5.1/6 (132 opinie)
6.0/6
Nie załujemy wyboru tej wycieczki. Serbia jest pięknym krajem o ciekawej kuturze. Na pewno warta poznania.
6.0/6
Kolejna Wycieczka udana z biurem,polecam każdemu kto chciałby poznać tamten region Europy jaki jest wpisany w tytule podróży.Parę lat wcześniej byłem na objazdówce Czas na Bałkany.Wycieczka ciekawa tak jak Witajcie w Serbii.O Serbii i Bośni z Hercegowiną u nas w kraju mało się mówi w telewizji,także warto udać się w tamte strony i samemu zobaczyć zabytki oraz życie codzienne mieszkańców.Poznać smak kuchni bałkańskiej,zakupić pamiątki ,podziwiać krajobrazy.Poziom hoteli jest standardowy,wyżywienie smaczne.W Sarajewie na starym mieście w uliczce rzemieślników warto zaopatrzyć się w gotówkę ,kart kredytowych nie przyjmują tylko gotówkę only cash jak mówią właściciele sklepików z ładnymi artystycznymi ręcznie wykonanymi wyrobami.Można płacić euro lub miejscową walutą marką bośniacką 1 euro to 1,87 marki z fenigami.W większości restauracjach i innych sklepach można płacić kartą tak jak w Serbii.Na starym mieście w Sarajewie polecam restaurację BOSANSKA KUCA przy ulicy Bravadżiluk 3 prowadzoną przez piosenkarką Brankę Sovrlic [Blondynka],która występuje w telewizji ,śpiewa i udziela wywiadów.Interesujący jest sklep z ręcznie wykonanym dywanami i matami na ścianę oraz meczety z studniami .Ceny przystępne.W Serbii też można płacić euro 1 euro to 114 dinarów ,dinarami oraz kartą.Dobrą mają rakiję,wina,wędliny.pieczywo,ciastka,paprykę,pomidory oraz arbuzy.Będąc w Sarajewie lub Jajce trzeba obowiązkowo napić się kawy podawanej w małych filiżankach po turecku i herbaty.Ciekawe są magnesy z małą butelką rakiji, z wizerunkiem Tity dawnego przywódcy Jugosławii i artystyczne wykonane przez miejscowych rzemieślników ,artystów.Dobre jest piwo np Jelen w Serbii.Szkoda ,że programie wycieczki nie ma zwiedzania w Belgradzie Muzeum Tesli oraz w Sarajewie Muzeum poświęcone zamachowi na cesarza Austro-węgier Franciszka Józefa z żoną.Można zobaczyć tylko miejsce zamachu z repliką samochodu.Napisał Sebastian z Gdynii 09.2022
6.0/6
To był mój szósty wyjazd na wycieczkę objazdową z „Rainbow-Tours” a piąty z rzędu w 1-szym tygodniu sierpnia. Każdy z nich był udany i przyniósł niezapomniane wrażenia. Przez te 60-dni tylko raz rozłożyłem parasol, choć nawet nie było potrzeby (polecam ten termin). Poniżej moja „mała-wielka relacja” z tej bardzo ciekawej wycieczki. Sobota: Wyjazd z Bielska-Białej tym razem do Woszczyc (innowacja) i potem z powrotem ku granicy - płynny przejazd przez Słowację na Węgry. Zwiedzanie Budapesztu według planu, wkrótce zapada zmrok, pojawia się romantyczny klimat, po powrocie pani Pilot Carolina zidentyfikowała deficyt 4-ch Osób, no cóż chciałoby się zostać na noc w tym pięknym miejscu, ale…sprawnie odszukała zgubę na Basztach Rybackich i nastąpił przejazd do Hotelu Flamenco” - 4 gwiazdki w rejonie Budapesztu (koło przyjemnego parku). Śniadanko - bufet szwedzki (urozmaicony), herbatka ziołowa - chyba „Rtanjski Caj” z góry Rtanj, super! Niedziela: Po dobrym śniadaniu suniemy do Serbii do Suboticy. Oglądamy Ratusz, wchodzimy wysoko na wieżę gdzie jest rozległy punkt widokowy na panoramę okolicy Suboticy. Potem zaiwaniamy w poszukiwaniu czynnego kantoru wymienić polską kasę na dinary serbskie. Wszystkie kantory