5.1/6 (132 opinie)
6.0/6
Polecam wycieczkę dla osób które kochają przyrodę i nieodkryte, a moze niedocenione miejsca na bałkanach. Hotele jak na jeden nocleg były dobre a jedzenie pyszne.
6.0/6
6.0/6
bardzo fajna wycieczka, duzo ciekawych miejsc,ontensywne zwiedzanie, same pozytywy
6.0/6
Zainteresowałem się Serbią ze względu na muzykę turbofolku lat 90 XX wieku, historię upadku Jugosławii i jej następstw, w postaci wojen narodowych , głównie w Bośni. Polecam ten objazd każdemu, który cały czas wierzy w typowe stereotypy o Serbach i o ich historii. Poznaliśmy ich kulturę, zwyczaje (poranna herbata jest traktowana jako lek, zamiast standardowej kawy), język ("Hvala lepo i prijatna" na pożegnanie zawsze uruchamiało uśmiech u lokalsów :) ), kuchnię (cevapcici i wojwodiński gulasz <3), trudną historię (momentami przypominającą naszą polską, zwłaszcza okres rządów Imperium Osmańskiego). Mieliśmy okazję rozmawiać ze zwykłymi mieszkańcami (nie mam tu na myśli sprzedawców magnesów, albo opłaconych przewodników serbskich) i bardzo dobrze wypowiadają się o Polakach. Jeden przypadkowy Pan przybił ze mną piątkę i powiedział: "Poljaki? Bracia!" :) Pilotem naszej wycieczki była Pani Aleksandra, czyli skarbnica wiedzy o Bałkanach oraz ostoja cierpliwości i wyrozumiałości wobec niekiedy uciążliwych pytań niektórych uczestników w podeszłym wieku :). Przy dłuższych przejazdach z lokacji A do B, Pani Ola raczyła nas ciekawostkami kulturoznawczymi, językowymi i historycznymi. Chciałbym podziękować za odpowiedź na moje pytanie o historię nietypowego gatunku muzycznego, jakim jest turbofolk :). Kierowcy autokaru: Pani Agnieszka i Pan Marcin to doświadczeni "drajwerzy", którzy zachowywali zimną krew przy trudnych do wykręcenia zakrętach, szczególnie przy wjeździe na parking hotelu w Kruszevacu oraz w sytuacjach krótkiego "small talku" byli bardzo mili i umieli pożartować :D. Lokalni przewodnicy: z niektórymi mieliśmy styczność na godzinkę, z innymi dłużej, większość jest polskojęzyczna, ale to nie problem, gdyż Pani Ola wszystko tłumaczyła. SERDECZNIE polecam ten objazd, Serbia nie jest aż tak obleganym turystycznie krajem jak przereklamowana Turcja albo jakieś inne Gran Canari (xd) dlatego miasta są zadbane, wsie o dziwo w większości również, ale bywają opuszczone budynki i bywają stery śmieci przy ulicach. Również jednodniowy nocleg w Sarajewie odbieram pozytywnie, miasto nosi ślady wojny sprzed 30 lat, ale da się odczuć, że się rozwija, pomimo trójpodziału władzy na Serbów, Boszniaków i Chorwatów. Na jedyny minus postawiłbym jedzenie w niektórych hotelach (kawałek schabowego, garść frytek i pekinka to nie jest zbyt dobra opcja po ponad 3,5 godzinnym przejeździe o godz. 21:00, kiedy w innych lokacjach obiadokolacje były syte i konkretne). živeli! :D