Nad Zatoką Triesteńską wygodnie ulokowało się urocze jedno z najpiękniejszych włoskich miast - Triest. Dawniej było strategicznym punktem Austro-Węgier, dziś przyciąga raczej doskonałą kawą i malowniczymi nadmorskimi bulwarami. Cumują tu małe żaglówki, jachty oraz motorówki. Korzystając z okazji, skusiłam się na relaksujący rejs po wodach Adriatyku. Z pokładu statku zachwycił mnie widok na piękną panoramę Triestu.
Największą w całej Europie przestrzeń publiczną zwróconą w stronę morza znajdujemy Piazza Unità d’Italia. Przechadzając się po tym majestatycznym, otwartym terenie podziwiam architekturę, która bardziej kojarzy mi się z Wiedniem czy z Budapesztem niż Rzymem.
Jak na włoskie miasto przystało, w Trieście znajdziecie niewielkie kawiarnie oraz bufety z różnymi przysmakami bazującymi na lokalnych składnikach. Zwyczajowo jadają tu Włosi, ale podczas swoich wakacji we Włoszech też możecie sobie na to pozwolić. Stojąc przy ladzie, można zamówić nie tylko włoskie przekąski, ale też kiełbaski, gotowany ozór, słoninę czy węgierskie salami.
Tęsknicie do intensywnego kawiarnianego życia? Gdzie indziej możecie zaznać go w pełni, jeśli nie w Trieście – włoskim mieście, które kawę wzniosło do rangi narodowego naparu. Caffe San Marco, do którego wstąpiliśmy na kawę słynie z tego, że przesiadują tu pisarze. Zachęcamy, aby tu zajrzeć.
|
Co tu dużo mówić: tu jest po prostu pięknie. Najbardziej widowiskowym zabytkiem tego miasta jest Łuk Triumfalny Rimini. Wcale nie gorzej prezentuje się Most Tyberiusza – o bardzo klimatycznym, wiekowym wyglądzie. Wśród starych zabytków, pamiętających jeszcze czasy Cesarstwa Rzymskiego, warto wymienić miejską fortecę. Będąc w Rimini, oczywiście musieliśmy wstąpić na pizzę. Wylądowaliśmy w polecanej Ristorante Lo Zodiaco. Tutaj broni się nawet prosta margherita, choć my akurat wzięliśmy caprese podawaną tutaj z bardzo apetycznymi pomidorkami. Byliśmy ciekawi owoców morza, więc – wbrew rozsądkowi i wolnej przestrzeni w żołądku – skusiliśmy się na frito misto, czyli różnorakie przysmaki smażone w lekkiej panierce. Palce lizać!
Po obżarstwie przyszła pora na merytoryczny punkt programu – wizytę w Muzeum Lotnictwa. Nie jest to byle jaki hangar – jego powierzchnia ma 100 tysięcy metrów kwadratowych.
Do Bari przyciągnęły nas przede wszystkim jedyne w swoim rodzaju domki w Trulli. Unikalna biała zabudowa z dachówką wyglądającą niczym słoma to widok niespotykany nigdzie indziej. To jedno z najpiękniejszych włoskich miast, które świetnie wpisuje się w śródziemnomorski klimat.
Do Wenecji bardzo łatwo się dostać z każdego większego miasta w Polsce. Gdybyście szukali wymówek, dlaczego tu nie przylecieć, już je rozwiewam: podróż zajmuje tylko 3 godziny. Od razu na miejscu mile zaskoczyła mnie liczba zabytków – już samo chodzenie jest zwiedzaniem. Na każdym kroku zobaczycie tu piękne, stare budowle z duszą. Jedną z nich jest Bazylika Santi Giovanni e Paolo (San Zanipolo), czyli Bazylika Świętych Jana i Pawła. To pierwsza ze świątyń, którą widziałam w Wenecji. Kościół należy do panteonu sławy i historii Republiki Weneckiej. Jego gotycka fasada z charakterystycznym okrągłym oknem oraz piękne wnętrze przyciąga turystów z całego świata – wcale się temu nie dziwię. Jednak esencją Wenecji są oczywiście kanały, po których mieszkańcy i przybysze poruszają się gondolami lub łódkami. I to one nadają charakteru temu włoskiemu miastu.