zamknięte, jeden czynny za winklem. Ufff, w końcu udało się wymienić 50€ na SD. Falstart, błąd! Za dużooo, do końca wycieczki miałem problem upłynnić tę sumę. Trzeba było posłuchać sugestii p.Pilot - lepiej wymienić 20-30 €, albo wymienić w kolejnych dniach gdzie kantorów jest co nie miara. Krótki odpoczynek przy fontannach i jedziemy do Nowego Sadu (region Wojwodina). Wchodzimy na ogromną Twierdzę „Petrovaradin” wraz z przewodnikiem o wybitnej wiedzy, który opowiada jej dzieje, obrony przed szturmem tureckim, potem rozbudowę fortecy przez ponad 100-lat za panowania Habsburgów aż po naloty NATO w 1999-roku. Forteca robi niesamowite wrażenie, z murów roztacza się panoramiczny widok na Dunajski Most, miasto i w oddali na pagórki Fruskej Gory.Następnie pomykamy do Sremski Karlovci, zwiedzając obiekty w barokowym centrum miasta, fontannę „Cztery Lwy” oraz „Kościół Pokoju” - gdzie podpisano Pokój Karłowicki. Z kolei zwiedzamy na krótko jeden z monastyrów Fruszkiej Gory na małym wzgórzu. W jednej z okolicznych winiarni zasiadamy do degustacji 7 gatunków win i paru przekąsek (ser, kiełbasa). Winka dobre, polewali cienko (skromnie), ale wystarczająco aby spróbować i potem można było kupić (dość drogo 7-10€ za sztukę, ale wina były bardzo dobre, skoro głowa mnie potem nie bolała). Przejazd do hotelu „Stari Krovovi” - znaczy Stare Dachy, czy jakoś tak, w każdym bądź razie ta nazwa nie ma nic wspólnego ze starą krową) - 3 gwiazdki w Nowym Sadzie, smaczna obiadokolacja z herbatką ziołową na spokojny sen. Szklanek nie było na wyposażeniu pokoju, więc winko musiało cierpliwie poczekać… Poniedziałek: Smaczne śniadanie z ulubioną herbatką ziołową i wyjazd do Belgradu. Pobyt w parku na terenie twierdzy Kalemegdan, przed wejściem do twierdzy jest prezentowany dawny sprzęt wojskowy (armaty, czołgi, rakiety). Po zwiedzeniu twierdzy - czas wolny i biegamy szybko po stolicy tu i tam, aby zobaczyć jak najwięcej i zrobić pamiątkowe zdjęcia. I mamy. Zrobiłem fotkę Pomnika Księcia Mihailo oraz wystrzałowe fontanny i barwne kamienice. Następnie jedziemy do Smedereva i zwiedzamy największą twierdzę średniowieczną na Bałkanach, zbudowaną przez serbskiego despotę Djuradja Brankovicia, która długo odpierała ataki Turków. Spokojne miejsce, tutaj można wejść na mury po schodach i obejść - pooglądać dookoła zakamarki fortecy i okolice twierdzy. Po zwiedzeniu twierdzy w Smederewie mijamy średniowieczną twierdzę Golubac, która znajduje się przy wejściu do Parku Narodowego Djerdap, gdzie zginął nasz sławny rycerz - Zawisza Czarny, zabity przez Turka. Cześć jego pamięci. Potem miała miejsce kolejna degustacja szerokiej gamy serbskich przysmaków na ławeczkach na świeżym powietrzu w wysoko położonej eko-wiosce Kapetan Miśin Breg z pięknym widokiem na wody rzeki Dunaj. Urocze spokojne miejsce, paleta barw, liczne ciekawe rzeźby do sfotografowania oraz mini staw z nenufarami. Tam mieliśmy możliwość poznać bosonogiego artystę rzeźbiarza w jego posiadłości i jego wzruszające dramatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Przejazd do hotelu „Lepenski Vir” pamiętający czasy Jugosławii i Josipa Broza Tito. To ten „smyk” w którym sentymentalnie kapała woda z sufitu w łazience oraz był taras z widokiem na Dunaj, miał szklanki i na balkonie wypiliśmy winko, kiedy dookoła