż więcej mówić? To trzeba samemu zobaczyć, doświadczyć! ;)
5.5/6
Rumunia to kraj niezwykły. W powszechnej opinii kojarzony stereotypowo głównie z Romami, produkcją Dacii i zacofaniem. Nic bardziej mylnego. Rumunia to magiczne Karpaty, zjawiskowe zamki, przepiękne pałace, wielobarwny Bukareszt no i wspaniałe Morze Czarne. Poziom gospodarczy nie odbiega znacząco od Polski. Największe różnice względem naszego kraju widać na tradycyjnych wsiach, które zachowały jeszcze koloryt minionego wieku i są tylko dodatkowym powodem aby odwiedzić to państwo. Miałem to szczęście, że pilotem mojej wycieczki była zawsze uśmiechnięta i bardzo kompetentna pani Paulina Olszówka, która swoim entuzjazmem potrafiła obdarzyć całą grupę. W duecie z p.Mikaelą - przewodnikiem lokalnym towarzyszącym przez praktycznie cały objazd sprawiły, że nie dało się nudzić ani minuty i nawet dłuższe przejazdy urozmaicały nam barwnymi opowieściami z historii i życia codziennego Rumunów. Oby więcej takich ludzi w Rainbow! :) Z całego wyjazdu największe wrażenie zrobiła na mnie Transylwania. Niezwykłe miasta, charakterystyczna Saska zabudowa i magiczne monastyry ukryte w Karpatach. Spotkanie z niedźwiedziem przy Drodze Transfogaraskiej na pewno zostanie w pamięci na zawsze. Co do Bukaresztu to uważam, że ma niezwykły potencjał i miastem tym niewątpliwie można się zachwycić choć przyznaję, że wymaga jeszcze sporo pracy aby w pełni uwidocznić swoje piękno. Dla mnie osobiście największym rozczarowaniem była Konstanca, zwłaszcza miasto. O ile wspaniałe Morze Czarne samo w sobie jest powodem odwiedzenia wybrzeża, to jednak okoliczna infrastruktura pozostawia sporo do życzenia. Brakuje tu gospodarza który zadbałby o takie szczegóły jak chodniki, promenady, sklepiki z pamiątkami czy różnorodne przekąski i knajpki. Wygląda trochę tak jakby przy budowy hoteli zapomniano że oprócz samego morza potrzeba zaplecza dla turystów którzy cenią sobie coś więcej niż leżenie na plaży. Mimo wszystko ten dwudniowy wypoczynek w Mamai był wspaniałym przerywnikiem i momentem regeneracji sił. Owszem pewnie nie wybrałbym się tam na tygodniowy wypoczynek (mimo że morze jak i niecodzienna plaża pełna muszli są cudowne), ale w wersji objazdowej jest to cenny punkt programu. Baza hotelowa na objeździe nie odbiegała od innych wycieczek Rainbow. Zdecydowanie najlepszym hotelem był ten w Bukareszcie (IBIS), hotele w Sybinie i Predeal były na niezłym poziomie, zaś najsłabszy był hotel w Mamai (Voila). Osobiście trafiłem na pokój po odświeżeniu więc nie mogę narzekać ale inni uczestnicy mieli mniej szczęścia. Proponowałbym zmianę miejsca pobytu nad morzem nawet kosztem podniesienia ceny wycieczki. Dużym plusem i wygodą jest zakwaterowanie tylko w czterech hotelach mimo siedmiu noclegów. Ceny w Rumunii są porównywalne do Polski, blisko atrakcji turystycznych wyższe, z dala niższe podobnie jak u nas. Z czystym sumieniem mogę również polecić wycieczki fakultatywne. Czytając przed wyjazdem opinie obawiałem się trochę o obiadokolacje. Tutaj miłe rozczarowanie bo oprócz tego że były rzeczywiście serwowane a nie w formie bufetu to były one smaczne lub bardzo smaczne (Sybin) i to w dużych porcjach więc nikt głodny nie chodził. Reasumując jeśli ktoś sie waha czy jechać do Rumunii czy nie to odpowiadam: Jechać i to jak najszybciej! :)
5.5/6
To była moja pierwsza wizyta w Rumunii. Na początku zastanawiałam się, gdzie ja się znałam. Widok parterowych, zaniedbanych lub opuszczonych domków nie napawał optymizmem. Ale już pierwszy punkt zwiedzania, cytadela w Alba Julia, budził zainteresowanie. W miarę upływu dni było tylko lepiej: Delta Dunaju, Peles, Bran, Braszów, Viscri, wszystkie te miejsca zachwyciły. Wycieczka pokazuje różne oblicza Rumunii : miasto i wieś, góry i morze, zamki i pałace. To też podróż w czasie, przez bogatą historię Rumunii od czasów rzymskich po współczesność. Brawa dla pani Magdy, naszej pilotki, która wie dużo o tym kraju, jego zwyczajach i ludziach( zwłaszcza informacje o Cyganach były bardzo ciekawe). Długość wycieczki jest idealna. Intensywność programu dobra, jest czas i na zwiedzanie, i na odpoczynek.