Przeczytaj też: Najważniejsze atrakcje i ciekawe miejsca w Italii
Murano – tu mnie jeszcze nie było. Przechadzając się wąskimi uliczkami weneckiej wyspy natknęłam się na sklepik z wyrobami ze szkła. Kolorowe cacka oczywiście nie pozwoliły mi odejść z niczym i – choć wybór był trudny – przywiozłam ze sobą piękną szklaną ważkę. Na miejscu zobaczyłam też, jak powstają takie wyroby. Miła pani przy użyciu palnika z wprawą nadawała kształt szklanym wyrobom. Nieopodal jest też tu wielki pomnik z kolorowego szkła, który jest dynamiczny w formie jak eksplozja.
Domki na wyspie Burano wyglądają jak wprost wyjęte z turystycznych pocztówek. Intensywnie kolorowe, zachęcają do zapuszczenia się głębiej. A tam czekają na Was sklepy z pamiątkami z Włoch, w których kupicie prawdziwą wizytówkę wyspy i tutejszych rzemieślników: cudne koronki. Zwłaszcza panie będą miały w czym przebierać – znajdziecie tu ręcznie dziergane bluzeczki.
|
Mieszkańcy tego włoskiego miasteczka i okolic są bardzo dumni ze swojej gastronomii. Zaglądam do weneckiego sklepiku z wędzonymi wędlinami i pierożkami (na słodko – z bakaliami, na słono – z ziołami), wędzoną ricottą i salami. Obok znajduje się sklep serowy z dojrzewalnią parmigiano regiano – kolejny specjał, który uwielbiam! Wzięłam na drogę parę kawałków, żeby zrobić w domu dobrą włoską carbonarę.
Na przedmieściach Wenecji możecie zwiedzić Enoteca regionale la Serenissima (przy ulicy Via Cesare Battisti 3). Znajduje się tu twierdza i umocnienia zaprojektowane przez samego Leonarda da Vinci. Dawniej były to rubieże Państwa Weneckiego. Znajdziecie tu również popiersie Leonarda oraz winiarnię i sklep z winem. Lokalną ciekawostką tego miejsca jest kiełbasa ze świńskiego ryja, podawana na kiszonej kapuście oraz słodkie wino z winogron Piccoli – unikatowego szczepu, który nie rośnie nigdzie indziej. Mówię Wam: jest pysznie!
W tej miejscowości, w wykutych w skale jamach austriaccy żołnierze skrywali się przed wrogiem. W rejonie dziś funkcjonuje Gospoda Devetta, w której podają świetne dania – m.in. lody na bazie jogurtu i oliwy oraz torcik ziołowy z czarnymi oliwkami. Tutejsza kuchnia włoska oparta jest wyłącznie na lokalnych składnikach. Spotkacie tu prawdziwie i niezwykłe smaki.
Miasteczko San Daniele spokojnie można okrzyknąć krainą surowej dojrzewającej szynki.
Przyznam się Wam, że kolejny punkt na mojej osobistej gastronomicznej mapie to inspiracja programem Roberta Makłowicza. Gdy zobaczyłam tę cieniutką szynkę prosciutto (jak mówił pan Robert – o słodkim smaku i mało wyczuwalnej soli dzięki lekkiej solance), koniecznie musiałam jej skosztować. Według tego, co mówi ekspert, nie znajdziecie takiej nigdzie indziej w Europie, a nawet i na świecie. Do szynki podają tu również tradycyjne paluszki grissini.
Zapytacie, czym właściwie jest grappa. To napój alkoholowy rodem z Włoch, będący destylatem miąższu, skórek i pestek winogron, użytych uprzednio do produkcji wina. Po raz pierwszy grappę uszlachetniła włoska rodzina Nonino. Niegdyś grappa była dla prostych ludzi samogonem poprodukcyjnym, dziś – po usprawnieniu procesów produkcyjnych – jest uznawana za trunek nie gorszy niż koniak.
W całych Włoszech spotkacie różne grappy. Te wykwintne leżą w dębowych beczkach nawet przez 20 lat. Możecie też dostać białą grappę – na bazie szczepu winogron Piccoli.
Leniwe poranki z filiżanką kawy w ręku i sielskie popołudnia z lampką wina – tylko w sennych, nadmorskich włoskich miasteczkach będą smakowały tak wyjątkowo. Jeśli kochacie prawdziwą włoską pizzę, z najlepszymi składnikami, wybitną szynką prosciutto, a do tego aromatyczne trunki, nie zwlekajcie i najbliższy długi weekend zarezerwujcie sobie na wybrzeżu Adriatyku.