biegali sportowcy; dobre jedzonko w postaci stołu szwedzkiego, nabiegaliśmy się po piętrach; miejscowość Donji Milaniovac przy granicy z Rumunią. Rankiem przed hotelem pozował Mamut i zachęcał do wykonywania zdjęć, które są (będą) cenną pamiątką dla wielu uczestników wycieczki. Wtorek: Po kolejnym dobrym śniadaniu, zawieziono nas do przystani rzeki Dunaj na granicy między Rumunią i Serbią w Żelaznych Wrotach. Wypłynęliśmy tam na dłuższy w rejs dużym statkiem na dolnym i górnym pokładzie. Podczas rejsu zobaczyliśmy wielką skalną rzeźbę ostatniego króla Daków - Decebala, który wojował z Rzymem. Niestety z czasem trafił na Trajana ponosząc klęskę i odebrał sobie życie a także Tablicę Trajana, upamiętniającą budowę drogi militarnej wzdłuż Dunaju. Świetny klimat, lekki wiaterek, można podziwiać wysokie skały, malownicze widoki przyrody. Można odpoczywać na ławeczkach, opalać się w słońcu i koniecznie zafundować sobie kilka lampek dobrego winka sprzedawanego chętnie na dole przy barku.Podczas muzyki można również potańczyć na górnym pokładzie i zrobić pamiątkowe spontaniczne fotki, które zdecydowanie urozmaicą kolekcję zdjęć z wycieczki. Według mojej opinii ten rejs po przełomie Dunaju jest fajnym punktem programu tej wyprawy. Po dobiciu do brzegu nastąpił przejazd wąskimi krętymi dróżkami do Rajaczkich Piwnic winnych koło Negotina. Tam można podziwiać winne piwnice, w których leżakują najwyższej jakości wina, produkowane tradycyjnymi metodami od pokoleń, bez środków chemicznych, wiadomo. Nie widać tam bydła ani aut, nawet nie widać ludzi koło tych piwnic. Jedynie zauważyłem jednego czy dwóch lokalnych sprzedawców wina. Na starych chałupach wiszą liczne klepsydry po zmarłych właścicielach, zapewne tych piwniczek, również zwraca uwagę cmentarz i nagrobki na pagórkach. To wyjątkowe niemal magiczne miejsce, wzruszające widoki, pachnie melancholią, nieco nostalgią, jakby czas się zatrzymał w tym miejscu i w tym mikro-rejonie. Tam też w jednej z piwnic mieliśmy zorganizowaną degustację wina i tradycyjnych specjałów. Zostaliśmy obficie ugoszczeni po serbsku, trzy karafki wina się uśmiechały, wypiłem dość sporo (w tym niecodziennym klimacie wino najb.smakuje), jednakże większa część podanego wina pozostała na stołach. Nawet zawsze spragniony wina funfel nie podołał opróżnić karafki. Może wytracił energię śpiewając, bo nadarzyła się okazja, w każdym bądź razie było fajnie, ciekawie i brawo dla RT za umieszczenie tego punktu w programie wycieczki. Po degustacji pojechaliśmy w stronę miasteczka Zajeczar we wschodniej Serbii, koło granicy z Bułgarią, gdzie zwiedziliśmy także muzeum. Po zakwaterowaniu w Hotelu Serbija TIS 3 gwiazdki poszliśmy na spacerek nad rzekę, potem do statku z restauracją, ale niemiłosiernie gryzły tam komarzyce i trzeba było zwinąć żagle do Hotelu. Hotel niczego sobie, włączyłem prysznic i z szybkością Usain’a Bolta musiałem wyskakiwać na obrzeża brodzika. Regulacja i manipulowanie pokrętłem baterii nic nie dawało, leciał wrzątek i tyle! Można było bez problemu zalać tym wrzątkiem herbatkę „Rtanjski Caj”. Na szczęście w umywalce woda była nieco chłodniejsza, więc z niej skorzystałem. Gdyby tam też leciał wrzątek, to nie byłoby płaczu, bo miałem jeszcze w rezerwie w torbie butelkę mineralnej „Kuracjusz Beskidzki”. Ot, taka