5.0/6
najlepiej jeśli to możliwe samodzielnie, bezpiecznie, niezłe drogi i jest infrastruktura niezbędna turyście. Nasza wycieczka tygodniowa to tylko liźnięcie, długa trasa, wiele miejsc, a to nie pozwala nasycić się. Kraj piękny, wspaniała dziewicza przyroda , piękno Karpat nie do przecenienia ze wspaniałymi zabytkami, piękną architekturą świadczącą o bogatej historii i kulturze tych terenów. Urocze wioski z charakterystyczną zabudową jakich trudno szukać w innych bardziej rozwiniętych zakątkach Europy. Ogromną przyjemnością było spotkanie Pana Tomasza , który był naszym przewodnikiem. Człowiek dużej wiedzy, erudyta rozmiłowany w Rumunii przekazał nam mnóstwo wiedzy historycznej oraz wiele ciekawostek ze współczesnego życia Rumunów, którzy po mrocznych czasach reżymu Ceaușescu dołączyli do wspólnoty europejskiej i rozwijają swój kraj. Naszym udziałem były wycieczki fakultatywne, polecam mimo wysokiej ceny (40 Euro) rejs po Delcie Dunaju, wspaniałe przeżycie kontakt z przyrodą, chwile wyciszenia w naszym zabieganym życiu. Natomiast wieczór z tradycyjną kolacją rumuńską za 25 Euro to porażka i wstyd dla biura. Owszem jedzenie smaczne, do tego alkohol, ale część artystyczna to smutny pan w niby ludowym ubraniu odśpiewał kilka piosenek. Mając we wspomnieniach podobne wieczory w licznych krajach które odwiedziłam miałam nadzieję poznać przynajmniej namiastkę folkloru tj, stroje ludowe, muzykę i taniec. Poznałam, dzięki Youtube. W ostatnim dniu przed długą drogą do domu odwiedziliśmy uroczą wieś Viscri, malowniczo położoną wśród pagórków z cudowną architekturą wiejską i wspaniałym średniowiecznym kościołem warownym. Dopełnieniem był fakultatywny (20 Euro) poczęstunek transylwański w tradycyjnej chacie, dobre jedzenie z dodatkiem napitków rozweselających wprawiło uczestników w dobry nastrój. Niestety ci którzy nie zdecydowali się, nie mieli alternatywy i pokornie czekali na pozostałych, a był to ostatni moment na posiłek przed długa trasą. Ta uczta powinna być punktem wycieczki dla wszystkich uczestników, pięknie zamykającym wspólną , acz krótką podróż, a nie fakultetem. Odnośnie strony organizacyjnej: „podróż komfortowym autokarem” tak przez 3 godziny, ale wielogodzinna, kilkunasto a nawet kilkudziesięciogodzinna dla niektórych uczestników podróż w autobusie gdzie nie ma miejsca na nogi nie jest komfortowa. Biuro które organizuje tak masową turystyką powinno zadbać o przystosowanie autokarów do potrzeb takich podróży. Autokar oczywiście był czysty, a Panowie Kierowcy profesjonalni i bardzo mili. Kolejnym mankamentem jest bardzo duża grupa, w naszym przypadku 50-osobowa, co powoduje że dodatkowym punktem wycieczki stają się przydługie kolejki w WC i strata czasu. Bardzo nieodpowiedzialnym jest upchanie autobusu uczestnikami po ostatnie miejsce, szczęśliwie nikomu się nic złego nie przytrafiło, ale mam doświadczenie, że miejsce rezerwowe jest potrzebne. Baza hotelowa taka jakiej się można było spodziewać, w końcu Rumunia, ale było całkiem przyzwoicie. Hotel w Bukareszcie 4* pozostawił miłe wspomnienie. Hotel nad Morzem Czarnym to za dużo powiedziane, raczej dom wczasowy „Albert” czasy świetności ma dawno za sobą, rekompensatą niewątpliwie było słońce, morze i basen przyhotelowy oraz ładna miejscowość. Śniadania bardzo dobre obfite i różnorodne zapewne wszystkich usatysfakcjonowały. Jeśli chodzi o wykupienie dodatkowo płatnych kolacji to stanowczo odradzam. Porcje skromne i dość prymitywne menu składające się z zupy (cibory), kotleta i ogórka konserwowego lub gulaszu (twarde mięso) z chlebem, a na deser ciastka z Lidla, do picia woda. Za te same pieniądze, a może nawet mniejsze, bo ceny podobne jak u nas, można dobrze zjeść w licznych knajpkach i jest na to czas w trakcie wycieczki. Nikt nie będzie głodny, a zapewne pozna uroki rumuńskiej kuchni. Pomimo małych mankamentów wycieczka bardzo udana.