pamiętna niespodzianka! Podobno wszyscy klienci hotelu w tym samym czasie weszli pod prysznic. Środa: Po śniadaniu udaliśmy się do archeologicznego wykopaliska „Felix Romuliana” w miejscowości Gamzigrad (opodal miasta Zajecar) gdzie zwiedzaliśmy - pałac cesarski Galeriusza, ozdobionego pięknymi mozaikami, świątynię, posągi, łaźnie i szczątki murów obronnych. W tym spokojnym miejscu można pospacerować i zrobić ładne zdjęcia. Następnie ochłodziliśmy się w ładnej Jaskini Resavskiej, we wschodniej Serbii,która posiada bogatą szatę naciekową. Zwiedziliśmy odcinek ok.700-800 m z przewodniczką, zdjęcia wyszły dość wyraźnie, bo jaskinia posiada podświetlone najciekawsze punkty. Całkiem przyjemna wędrówka, oby tylko trzymać się grupy i nie zgubić, mieć odpow.buty, bo jest ślisko i kurtkę, choć bez narzutki też zdrowy może wytrzymać te około pół godziny. Po południu mieliśmy zwiedzanie pięknie położonego starego monastyru Manasija w dolinie rzeki Resavy zbudowanego w stylu morawskim. Jego historie (ataki Turków na monastyr, itd.) przybliżyła nam lokalna siostra-przewodniczka. Klasztor posiada potężne mury obronne, fortyfikacje z licznymi wieżami.To malownicze spokojne miejsce ubarwione kwiatami, wokół kwitną czerwone róże Można wykonywać śliczne pamiątkowe zdjęcia i pospacerować dookoła. Po zwiedzeniu minastyru przejazd do Hotel „Turist” w Krajevie z widoczkiem na górzystą okolicę. Smaczna obiadokolacja i potem ciekawa nieco ekscentryczna kąpiel, he he…Prysznic nie tryskał wodą, więc jedynym wyjściem było położyć się delikatnie pod kranem - usiąść np.po turecku i obracać organizm z lewej na prawą…Wersja dla użytkownika do 170-cm wzrostu, dla wyższych - natrysk częściowy wzdłuż na plecach i odwrotnie. Zawsze można sobie jakoś poradzić… Czwartek: Przejazd wzdłuż doliny rzeki Ibar - Doliną Jorgovana (Doliną Bzów) do największego średniowiecznego kompleksu klasztornego Studenica. Ładny obszar otoczonym murami gdzie znajdują się trzy cerkwie (Cerkiew Królewska, Matki Boskiej św.Mikołaja). Czas na pamiątkowe zdjęcia, zwiedzanie, spacer i odpoczynek. Potem przejazd do miasta Novi Pazar i zwiedzanie w okolicy miasta najstarszej cerkwi św.Piotra, położonej na małym wzgórzu. Obok znajduje się cmentarz i rozciąga się ładny widok na zabudowę miasta. Z kolei Przejazd do uroczej Sjenicy, zakwaterowanie w Hotelu Borovi w Sjenicach, degustacja rakii przy skromnej obiadokolacji i wieczorem udaliśmy się pieszo na spacer po muzułmańskim miasteczku zwiedzić okoliczne meczety i ich wieżyczki - minarety. Po drodze udało się nam zobaczyć 1 meczet po prawej stronie i kolejny dalej koło rynku. Idąc z powrotem chcieliśmy zawitać jeszcze do trzeciego z prawej z wysokim minaretem, ale zapad już zmrok i weszliśmy w złą uliczkę, która doprowadziła nas do płotu i ogródków. Sugerowałem iść dalej „na skróty”, ale funfel i młode koleżanki protestowały. Mieli rację aby zawrócić, bo mogliśmy wpaść w zasadzkę, wejść do jakiejś stodoły / obory i zakłócić spoczynek lokatora np.osiołka. Rankiem o godz.04.50 przebudził mnie muezzin który wzywał (ezan) chyba z głośników minaretów - na modlitwę (namaz) a na zewnątrz hotelu powiało lekką melancholią; unosiła się magiczna mgła - specyficzna w tym rejonie po ochłodzeniu w nocy. Piątek: Kolejnym etapem był rejs łódkami po przepięknych meandrach kanionu rzeki Uvac. Nasza grupa popłynęła spokojnie w promieniach słońca 3-ma łódkami po 16 osób. Przyjemna przejażdżka między wysokimi skałami aż do miejsca gdzie latały sepy płowe na błękitnym niebie i jeszcze ciut dalej gdzie na skałach można było wypatrzyć dwa sępy. Sfotografować już było trudniej, siedziały jak trusie i nie chciały się ruszyć…Może ktoś mający profesjonalny sprzęt uwiecznił wyraźny obraz sępa białogłowego i zamieści tu fotki.Można też zabrać lunetę czy lornetkę, wprawdzie to dodatkowe obciążenie bagażu, aczkolwiek warto, bo to rzadkie zjawisko. Następną wspaniałą wyprawą był wyjazd busami krętymi dróżkami wysoko - na punkt widokowy Modlitwa. To najpiękniejsze miejsce z widokiem na meandry rzeki Uvac gdzie poprzednio płynęliśmy. Zdjęcia wychodzą rewelacyjnie, widok na panoramę rzeki i całej okolicy działa kojąco na zmęczony wzrok, raduje serce i duszę. Można by posiedzieć tam dłuuuuuugo i upajać się krajobrazem. Z kolei po spacerze i degustacji sera w pobliżu od lokalnego gospodarza pojechaliśmy busami na degustację i zakup wędlin na innym ładnym punkcie widokowym. Tam całkiem niespodziewanie mili podróżnicy z naszej wycieczki zrobili mi pamiątkowe zdjęcie z uroczą podróżniczką, pani wyszła ślicznie (jak zawsze) ja odwrotnie (standard) ,"hvala” !! Potem zjazd z powrotem i przejazd do skansenu w okolice Zlatiboru, gdzie mieliśmy pokaz lepienia garnka przez rzemieślnika i mogliśmy podziwiać piękną barwną architekturę wioski, wypić piwko czy coś zjeść w przyjemnym miejscu. Także jadąc z powrotem kupić tutejszy dzbanek, miskę czy garnek. Następnie przejazd do Mokrej Gory i spacer po Drvengradzie - zwiedzanie drewnianej wioski zbudowanej przez znanego reżysera, Emira Kusturicę. Fantastyczne miejsce, słowami nie da się opisać. Można było tam również kupić różne nalewki i ciekawe pamiątki. Na zakończenie intensywnego dnia zakwaterowanie w hotelu „Szarganska Osmica”, w zabytkowych budynkach stacji kolejowej należącej do Kolei Serbskich. Sobota: Po podanym śniadaniu (była również herbatka ziołowa), podróż zabytkową kolejką wąskotorową (Szargańska Osmica), poprzez 22 tunele i 5 mostów. W czasie przejażdżki kolejka zatrzymywała się kilka razy w ciekawych widokowo miejscach, w tym na stacji Golubici, zbudowanej specjalnie dla realizacji filmu Emira Kusturicy „Życie jest cudem”. Kolejka była pełna pasażerów, nie łatwo wtedy klikać fotki z wąskich okien, ale podczas postojów można było zrobić ciekawe pamiątkowe zdjęcia. Po przejażdżce tym mini-pociągiem pojechaliśmy już do Bośni i Hercegowiny. W Wyszegradzie zwiedziliśmy najsłynniejszy most nad Driną na Bałkanach, który stał się inspiracją dla pisarza Ivo Andrića do napisania powieści „Most na Drinie”, za którą otrzymał Nagrodę Nobla. Podczas czasu wolnego miły spacer w Andrićgradzie. Następnie przejazd w stronę Sarajewa, krótkie zwiedzanie Sarajewa z przewodniczką i czas wolny na zjedzenie czegoś lokalnego i zakupy na dużym bazarze starego miasta. Klimat bazaru ma swoje walory, wprawdzie dość drogo, ale wypada kupić np.tygielki do kawy z filiżankami, czajnik do parzenia herbaty czy kawy, chałwę, baklawę i inne specjały tureckie. No i nastąpił ostatni nocleg z dnia 11/12.08.18 w Sarajevie w motelu „Terex”. Niedziela: Po ostatnim śniadaniu i przejeździe za Sarajewo, był luźny spacer po rezerwacie źródeł rzeki Bosny. Przyjemny park, drewniane mostki, w stawach pływają łabędzie po przeźroczystej wodzie, powitała nas para (dwa białe) raz ciut dalej kolejna para z dwoma czarnymi młodziakami. Bardzo przyjemny rezerwat, można odpocząć w cieniu drzew i zrobić ładne zdjęcia. Można kupić pamiątki; np.szkatułki czy nawet kolorową fujarkę. Szkoda, że było zbyt mało czasu aby jeszcze zawitać dalej do koni i oglądnąć dorożki. Po krótkim czasie dotarliśmy do uroczych malowniczych i fotogenicznych drewnianych młynków na rzece Pliva, zbudowanych wśród rozlewiska / kaskad rzeki w pobliżu znanej miejscowości Jajce. Trzeba delikatnie ostrożnie stąpać po drewnianych kładkach, aby nie wpaść poniżej do rzeki i się nie wymoczyć. Kilka młynków z przodu jest otwartych i można z bliska obejrzeć koła - mechanizmy mielące. Te magiczne młynki otacza przyjemny park, doskonały na odpoczynek w czasie upałów, Mają tam zjeżdżalnie dla dzieci, jezioro i plażę. W tym parku jacyś tutejsi mieszkańcy opiekali na rożnie obrotowym jagnię czy kozę, która jakby błagalnie spoglądała białymi oczyma na niebo. Może lepiej zamienić zwierzaka na kolby kukurydzy, a kózka wypasałaby ogródek i zdobiła krajobraz. Ale cóż, chyba tradycja. Następnie gościliśmy w mieście Jajce miasto w środkowej części Bośni i Hercegowiny , usytuowanego na jajowatym wzgórzu. Byliśmy w Muzeum Drugiej Sesji AVNOJ gdzie znajdują się oryginalne krzesła wodza - Tity, portrety malarzy i biblioteka. Potem zwiedziliśmy twierdzę na wzgórzu miasta i katakumby oraz widoczny był meczet. Po gorącym posiłku i zimnym piwku w stylowej serbskiej knajpce, jeszcze wypadało odwiedzić wielki 20-metrowy wodospad w centrum miasta. Wstęp płatny, parę euro, ale warto. Wodospad hipnotyzuje swoim widokiem, można się ochłodzić i zrobić piękne zdjęcia. Żegnając Jajce, wzdłuż urokliwego kanionu rzeki Vrbas udaliśmy się przez Banja Lukę w drogę powrotną z bagażem miłych przeżyć, wrażeń i pamiątek ze wspaniałej wycieczki. Na granicy z Chorwacją nie było kolejki, lecz trafiliśmy na zmianę warty i leniwi Chorwaci długo celebrowali zmianę. Potem półsenna noc i powróciliśmy szczęśliwie w poniedziałek do Woszczyc. Podziękowania dla operatywnych, zawsze miłych i uczynnych kierowców. Podsumowując, polecam zawitać do zakątków / zakamarków tego jeszcze dzikiego kraju, poznać bliżej dzieje tego rejonu Bałkanów, posmakować specjałów oraz wina. Świetna odskocznia od szarości dnia, od zgiełku, aglomeracji miejskich, wieżowców, falowców, itp… Kocham swój kraj, beskidzkie ścieżki, ale tęskno za zachwycającymi urokami tego malowniczego i zróżnicowanego regionu Bałkanów. Dziękuję organizatorom wycieczki, operatywnym kierowcom i pilotce Carolinie Veljkovic', pozdrawiam panią Monikę M z finezyjnym warkoczem i jednocześnie wszystkich serdecznych uczestników wycieczki, którzy próbowali spowodować u mnie zaakcentowanie uśmiechu podczas wykonywania pamiątkowych zdjęć. No iiiiiiiiii.....się udało (powiedzmy).
6.0/6
Wycieczka ciekawa i dobrze zorganizowana.Główny kraj Serbia,piękny i dziki zarazem.Bardzo sympatyczna obsługa,zarówno Pani przewodniczka jak i nasi kierowcy.Jesteśmy pod wrażeniem dużej wiedzy o kulturze i historii zwiedzanych przez nas miejsc.Na zawsze zapamiętamy ten wyjazd a może i powtórzymy w przyszłości na inne trasie.